Nic nie ćpałem, Annie!

65 4 0
                                    


Jak jej to powiedzieć?
W uszach Sebastian słyszał tykanie zegara tak, jakby tykała bomba. Znów zerknął na tarczę budzika przy łóżku, zabałaganionym w sposób zdecydowanie daleki od przyzwoitego. Złapał za gitarę jedną, a za futerał drugą ręką. Spakował instrument i znowu rzucił wylęknione spojrzenie w kierunku bomby.
Pięć minut. Jak jej to powie?
Zarzucił na plecy jasnoszarą, prawie białą koszulę i uśmiechnął się nerwowo do swojego odbicia w lustrze. Mógłby coś zrobić z tymi włosami i jak raz wyglądać jak człowiek. Sprawdził, czy w kieszeni ma klucze i czy o niczym nie zapomniał.
Łóżko potrzebowało zdecydowanie czyjejś ręki. Chłopak stwierdził już dawno, że to nie ma szans być jego ręka. Miał wrażenie, że jedyna rzecz w pokoju, która jest na swoim miejscu to ramka ze zdjęciami. Uśmiechnął się więc do rzeczonej ramki, a raczej do zdjęcia wewnątrz. A teraz powinien już iść...

...

Próba zespołu okazała się być, jak zwykle zresztą, posiedzeniem przy herbacie i paluszkach. Oczywiście, również jak zwykle, była krótka. Zagrali ze dwie może piosenki, z czego żadnej nie potrafili zagrać dobrze, porozmawiali na temat sprawdzianów z matematyki i rozeszli się z domu Octaviana.
Sebastian wybrał drogę przez park, bo umówił się z Anne. Poza tym, tą drogą było bliżej. Słońce zdążyło już zajść dość dawno, alejki za to oświetlał niemrawo księżyc wespół z latarniami. Przy czym księżyc co chwila krył się za chmurami. Powietrze było chłodne – Sebastian dopiero teraz żałował, że nie wziął bluzy – i zbierało się na deszcz.
Anne wyglądała wspaniale, zresztą jak zawsze. Uśmiechnął się do niej, poprawiając ułożenie futerału z gitarą na ramieniu.
– Cześć Seb – pomachała mu. Też się uśmiechała. Jezu, jest śliczna, kiedy się uśmiecha.
– Hej Anne – co mam powiedzieć dalej? Jak zacząć ten temat?
– Chciałeś się zobaczyć – zauważyła.
Sebastian pokiwał głową i znowu poprawił futerał. A jeśli się zbłaźnię?
– Chciałem. Chcę. No bo ten... - nie mam nawet pojęcia, co zrobić z rękami! - Wiesz, że... znamy się od bardzo dawna, prawda?
– Prawda – Anne wciąż się uśmiechała. Sebastian nie był pewien, czy to aby nie drwiący grymas. Sam uśmiechnął się nerwowo.
– O co chodzi? Zachowujesz się, jakbyś zjadł torbę cukierków, Seb. Czy ty... - zbliżyła swoją twarz do jego, marszcząc brwi - ...ćpałeś?
– Nie ułatwiasz! Nic nie ćpałem, Annie! No i znamy się od dawna, przyjaźniliśmy się od zawsze i... ja... - mógłbym brzmieć mniej piskliwie... Co się stało z moim głosem?
– Ty co konkretnie? - teraz w głosie Anne już wyraźnie słyszał rozbawienie.
– Bo ja... JaciękochamAnnie.
Zlepek słów na jednym wydechu razem ze stresem opuścił jego usta, a sam Sebastian podszedł o krok bliżej. Potem sam się zdziwił, jak łatwo przyszło mu pogładzić Anne po policzku. Wiedziony odruchem przyciągnął jej twarz do swojej i uchwycił jej wargi swoimi. Westchnienie zaskoczenia sprawiło jednak, że odsunął się o krok. Na pewno zrobił coś nie tak! Potem to ona zaskoczyła Sebastiana, łapiąc jego rękę z uśmiechem. Splótł ich palce ze sobą i ucałował knykcie dziewczyny. Nie musieli nic już mówić. Po co? Wystarczyły przecież te drobne gesty.

...

Łóżko zostało tknięte. W dodatku, w co Sebastianowi cholernie ciężko było uwierzyć, jego ręką.
Ubrania w końcu wróciły do ojczyzny w szafie i pralce (matka powiedziała mu, że nie wiedziała, że Sebastian ma tyle ubrań. Ach, gdyby tylko wiedziała). Książki porzuciły romans z podłogą i zaczęły zdradzać ją z regałem. Tylko jedna rzecz stała zawsze na swoim miejscu. Ramka ze zdjęciami.
Sześć uśmiechów. On, Rory, Octavian, Amelia, Melody i Anne.
Już moja Anne.
Uśmiechnął się. Teraz naprawdę powinien już iść.


PrzeszłośćWhere stories live. Discover now