Rozdział 19

13.5K 519 21
                                    

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu na materacu, tylko żarówka lewdo świecąca na suficie dawała odrobinę światła. Zapewne znajdowałam się znów w piwnicy, po czym poznałam po schodach, które prowadziły do góry. Było mi bardzo zimno, nawet nie dali mi żadnego koca. Usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach, po czym ujrzałam Nathana, jak zwykle uśmiech z jego twarzy nie znikał. Boję się i to bardzo...

***

Zamknął za sobą drzwi i powoli schodek po schodu kierował się w moją stronę. Bicie serca od razu przyspieszyło. Był już na wyciągnięcie ręki, podszedł i stanął nade mną. Patrzyłam się w podłogę nie miałam ochoty na niego, pociągnął mnie za włosy abym wstała, ledwo się utrzymałam na nogach. Jego ręka ścisnęła mój podbródek i nakierowała tak abym na niego spojrzała, jego wzrok był lodowaty, bez uczuć. Puścił mnie, dostałam w twarz, ale na tyle mocno że upadłam na ziemię, kopnął mnie w brzuch, bardzo bolało, nim się obejrzałam zostałam kopnięta drugi raz, zapomniałam nawet o płaczu po moich policzkach już dawno leciały hektolitry łez, nie mogłam z bólu złapać powietrza, kopnął i jeszcze raz tym razem w żebra, nie obeszło się od jęknięcka z bólu, poczułam krew w buzi, wyplułam ją na ziemię.
-I po co ci to było?- złapał mnie za szyję i pociągnął po ścianie do góry, myślałam że tylko chce żebym wstała ale ja wisiałam, nie mogłam dotknąć stopami ziemi, odruchowo objęłam rękami jego chciałam żeby mnie puścił, ale wiadomo że na marne. Łapałam łapczywie powietrze, cała byłam zapłakana, spojrzałam na niego
-Proszę daj mi spokój, będę już grzeczna- powiedziałam z odstępami łapiąc powietrze
-Jakoś nie mogę ci już wierzyć, wiesz że twoje życie zależy teraz tylko i wyłącznie ode mnie?
-Błagam- znów po moich policzkach spływały łzy. Puścił mnie, upadłam na ziemię, nabierając powietrza. Pchnął mnie nogą tak, że przewróciłam się na plecy. Usiadł okrakiem na mnie, podniósł bluzkę do góry i przejechał ręką po brzuchu, pewnie już miałam siniaki. Tak to twoje arcydzieło, skurwielu. Wciągnęłam powietrze.
-Co boisz się? I dobrze- znów zaczęły z moich oczu płynąć łzy.
-Ale nie płacz już kochanie, zastanów się czasami dwa razy co masz zamiar zrobić, żebyś później nie musiała cierpieć.-nachylił się nade mną
-Ale następnym razem nie będę, aż taki delikatny jak dziś.- powiedział mi do ucha i otarł wierzchiem dłoni łzy. Jaki delikatny, jeśli ty to nazywasz delikatnością to ja wolę już umrzeć. Wstał zaczął kierować się do schodów, ja nie drgnęłam, wszedł po schodach otworzył drzwi, po tym tylko słyszałam zamknięcie i przekręcenie kluczyka. Nie mam siły się ruszyć, czuje się koszmarnie, dlaczego akurat to mnie musiało spotkać, przecież nikomu nie zrobiłam krzywdy, nie zawiniłam w niczym, żeby teraz tak cierpieć... Odwróciłam się na bok i zasnęłam.

--------------------------------------------------

Wasz wyczekiwany rozdział kochani, mam nadzieję że się spodobał. Dziękuję bardzo za gwiazdki i komentarze. ❤

NieznajomyWhere stories live. Discover now