Rozdział 7

20.9K 629 52
                                    

Osunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać jak małe dziecko, nie mam już siły na to, przerasta mnie to, dlaczego akurat to ja musiałam być porwana.

***
Resztę dnia spędziłam w pokoju, leżąc i wypłakując się w poduszkę, nie miałam już siły, co mnie jeszcze czeka, ile będę jeszcze musiała wycierpieć... Moje rozmyślania, przerwało skrzypienie otwieranych drzwi, nie miałam nawet ochoty patrzeć kto przyszedł, leżałam plecami do drzwi, czy ten ktoś mógłby sobie pójść. Drzwi się zamknęły, a osoba która znajdowała się w pokoju okrążyła łóżko i ukucnęła przede mną, był to Joe z jednej strony się cieszyłam bo wiedziałam, że mi nie zrobi krzywdy, z drugiej nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Zaczesał mi kosmyk włosów za ucho.
-Chodź coś zjeść, nie jadłaś dziś prawie cały dzień , tylko śniadanie...- czyżby się mną przejmował. Kiwnęłam przecząco głową, że nie mam ochoty.
-Nie każ się prosić, Nathan się zdenerwuje.- miałam to gdzieś, że będzie na mnie wkurzony, nie odezwałam się słowem.
-Jak chcesz mała, tylko żeby później nie było, że nie ostrzegałem.- westchnął, pogłaskał mnie po głowie i wstał, udając się do drzwi, jeszcze chwilę stał, może myślał że zamienię zdanie, po czym wyszedł zamykając cicho drzwi. I tak przez gardło by mi nic nie przeszło. Leżałam tak zastanawiając się czy dobrze zrobiłam. Wreszcie stwierdziłam, że pójdę się umyć, wstałam udając się do szafy, otworzyłam ją i wyciągnęłam piżamę, zamknęłam szafę i już miałam iść w kierunku łazienki, kiedy usłyszałam kroki na schodach, może to nie Nathan idzie, oby tylko nie on. Stałam tak w bezruchu, kiedy drzwi się otworzyły, a w nich stanął właśnie on, serio zawsze muszę mieć pecha. Zamknął drzwi, a ja nie wiedziałam co mam zrobić, stałam tak i patrzyłam się jak idzie w moim kierunku, serce zaczęło mi szybciej bić, nogi były jak z waty, pamiętaj Cornelia nie możesz okazać słabości, musisz być twarda, pomyślałam że go wyminę i pójdę w stronę drzwi, jednak gdy byłam już koło niego poczułam rękę na talli i pchnięcie na szafę, to bolało, czy on zawsze musi być taki bez uczuć, jego dłonie unieruchomiły moje, syknęłam z bólu, bo nadal mnie bolał nadgarstek, chyba zauważył to bo się podle uśmiechnął, jedną ręką trzymał moje ręce, a drugą ręką sięgnął po coś do kieszeni, wyciągnął z niej, zaraz to był scyzoryk, przyłożył mi go do twarzy i zaczął jeździć po policzku z góry na dół.
-Mówiłem ci, że masz przestać mnie denerwować, bo to się źle dla ciebie skończy, ale ty chyba wolisz testować moją cierpliwość.- zaczął zjeżdżać, nożykiem w dół mojego ciała. Oczy momentalnie zaszły mi łzami.
-Nathan proszę cię, daj mi spokój...- powiedziałam przez płacz, miałam być silna, a co poddałam się...
-A ile razy ja ciebie prosiłem?- zaczął jeździć mi przedmiotem po brzuchu, wciągnęłam powietrze, tak włożył rękę pod bluzkę.
-Nie słuchałaś mnie, więc ja teraz ciebie też nie będę słuchał.- pocałował mnie w szyję.
-Proszę cię będę już grzeczna.- fala łez zalała moja twarz, cała się trzęsłam.
-Czyżbyś z zadziornej nastolatki, stała się posłuszną dziewczynką?- wiedziałam, że się uśmiecha, czułam to na swojej szyi. Wyciągnął rękę z pod bluzki i schował scyzoryk do kieszeni, puścił moje ręce, a swoje dał po obu stronach mojej głowy, patrzył się na mnie, przeszywał mnie na wylot tym swoim lodowatym wzrokiem. Otarł łzy ręką z mojego policzka.
-Ostatni raz cię ostrzegam, słońce.- powiedział prosto w moje usta. Osunęłam się po szafie, zwijając w kłębek, minęło kilka sekund, a on dalej stał nade mną.
-A teraz pójdziesz coś zjeść.- pociągnął mnie za rękę do góry. Chwycił za nadgarstek i szedł w stronę drzwi, znów syknęłam z bólu. Odwrócił się i popatrzył na mnie, moje oczy się zaszkliły. Puścił moją rękę i udał się w kierunku drzwi, otworzył je i zatrzymał się patrząc na mnie, pewnie czeka, aż łaskawie wyjdę, bez słowa ruszyłam w stronę drzwi, zeszłam po schodach do kuchni, tam siedział Joe.
-Hej, mała.- uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech, i usiadłam naprzeciw niego.
-Co ci się stało w rękę?- pewnie zobaczył, że mam opuchniętą, co mam mu powiedzieć, że Nathan mi ją wykręcił.
-Nie twoja sprawa!- powiedział Nathan wchodząc do kuchni. Pewnie Joe się zorientował, że to on mi to zrobił.
-Co ty jej zrobiłeś, jak jutro pójdzie z tą ręką na kolację, przecież ma całą opuchniętą, do reszty już zgupiłeś?!- chyba Joe też się wkurzył.
-Zamknij się już.- wyszedł też wkurzony z kuchni. Joe wstał, otworzył szafkę, po czym podszedł do mnie.
-Pokaż mała tą rękę- podałam mu ją, po chwili nałożył na nią jakaś maść nie obeszło się bez syknięcia.
-Wiem, że boli jeszcze chwilkę, wytrzymaj.- skończył nakładać maść, owinął mi ją w  bandaż i puścił.
-Dziękuję - powiedziałam po cichu. Pochował rzeczy, wstawił wodę, i zaczął robić kromki, ja nie miałam siły na nic, po prostu tak siedziałam w bezruchu.
-Proszę- położył przede mną talerz z kanapkami.
-Dzięki- wzięłam pierwszą kanapkę, po chwili położył przede mną herbatę, uśmiechnęłam się tylko lekko, usiadł na przeciw mnie, kiedy skończyłam włożyłam naczynia do zmywarki szłam w kierunku schodów, ale zatrzymałam się
-Dobranoc Joe- odwróciłam się w jego stronę.
-Śpij dobrze mała- uśmiechnął się. Poszłam schodami do góry, wzięłam piżamę z pokoju i udałam się do łazienki, dziś wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w czyste rzeczy i poszłam do pokoju. Nikogo nie było na moje szczęście oczywiście, położyłam się do łóżka, leżałam twarzą do okna patrząc na księżyc, nie mogłam zasnąć.

NieznajomyWhere stories live. Discover now