19. WHERE ARE U?!

509 11 5
                                    

Nottown: Który to hotel?

Mickeyxoxo: Pisałem ci na kartce

Nottown: Czekaj, mam

Nottown: Zejdź po mnie na dół

Nottown: ONI NIE CHCĄ MNIE WPUŚCIĆ DO ŚRODKA BO MAM BLUZKĘ 5SOS

Mickeyxoxo: Idę marudo, poczekaj

Nottown: Luke już po mnie przyszedł

***
Zostałam przyciągnięta do uścisku.

- Cześć pingwinie - roztrzepałam mu jego idealnie ułożone włosy.

- Hej niszczycielko moich włosów... - mruknął Luke i zaczął od nowa je układać.
Uśmiechnęłam się i trochę poprawiłam mu je.

- Idziemy do Michaela? - zapytałam

- Jasne, zakochaniec już na ciebie czeka. - odpowiedział mi, na co przewróciłam oczami i poszłam razem z nim do pokoju.

Michael siedział na kanapie z telefonem w dłoni i obrażoną miną. Usiadłam obok niego i go przytuliłam.

- Hej Mikey. - przywitałam się, ale on nie odpowiedział - Clifford! - sztrunęłam go w ramię

- Odczep się ode mnie, idź do Luke'a.

- Zazdrosny?

- Niby ja? Jasne. - prychnął i odsunął się ode mnie.

- Oh, okey, jak chcesz. Idziemy już?

- Mhm. - mruknął. Jakąś chwilę później siedzieliśmy już na backstage'u.

Siedziałam obok Michaela, który cały czas robił coś w telefonie kompletnie mnie ignorując. Zdenerwowałam się, bo zaprosił mnie na koncert, wpuścił za scenę, a słowem się nie odezwie.

- Będę tutaj, czy przed sceną? - zapytałam, i czekałam, aż Mike mi odpowie.
On dalej mnie ignorował, więc odezwał się Luke.

- Będziesz przed sceną, na płycie, a potem tu wrócisz.

- Jasne, dzięki. - uśmiechnęłam się do niego.

Jakiś czas później stałam już przed sceną. W sumie nadal nie docierało do mnie, że jestem na koncercie swoich idoli, jak i jednocześnie przyjaciół. Chłopacy zarażali wszystkich pozytywną energią. Po skończonym koncercie wszyscy zaczęli się pchać do wyjścia.
Ja byłam gdzieś ściśnięta pomiędzy tymi ludźmi. Kiedy trafiliśmy na hol, zaczęło mi się robić słabo.

Starałam przepchnąć się między tymi wszystkimi fanami, niektórzy nawet starali się mi pomóc. W końcu trafiłam na pusty kawałek holu i usiadłam pod ścianą starając się unormować swój stan, jednak potrzebowałam swoich leków, które zostały w plecaku na backstage'u.

Wyciagnęłam telefon z zamiarem napisania do któregoś z chłopaków, ale chwilę później przyszli ratownicy.
Siedziałam z nimi na tym holu chyba dłuższą chwilę, ponieważ potem usłyszałam krzki.

- SYDNEY! GDZIE JESTEŚ?! - usłyszałam głos Michaela

Po tym, jak mój stan się poprawił ratownicy poszli, a Michael uparł się, że zawiezie mnie do domu.

- Umiem chodzić... - mruknęłam, kiedy chłopak mnie podniósł.

- Jutro przyjadę do ciebie, to pogadamy, okey?

- Jasne. Do jutra. - odpowiedziałam, a on pocałował mnie w policzek i poszedł.

~~~~~~~

Dawno mnie nie było ;)

XOXO BYE, MICHAEL || M.C.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz