Rozdział XXIX

703 57 20
                                    


- Daleko jeszcze? - spytał po raz kolejny Minho.

- Jeśli jeszcze raz o to spytasz to ci przywalę - odpowiedziała żartobliwie Brenda.

Spojrzałam na przyjaciela i lekko się uśmiechnęłam. Doskonale go rozumiałam, zresztą cała nasza czwórka miała podobne odczucia. Byliśmy w Nervis niespełna kwadrans, a nie dało się nie zauważyć, że od momentu naszego przybycia, w mieście zrobiło się poruszenie. Wędrując pomiędzy blokami mieszkalnymi, natknęliśmy się na kilkanaście osób. Reakcja wszystkich była identyczna. Ci którzy mieli więcej wyczucia, po obrzuceniu nas spojrzeniem, szybko odchodzi zawzięcie o czymś dyskutując. Pozostali po prostu przystawali, nie siląc się na ukrywanie zainteresowania naszymi osobami. O ile na początku myślałam, że przesadzam, o tyle teraz byłam już pewna, że coś jest nie tak. Jedyne o czym w tym momencie myślałam, to jak najszybsze zejście z pola widzenia tych ludzi. Chciałam się znaleźć gdzieś, gdzie nie będzie nikogo poza moimi przyjaciółmi.

- Dlaczego tak się na nas gapią? - spytał Thomas, zadając tym samym pytanie, które nurtowało mnie od dłuższej chwili.

- Pewnie dlatego, że jesteśmy tacy piękni - zakpił Minho, wywołując uśmiech na mojej twarzy.

- Nie schlebiaj sobie - mruknęła Brenda, ale kąciki jej ust zadrgały.

- Wszyscy tutaj już wiedzą o waszej ucieczce z organizacji - wyjaśnił Charlie - Do tego Thomas i Malia są prawdziwymi gwiazdami.

- Oczywiście tylko dla części mieszkańców, reszta chce was zabić - dodała Brenda, wzruszając ramionami.

Spojrzałam na brunetkę i zmarszczyłam brwi. Czasami miałam problem z poznaniem kiedy żartuje, a kiedy mówi całkiem poważnie. I dlaczego ktoś miał uważać nas za gwiazdy? Jeśli znałabym tylko część naszej historii i tak jak większość sądziła, że jedyne co zrobiliśmy to wsadzenie niewinnych osób do labiryntu, pewnie trzymałabym z tą drugą grupą.

- Przecież żartuje, zachowujecie się tak, jakby ktoś wsadził wam kołek w tyłek - powiedziała Brenda, wywracając oczami.

- Wybacz, że nie łapiemy tych słabych żartów. My zawsze staramy się trzymać, jakiś poziom - odparł Minho, udają że wzdycha.

- Naprawdę zaczynasz mnie wkurzać!

Brenda przystanęła i otworzyła usta z zamiarem dodania czegoś, ale zrezygnowała i ponownie nas wyprzedziła.

- Zresztą co oni nas interesują - rzucił Thomas - Chyba dbanie o opinie to ostatnie o czym ktokolwiek z nas teraz myśli.

- A powinni was interesować - rzuciła Brenda, otwierając bramę prowadzącą do wielkiego, nowocześnie wyglądającego domu.

- Ich wparcie będzie wam potrzebne w Denver - dodał szybko Charlie.

- Dlatego powalczycie o ich zaufanie, ale to dopiero wieczorem.

- Co takiego ma się wydarzyć wieczorem? - spytał Newt.

- Bal - odparła spokojnie Brenda, jakby to powinno być dla nas oczywiste.

- Chyba nie do końca pojmuje wasz tok myślenia - stwierdził Minho.

Brenda ponownie westchnęła i kartą otworzyła przezroczyste drzwi, prowadzące do wnętrza budynku. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, uderzył w nas słodkawy zapach unoszący się w powietrzu. Nie byłam w stanie zidentyfikować co to za zapach, ale przyjemnie drażnił nozdrza. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znajdowaliśmy się w ogromnym holu. Naprzeciwko nas umieszczone były drewniane schody prowadzące na piętro. Po prawej stronie od drzwi, był wielki salon, prowadzący na równie duży taras. Całość była utrzymana w stonowanych barwach. Na parterze bezkonkurencyjnie wygrała biel, przełamana czarnymi i czerwonymi elementami w postaci mebli, czy zasłon. Po naszej lewej stronie umieszczone były drzwi, zapewne prowadzące do kolejnego pokoju.

I always remember you || The Maze RunnerWhere stories live. Discover now