Rozdział XXI

740 66 2
                                    


- Wreszcie! - warknął Minho, gdy razem z Newtem wróciliśmy do miejsca, gdzie mieliśmy się spotkać.

- Dłużej się nie dało? - spytał zerkając na nas, ale po chwili machnął rękę i przeniósł wzrok na mapę, którą zapewne wcześniej rozłożył na stole.

- Znalazłeś drogę do Denver? - spytałam szybko momentalnie znajdując się obok przyjaciela.

- Tak.

- O ile ta droga jeszcze istnieje - wtrąciła Teresa, którą dopiero teraz dostrzegłam. Zapewne rona i Thomas wrócili wcześniej, niż ja i Newt.

- Istnieje - powiedziałam stanowczo.

- Nie wierzę, że to mówię - Minho chrząknął i otarł czoło z potu - Ale zgadzam się z Teresą. Nie mamy, żadnej pewności, że ta droga jeszcze istnieje.

- Hej! Przecież nie potrzebujemy betonowego chodnika i znaków informujących nas jak dotrzeć do miasta. Musimy być zorientowani w terenie - powiedział Thomas, który zaczął grzebać w przyniesionych przez nas rzeczach. - Wiemy gdzie mamy się kierować i to chyba najważniejsze - dodał przenosząc wzrok na mnie i prawie niedostrzegalnie kiwnął głową.

Wiedział że się martwię i chciał mnie odrobinę uspokoić, ale prawda była taka, że nie mieliśmy czasu na błędy. Pomylenie kierunku i kilkudniowa wędrówka donikąd mogła nas kosztować życie i cenne godziny, których nie mieliśmy. Newt powinien jak najszybciej dostać lekarstwo. Lekarstwo, którego nie mieliśmy. Pieprzony lek, który nawet nie istniał. To brzmiało, jak kiepski żart. Tak samo, jak to że to ode mnie i od Thomasa, zależało życie Newta. Jeśli nie dotrzemy do Denver, stracimy go.

- Wiemy co mamy robić. Przebieramy się, pakujemy i ruszamy w drogę - zarządził Minho, składając mapę i wpychając ją do tylnej kieszeni spodni.

Gdy wszyscy zabrali się za szykowanie do wędrówki, coś mi się przypomniało. Charlie dał mi przecież tablet i teczkę pełną dokumentów. To mogło okazać się niezwykle istotne.

- Zaraz wracam! - krzyknęłam i zanim zaskoczeni przyjaciele, zdołali wydusić z siebie chociażby słowo, rzuciłam się biegiem w stronę wschodniej części budynku. Po niespełna dwóch minutach, dotarłam do pomieszczenia w którym znajdowaliśmy się kilka godzin wcześniej. Rozejrzałam się i niemal od razu dostrzegłam czarną torbę, leżącą dokładnie w miejscu w którym ją zostawiłam. Zajrzałam do środka, zawartość się zgadzała. Więc, albo Charlie jej nie zauważył po naszej kłótni, albo celowo zostawił mi całą dokumentację. Gdy uniosłam torbę do góry, wypadła z niej mała karteczka. Podniosłam ją do góry i bez problemu odczytałam napis:

"Spróbuj zrozumieć. Przepraszam."

Przygryzłam wargę, przez chwilę zastanawiając się nad przekazem tych słów. Kto je napisał? Pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl był Charlie, ale przecież on nie mógł przewidzieć, że tak rozwinie się sytuacja? A może od początku to planował? Może wiedział, że jeśli powie mi prawdę, tak to się skończy. Westchnęłam bezgłośnie i schowałam torbę do plecaka, póki co nie chciałam pokazywać reszcie zawartości. Najpierw sama muszę spróbować to zrozumieć.

-MALIA!

Słysząc wrzask Minho niemal od razu zerwałam się z miejsca i ruszyłam biegiem w stronę z której przyszłam. Miałam wrażenie, że droga powrotna zajęła mi dosłownie kilka sekund.

- Co ty robisz do cholery?

- Myślałam, że kogoś usłyszałam - skłamałam, ale szybko zdałam sobie sprawę, że to nie był dobry pomysł.

- I poleciałaś sama to sprawdzić? Geniusz - warknął Minho.

Newt posłał mi zdziwione spojrzenie, byłam prawie pewna że mi nie uwierzył, jednak po chwili kiwnął głową.

- Lepiej już chodźmy - zarządził Thomas i wszyscy zgodnie ruszyliśmy w stronę wyjścia.

Gdy znaleźliśmy się na powierzchni, uderzyło w nas potworne zimno. Był środek nocy, a my jeśli nie liczyć praktycznie przykrytego piachem centrum, znajdowaliśmy się po środku niczego. Gdyby nie księżyc, nie widzielibyśmy praktycznie nic. Thomas jakby czytając mi w myślach, wręczył każdemu z nas latarkę. Otuliłam się szczelniej bluzą, lewą rękę włożyłam do kieszeni bluzy, a w drugiej trzymałam latarkę.

- Lepiej nie będzie, no to w drogę - rzucił w swoim stylu Minho i ruszył naprzód. Thomas szybko zrównał się z nim krokiem i po chwili zaczęli o czymś dyskutować. Nawet nie miałam siły ich słuchać. Po jakimś czasie, nasza grupa odrobinę się rozdzieliła. Tommy i Minho szli kilkanaście metrów z przodu, Teresa w środku, a ja i Newt odrobinę z tyłu. Mimo to nie rozmawialiśmy. Od kilkunastu minut nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa. Jedno spojrzenie na blondyna wystarczyło, bym wiedziała że jest tu obecny tylko ciałem. Był pogrążony w myślach i to na tyle, że nawet moje chrząknięcie nie zwróciło jego uwagi. Postanowiłam zamilknąć i dać mu chwilę tylko dla siebie. Sama na chwilę się odłączyłam, próbując sobie wszystko poukładać. Chociaż czy mogłam coś więcej wymyślić? Czy mogłam robić coś więcej poza zadręczaniem się? Nie mogłam zrozumieć, jak los może być cholernie niesprawiedliwy. Ucieczka z labiryntu miała być dla nas początkiem lepszego życia, a tymczasem wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało. W Strefie przynajmniej Newt był bezpieczny! Nie był chory. Ta przeklęta Pożoga nie wybrała go sobie za cel. A teraz? Teraz musiałam żyć ze świadomością, że w ciele Newta rozwija się to paskudztwo. Że z każdym dniem, godziną, minutą będzie chciało przejąć nad nim kontrole. Zniszczyć Newta, którego znam. Obiecał, że mnie nie zostawi, ale w tej kwestii mu nie ufałam. Gdyby powiedział mi to zanim dowiedział się o chorobie, byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie i ufałabym mu bezgranicznie. Jednak teraz sytuacja uległa zmianie. Wiedziałam, że jeśli uzna, że nie radzi sobie z walką z Pożogą, odejdzie. Zostawi nas, żeby nas chronić. Miałam nadzieję, że nigdy nie dojdzie do tej chwili, a zanim choroba naprawdę zacznie mu się wdawać we znaki, odzyskam pamięć i będziemy mogli zaaplikować mu lek. Jednak w tym wszystkim było tyle niewiadomych, że miałam wrażenie, że coś skręca mnie w środku. Tyle rzeczy mogło pójść nie tak. Wystarczy, że się zgubimy, albo dopadnie nas DRESZCZ. Czy cokolwiek innego, co sprawi że zboczymy z trasy. To wszystko było tak cholernie ciężkie.

Zagryzłam wargę i otarłam dłonią twarz. Miałam wrażenie, że nikt nie potrafi mnie zrozumieć. Od nadmiaru uczuć zaczęło mi się kręcić w głowie. Żadne słowa nie potrafią opisać tego, co teraz czułam. Złość, smutek, rozgoryczenie. Zerkając na Newta zastanawiałam się, czy to nie są ostatnie chwile, które spędzimy razem. Dlaczego mielibyśmy mieć tak mało czasu? Przecież to niemożliwe... On nie zginie dlatego, że ktoś tego chce. Nie pozwolę na to.

I always remember you || The Maze RunnerWhere stories live. Discover now