40

940 133 141
                                    

Michael ze zmęczeniem rozejrzał się po garderobie, nie zauważając nikogo wewnątrz. Właśnie skończyli kolejny koncert i jedyne, o czym marzył artysta, było wygodne łóżko.

I Luke.

Luke, który właśnie wszedł do tego samego pokoju, w którym obecnie znajdował się Michael. Byli sami i Mike nie mógł nic poradzić na myśli, które pojawiły się w jego umyśle, wizje, które mogłyby się spełnić, gdyby tylko byli razem.

-Gdzie Cashton? - zapytał Luke ostrożnie.

-Pewnie się gdzieś pieprzą, jak zwykle. - odparł Mike swobodnie, podnosząc się z kanapy, na której siedział do tej pory.

Luke przytaknął nerwowo i postanowił opuścić garderobę. Nadal nie rozumiał swoich uczuć, nie rozgryzł także Michaela, dlatego bał się przebywać z nim sam na sam. Co prawda byli niemal nierozłączni, jednak zawsze w pobliżu znajdował się ktoś inny, co powstrzymywało go od robienia głupot. Nie chciał znów poczuć się wykorzystany i odstawiony na bok.

Michael, widząc kroki swojego młodszego przyjaciela, nie myśląc zbyt wiele, ruszył w tym samym kierunku, przytrzymując drzwi, tak, aby Luke nie mógł wyjść. Nie chciał już dłużej niczego ukrywać, nie chciał już uciekać. Chciał móc nazywać Luke'a swoim. W końcu to przez niego Michael jest gejem, blondyn jest teraz na niego skazany.

-Luke, zaczekaj. Chcę ci coś powiedzieć. -zaczął Michael cicho, krzywiąc się delikatnie, kiedy Luke odsunął się od niego. Gdy zorientował się, że nie ma szans opuścić pomieszczenia, westchnął i usiadł na kanapie, spuszczając wzrok na swoje kolana.

-Nawet nie wiem, od czego zacząć. - Michael zaśmiał się nerwowo, wycierając spocone dłonie o materiał spodni. Podszedł bliżej siedzącego blondyna, aby wszystko dokładnie słyszał, zachowując jednak pewną odległość. Nie chciał go teraz wystraszyć czy naciskać na niego.

-Powinienem cię przeprosić, za to, że nie powiedziałem ci od razu o tamtym pocałunku. Problem w tym, że byłem zbyt wielkim tchórzem. Zaprzyjaźniłem się z rozczarowaniem i przestałem wierzyć, że jeszcze przytrafi mi się coś dobrego, jak ty. Stałem się tak dobry w mówieniu kłamstw, że nawet sam zacząłem w nie wierzyć.

Zawsze robiłem głupie rzeczy, przez które nienawidziłem siebie jeszcze bardziej, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że nie mogę dłużej oglądać cię tylko jako przyjaciela, to boli znacznie bardziej, niż powinno. Chcę ci powiedzieć tyle rzeczy, których nie miałem okazji powiedzieć wcześniej.

Nigdy nie miałem okazji powiedzieć ci, jak pięknie wyglądasz na scenie, kiedy oświetla cię jedynie blady reflektor i nagle jedyne, o czym mogę myśleć, jest kształt cienia, rzucanego przez twoje rzęsy na policzki. To, jak promienie spotykają twoje ciało w sposób, którego nie mogę opisać słowami, ale wciąż próbuję. Sprawiają, że czujesz się taki żywy, jakby scena była dla ciebie stworzona.

Nigdy nie miałem okazji budzić cię małymi pocałunkami, szeptać ci do ucha słodkie głupoty, jak to robią kochankowie. Słuchać spokojnego bicia twojego serca pod miękką pościelą, próbując nie zasnąć, aby móc wpatrywać się w twoją twarz, bojąc się, że gdy zamknę oczy, ty znikniesz. Zawsze rano budzę się samotnie, uświadamiając sobie, jak wielkim idiotą jestem.

Będąc szczerym, jedyne czego pragnę to trzymać cię w swoich ramionach, kiedy zachodzi słońce i nie puszczać, dopóki nie wstanie. Twój dotyk jest jedyną rzeczą, którą mogę czuć, od kiedy dotknąłeś mnie po raz pierwszy.

Nigdy nie miałem okazji odkryć wszystkich twoich wad, bo nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Wszystkie te małe rzeczy sprawiają, że jesteś sobą, a jesteś najwspanialszym dziełem sztuki, jakie przyszło oglądać moim oczom, więc będę kochał je wiecznie. Bo kocham ciebie.

Kocham sposób, w jaki twoje ciało układa się obok mojego, jakbym był jedynym źródłem ciepła i twoją bezpieczną przystanią. Kocham to, jak zawsze trzymasz się blisko mnie, kiedy spacerujemy nocą po pustych ulicach. Kocham, jak twoje oczy błyszczą, kiedy jesteś szczęśliwy albo podekscytowany. I jedyne czego chcę, to abyś czuł to samo, chcę być twoim wyobrażaniem wieczności, bo 'zawsze' nie jest wystarczająco długie.

Chcę być obrazem wszystkiego, na co myślisz, że nie zasługujesz, głosem wszystkiego, co ktoś kiedykolwiek powiedział, że nie możesz tego osiągnąć. Bo prawda jest taka, że możesz zdobyć wszystko, o czym miałeś odwagę marzyć. Chcę, żeby twój świat zaczynał się i kończył na mnie.

Wiem, że się boisz i wiem, że myślisz, że jesteś sam, ale nie jesteś. Nigdy nie trać wiary w to, że kiedyś dostaniesz to, na co zasługujesz. Że ktoś pokocha cię tak mocno, że byłby w stanie oddać ci cały świat. Może wtedy zapomnisz o wszystkich swoich lękach. Bo masz mnie.

Co mam zrobić, żebyś w końcu mnie zauważył? Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Czekam na dzień, kiedy chwycisz mnie za rękę i odejdziemy do miejsca, gdzie nikt i nic nie będzie mogło nam przeszkodzić. Bo nawet jeśli nasza miłość nie będzie trwać wiecznie, nadal będę obok ciebie, aż do końca. Kocham cię, Luke'u Hemmingsie.

Michael zakończył swoją przemowę, ocierając łzy z policzków. Powoli spojrzał na Luke'a, który także płakał i wpatrywał się w Michaela w szoku. Michael wyłożył swoje serce na tacy i podał je blondynowi, teraz od niego zależało, co z tym zrobi.

Mike czekał, z każdą sekundą będąc coraz bardziej zdenerwowanym. Miał nadzieję, że Luke powie coś, cokolwiek, co upewni Michaela w przekonaniu, że dobrze postąpił. Że Luke choć w niewielkim stopniu odwzajemnia jego uczucia. Nic takiego się jednak nie wydarzyło.

Zamiast tego, Luke poderwał się z miejsca, po czym wybiegł z garderoby, zostawiając Michaela samego ze złamanym sercem i mokrymi policzkami.

*

ja mówię muke is

wy mówicie dead

MUKE IS....

candy crush // mukeWhere stories live. Discover now