Dziewięć

14.6K 684 73
                                    

Irytujący dźwięk budzika, wybudził mnie ze snu. Jęknęłam sfrustrowana, a tak bardzo chciało mi się spać. Wyłączyłam alarm i spojrzałam na budzik. Była trzecia w nocy. Przetarłam oczy ręką i podniosłam się z łóżka. Leniwie wybrałam ciepłe rzeczy i ruszyłam do łazienki. Cała zaspana weszłam do kabiny prysznicowej i zażyłam letniej kąpieli. Ubrałam się w ciepły biały sweter i do tego jakieś czarne spodnie. Rozczesałam włosy, umyłam zęby i wyszłam do kuchni. Zrobiłam sobie gorącą herbatę, wsypałam jedzenie jeszcze śpiącej Raci.

Siedząc przed wyspą kuchenną, uświadomiłam sobie, że moje życie przebiega taką rutyną, że aż zrobiło mi się nie dobrze. Wstaje rano o tej samej godzinie, idę do radia, potem muszę się użerać z osobami w studio, wracam do domu, jem obiad, pokręcę się po mieszkaniu, a na końcu idę spać. I tak dzień w dzień. Dzisiaj mamy piątek, co oznacza, że przyjeżdża Weasel.

Dotarłam do budynku radia, około za dwadzieścia piątą. Leniwie mówiłam do wszystkich "dzień dobry" i potoczyłam się do pokoju nagrań. Niedługo po mnie przyszedł również zaspany Andre.

– Gotowa na niezwykłą wiadomość? – zapytał podając mi ciepły kubek herbaty.

– Zależy na jaką?

– Niezwykłą. – wyszczerzył się. – Dzisiaj zaczynamy z ploteczkami i tak już co piątek.

– Że co? – wystawiłam język, bo niestety oparzyłam sobie to wrzącą herbatę.

– No przecież powiedziałem. Zamieniają nasz program w jakąś telenowele dla ubogich. – usiadł na swoim miejscu i oparł głowę o swoje dłonie.

– Przypominam, że po części jesteśmy ubodzy. – mruknęłam. – Ubodzy w swoją życie prywatne.

– Święte słowa Soph. – roześmiał się.

*
Ostatnie sekundy programu, minęły okropnie szybko. Pożegnaliśmy się z słuchaczami i spojrzeliśmy na naszą załogę, jednak coś mi nie pasowało. Dokładniej było o jedną osobę za dużo, w dodatku nikt z dalszej załogi nie zainteresował się skończeniem programu. Całe szczęście, że przejął ktoś tam w kolei dalszy ciąg programów radia, bo byśmy tu mieli minutę zupełniej ciszy, a to nie było by dobre.

Spojrzałam na Andre, który nic sobie z tego nie robił, zjadł ostatniego pączka, dopił kawę i spojrzał na mnie.

– To co idziemy? – podał mi teatralnie rękę, pomagając wstać.

– Życie prywatne wzywa.

– Moja jedyna miłość i żona, zapraszamy na kolacje w niedzielę. – natychmiast na niego spojrzałam i się zatrzymałam.

– Dziękuję za zaproszenie, ale nie jestem pewna czy przyjdę. Weasel przyjeżdża. – wyjaśniłam. – Ale może wy przyjedziecie do mnie.

– Spytam i dam Ci odpowiedź. – uśmiechnął się i ruszył do wyjścia.

– Naprawdę jako pierwszą stawiasz swoją kotkę? A co się stało z twoją żoną.

– Przestała być tą pierwszą, jak postraszyła mnie teściową i matką. – machnął ręką i mnie przytulił. – Do niedzieli, Sophie.

– Cześć. – patrzyłam na znikającą posturą Andre. Spakowałam swoje wyjęte rzeczy do torby - okazała się bardziej praktyczna niż kieszenie - i zakładając buty, które zdejmowałam podczas prowadzenia programu, wyszłam z pokoju.

Kiedy mało co nie oberwałam drzwiami w twarz, usłyszałam znajome chichoty. Podniosłam wzrok i po raz kolejny zamarłam. Razem z moim zespołem, siedział Clark. Kiedy oprzytomniałam ruszyłam na korytarz ignorując roześmianą czwórkę osób, które nawet mnie nie zauważyły.Przycisnęłam przycisk od windy i uporczywie czekałam, aż łaskawie winda przyjedzie. Kiedy drzwi windy się zaczęły otwierać, usłyszałam wołanie.

(Nie) Powiem TakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz