MARINETTE

Gdy Adrien poprosił, żebym do niego poszła, zdębiałam. Myślałam, że powiemy o nas jedynie naszym rodzicom i przyjaciołom. A nie tak od razu z grubej rury, ale niech będzie. Zanim tam do niego poszłam, spojrzałam na nasze mamy. Twarz pani Aurelii wyrażała szok i niedowierzanie. Natomiast mojej smutek. Chyba były pewne, że blondyn przygruchał sobie jakąś modelkę. Jedynie pan Gabriel delikatnie się uśmiechał.

Podeszłam do mojego chłopaka. Adrien chwycił mnie za dłoń i pocałował ją, patrząc mi głęboko w oczy. Odłożył mikrofon i się uśmiechnął.

- Marinette, jesteśmy z sobą już pół roku i kocham cię nad życie, ale nie chcę, żebyś dłużej była moją dziewczyną. - zrobił pauzę, a moje serce stanęło. Byłam pewna, że gdybym była podłączona do monitora rejestrującego jego czynność, to pokazałby się płaski zapis. Blondyn sięgnął do kieszeni i coś z niej wyciągnął. Nagle uklęknął przede mną, a ja chyba zrozumiałam, co on wyprawia. Nadal trzymał moją dłoń i szeroko się uśmiechał. W jego oczach widziałam stres. - Nie chcę, żebyś była dłużej moją dziewczyną, bo marzę, byś została moją żoną. - wyciągnął w moją stronę pierścionek z dużym diamentem. - Zostaniesz?

Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Nie potrafiłam się też ruszyć. Czułam jedynie, jak po moich policzkach spływają gorące łzy.

Otrząsnęłam się w końcu i rzuciłam chłopakowi na szyję, mocno go przytulając.

- Mówiłam ci już, że zadajesz głupie pytania. - wyszeptałam do ucha. - Tak, o niczym innym nie marzę.

Oboje klęczeliśmy. Adrien założył mi pierścionek na palec i pocałował. Wszyscy zgromadzeni zaczęli klaskać i wiwatować, jednak nie zwracałam na to uwagi. W tej chwili liczyliśmy się tylko my dwoje i nasza miłość. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu.

ADRIEN

ZGODZIŁA SIĘ! Jestem taki szczęśliwy. Objąłem moją narzeczoną ramieniem w talii i zaczęliśmy podchodzić do naszych rodziców.

- Chyba musimy uciekać. - szepnąłem, gdy zobaczyłem wyraz twarzy mojej mamy.

Była cała czerwona. Miałem wrażenie, że lada chwila z jej oczu zaczną ciskać błyskawice, a z uszu wyleci z głośnym świstem para wodna. Po raz pierwszy w życiu wystraszyłem się własnej rodzicielki.

- Wy dwoje. - wysyczała przez sztuczny uśmiech. - Do gabinetu ojca. W tej chwili.

Spojrzeliśmy po sobie. W oczach Marinette widziałem strach. Moje pewnie wyglądały podobnie. Nie puszczałem jej nawet na sekundę, chcąc dodać otuchy.

Weszliśmy do gabinetu taty i usiedliśmy na niewielkiej sofie. Dorośli stanęli przed nami i spojrzeli na nas wyczekująco.

- Wpadliście, tak? - odezwała się moja przyszła teściowa. - Stąd te zaręczyny?

- Co?! - pisnęła dziewczyna i się zaczerwieniła. Kocham te jej rumieńce.

- Marinette, jesteście dorośli i chyba nie musimy wam tłumaczyć, skąd się biorą dzieci. - odpowiedziała.

- Przecież chcieliście, żebyśmy wzięli ślub, więc nie wiemy, o co wam chodzi. - wtrąciłem się do rozmowy.

- Ale tak nagle? - moja mama również dołączyła. - Przez cały czas mówiliście, że nigdy ze sobą nie będziecie, a teraz odwalacie takie coś. - mówiła coraz szybciej.

- Od jak dawna to trwa? - zapytał tata.

Spojrzeliśmy po sobie i niepewnie przytaknęliśmy. Już czas wyjawić im prawdę.

Opowiedzieliśmy im o wszystkim. O Biedronce i Czarnym Kocie, o Miraculach, o kwami, o Akumach, o naszej miłości i o naszym związku.

Żadne z nich nie wydało się przejęte, że istnieje coś takiego, jak magiczna biżuteria i latające stworki.

- Aura. - pani Sabine mrugała szybko, żeby się nie rozpłakać. - Nasze dzieci poszły w nasze ślady.

- No wiem. - blondynka była bliska płaczu, a ja nic z tego nie rozumiałem.

-O co chodzi? - zapytała moja Księżniczka

Wtedy opowiedziały nam o Pawicy i Lisicy. I o wszystkim, co z nimi związane.

Moja mama obrończynią Paryża? Cóż, dziwne, że nie obróciła tego miasta w ruinę. Z tego, co wyłapałem z jej opowieści, nieraz była blisko, żeby to uczynić.

Podeszła do jednej z półek i zdjęła z niej jakiś gruby segregator. Po drodze do nas wyciągnęła jeszcze coś z szuflady.

- Wszystko jest gotowe. - rzuciła na nasze kolana ten diabelnie ciężki segregator, a do ręki mojej narzeczonej coś włożyła. - Ślub możecie wziąć nawet za tydzień.

- Co to za klucze? - zapytała Mari.

- To klucze od waszego mieszkania. - powiedziała wesoło moja mama. - Doczekamy się wnuków, to dostaniecie dom.

Pomocy.

👹👹👹

Teraz małe podsumowanie:

🔹3,14 tyś wyświetleń
🔹644 gwiazdki
🔹31 rozdziałów

Druga część Ślubna Gorączka

Nieświadomi ||Miraculous|| ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora