〰5〰

6.3K 423 63
                                    

MARINETTE

Od samego rana ten dzień zapowiadał się spokojnie; bezchmurne niebo, dość wysoka temperatura jak na środek marca, cisza i zero sprawdzianów. I nawet zdarzyło mi się nie zaspać. Tak, ten dzień zdecydowanie zapowiadał się spokojnie. Niestety chyba zapeszyłam, bo w tym momencie usłyszałam jakieś niepokojące hałasy, gdzieś z głębi szkoły. Aktualnie miałyśmy lekcję, dlatego zapytałam się, czy mogę wyjść do toalety, a kiedy uzyskałam pozwolenie, to wybiegłam szybko na szkolny korytarz i próbowałam zlokalizować epicentrum tych niepokojących dźwięków, które brzmiały, jakby ktoś rzucał garnkami.

Idąc dalej, dotarłam wreszcie na stołówkę. Schowałam się za jednym z masywnych filarów, które podtrzymywały strop i przyjrzałam się naszemu nowemu przeciwnikowi.

Kobieta, która grasowała po pomieszczeniu, miała na sobie ciemnofioletowy kucharski kitel, na głowie czapkę, a na twarzy maskę w tym samym kolorze, co reszta jej stroju. W dłoni trzymała tłuczek do ziemniaków, którym złowrogo wymachiwała. Z każdym jej zamachem z przedmiotu wylatywała jakaś żółtawa, lepka maź. Obstawiam, że ową mazią jest purée z ziemniaków.

Cholera, a ten dzień zapowiadał się tak spokojnie. Obowiązki wzywają. Wyjęłam telefon, przez który zawsze kontaktuję się z Czarnym Kotem i napisałam do niego wiadomość.

Ja: Akuma. Stołówka. Żeńska szkoła w centrum miasta. Szybko.

Pobiegłam szybko do składziku na miotły, gdzie przemieniłam się i wróciłam na poprzednie miejsce, zastanawiając się, czy zacząć walkę sam na sam, czy poczekać na mojego partnera. Chyba jednak powalczę sama.

ADRIEN

Siedziałem właśnie na chemii i pisałem sprawdzian, kiedy poczułem wibrację mojego drugiego telefonu, co oznaczało tylko jedno - Akuma. Moja Biedronsia nigdy nie pisze do mnie w innych sprawach. Wyjąłem telefon tak, żeby nauczycielka nie posądziła mnie o ściąganie i odczytałem wiadomość.

Moja Pani: Akuma. Stołówka. Żeńska szkoła w centrum miasta. Szybko.

Eh, choć raz mogłaby napisać, że mnie kocha albo, że tęskni. No trudno, obowiązki bohatera wzywają, a raczej moja Księżniczka mnie wzywa. Tylko co ze sprawdzianem? No nic, trzeba działać szybko. We wszystkich zadaniach wypisałem jakieś przypadkowe wzory, reakcje chemiczne, czy symbole, mając nadzieję na to, że chociaż w jakimś ułamku będą to dobre odpowiedzi. Wstałem i zaniosłem swoją pracę kobiecie.

- Adrien, co tak szybko? - zapytała mnie pani.

Chociaż była to moja ulubiona nauczycielka, to ja nie miałem czasu na pogawędki z nią.

- Tak jakoś. - machnąłem ręką. - Mogę wyjść wcześniej?

Kobieta się zgodziła, a ja tylko zgarnąłem moją szkolną torbę, w której zawsze siedział Plagg i wyszedłem pospiesznie z klasy. Zamknąłem się w jednej z kabin w toalecie i przemieniłem.

Może to egoistyczne, ale czasem tylko czekam, kiedy Władca Ciem kogoś zaatakuje, bo wtedy mogę się spotkać z moją dziewczyną.

Dotarłem na miejsce i z impetem otworzyłem dwuskrzydłowe drzwi.

- Twój książę przybył! - zawołałem wesoło, lokalizując Biedronkę.

- Niezwykła Biedronka! - krzyknęła, a smugi czerwonego światła przywróciły wszystko do ładu. - Jak widzisz, poradziłam sobie.

- Hej, mogłaś na mnie poczekać. - oburzyłem się. - Czy ja ci jestem jeszcze do czegokolwiek potrzebny?

Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu. Odwróciła się do mnie, a ja jak zwykle zatonąłem w jej niesamowitych oczach. Zaplotła ręce na moim karku i uśmiechnęła się niewinnie.

- Na moim miejscu zrobiłbyś to samo. - odparła po chwili ciszy.

- Ja nie potrafię łapać Akum, więc pewnie bym poczekał. - objąłem ją mocniej.

- Następnym razem poczekam. - złożyła na moich ustach delikatny pocałunek, a mnie jak zwykle było mało.

- Skoro urwałem się ze sprawdzianu z chemii, to może dasz się namówić na wagary? - miałem nadzieję, że się zgodzi, jakoś niespecjalnie miałem ochotę na powrót do szkoły.

- Zgoda, ale tylko na jedną lekcję, bo potem muszę wracać na geografię. Moja szkoła jrst na drugim końcu miasta, więc mamy dla siebie mało czasu.- objąłem ją z uśmiechem i razem wyszliśmy z tego wielkiego pomieszczenia, które jak mniemam, jest szkolną stołówką. Szliśmy objęci szkolnym korytarzem, a wszystkie pary damskich oczu zwrócone były na mnie. Słyszałem tylko: to Czarny Kot, to Czarny Kot. Na żywo jest jeszcze przystojniejszy. Ja rozumiem, że to jest żeńska szkoła, ale czułem się tam prawie jak jakaś atrakcja w zoo.

- Wybaczcie drogie panie, ale jestem już zajęty. - uśmiechnąłem się zadziornie i pocałowałem moją dziewczynę w policzek, i zauważyłem, jak jej twarz przyozdobiła purpura. Uwielbiam jej słodkie rumieńce.

Zaśmiałem się, kiedy do moich uszu doszły jęki zawodów otaczających nasz dziewczyn.

MARINETTE

Siedzieliśmy odcięci od świata na dachu katedry Notre Dame, a czas spędzony w jego ramionach niestety leci szybciej, niż powinien. Nim się obejrzałam, musiałam już wracać do szkoły. Niechętnie się z nim pożegnałam i wróciłam na zajęcia.

Lekcje mijały spokojnie, a Alya nie dawała mi spokoju.

- Szczęściara z tej Biedronki. - westchnęła Alya, a ja myślałam tylko o tym, jak powstrzymać moje rumieńce.

- Masz rację. - próbowałam powiedzieć to bez emocji, co chyba mi się udało. - Tworzą udaną parę.

- Nie było cię długo, gdzie ty się podziewałaś? - spojrzała na mnie spod swoich grubych szkieł. - Albo z kim? - poruszyła zabawnie brwiami.

- Po raz czwarty ci powtarzam, że zatrzasnęłam się w toalecie. - jęknęłam.

- Dobra, powiedzmy, że ci wierzę. - uff. - Teraz lepiej powiedz, co założysz na spotkanie ze swoim przyszłym mężem. - zaczęła się głośno śmiać.

- Nie dobijaj mnie. - ta dziewczyna mnie czasem załamuje. - Chyba będę musiała sobie coś uszyć, bo nie mam żadnej odpowiedniej sukienki na taką okazję. - westchnęłam zrezygnowana.

Przez ten czas nawet nie pomyślałam o moim ubiorze, ale właśnie w głowie pojawiła mi się kreacja idealna. Uśmiechnęłam się.

- Boję się twojego wyrazu twarzy. - Alya chyba się domyśliła, że na coś wpadłam.

- Jutro po szkole idziemy na zakupy. - złapałam przyjaciółkę pod ramię i wróciłyśmy na lekcję.

ADRIEN

Tak, jak prosiła mnie mama, wróciłem zaraz po szkole do domu, czego szczerze żałuję. Gdybym tylko wiedział, że tak będzie, to chętnie poszedłbym na szermierkę albo z Ninem gdzieś w miasto.

- To jest niemodne. - moja rodzicielka przeprowadzała istną rewolucję w mojej garderobie. Co chwilę rzucała we mnie jakimiś ubraniami. - To ma już miesiąc. - stałem już w stercie ubrań, która sięgała mi do kolan i nadal rosła. - W tym jest ci nie do twarzy. - czerwona koszula wylądowała na mojej głowie. - Synku, ty w ogóle nie masz się w co ubrać. - za jakie grzechy? Westchnąłem ciężko, dla świętego spokoju nie pozostało mi nic innego, jak tylko zgodzić się z nią.

- Tak mamo, teraz na pewno. - zdjąłem ubranie z twarzy.

- Kiedy oddamy wszystko biednym, to pójdziemy na zakupy. - odwróciła się do mnie. - A te nowe garnitury od ojca mają przywieźć dopiero jutro. - uśmiechnęła się do mnie. - Teraz czas na kolację. - zadowolona klasnęła w dłonie i wyszła.

👹👹👹

Nieświadomi ||Miraculous|| ✔Where stories live. Discover now