X: Latanie na wielkiej jaszczurce

8.9K 347 603
                                    

  Żeby nie było: W pewnym momencie mogą pojawić się przekleństwa. Jakby co, to ja ostrzegałam, ale i tak wiem, że większość was to nie obchodzi. 

Miłego czytania! :)

  _________________

  Nie dało się ukryć, że większość uczniów jest niezadowolona z tego, że bliźniaki startują w Turnieju Trójmagicznym. Najbardziej zły był Cedrik Diggory,  który zgłosił się do turnieju i bardzo chciał wziąć w nim udział, ale Potterowie uniemożliwili mu to. Harry miał sobie dobrze, bo Gryfoni cieszyli się, że ktoś będzie reprezentował ich dom, ale bolało go to, że nie gada z Ronem. Chole cieszyła się tylko z tego, że Ślizgoni nie stroją do niej fochów, a jej przyjaciele rozmawiają z nią, ale tak, aby jej nie wkurzyć, bo się jej boją. John powiedział wszystkim, że jej blizna strasznie parzy, a jak będziesz trochę dłużej patrzał w jej zieloną iskrę to możesz ujrzeć swoje lęki.

  Aktualnie jest lekcja eliksirów, na której Chole nawet się wykazuje, ale nagle ktoś zapukał do drzwi.

  -Tak? -spytał profesor Snape.

  Do sali wszedł jakiś pierwszoroczny Gryfon, który powiedział:

  - P-profesor Dumbledore prosi Harry'ego i Chole Potterów. 

  -Czy to konieczne? -warknął profesor.

  - T-tak.

  -Ech... No dobrze. Możecie iść, ale macie mi wszystko nadrobić, a zwłaszcza pan, panie Potter. 

  Bliźniaki pokiwały głowami, spakowały się i wyszły za uczniem.

  -Dzięki, Colin, ratujesz mi życie. -powiedział Harry.

  -Nie ma za co! Ja też nie lubię eliksirów. Profesor Snape jest... straszny. A ty, Chole, co sądzisz o eliksirach?

  -Są spoko. -odpowiedziała krótko.- A profesor Snape nie jest aż taki straszny, bynajmniej nie dla Ślizgonów. 

  -No pewnie, bo jesteście jego pupilkami. -rzekł Harry.- A w ogóle, to po co dyrektor nas wzywał, Colin?

  -Mówił coś o sprawdzeniu różdżek przed turniejem. -odpowiedział chłopak.

  -A, no tak. To zrozumiałe. 

  Reszta drogi minęła w ciszy. Gdy doszli do jakiejś sali, Colin poszedł sobie, a bliźniaki weszły do niej.

  -Och, już są, panie Ollivander! -powiedział Dumbledore, gdy zamknęli drzwi.

  W pokoju byli pozostali reprezentanci, dyrektor, jakaś kobieta i pan Ollivander, wytwórca różdżek.

  -Chodźcie, pan Ollivander sprawdzi wam tylko różdżki. -rzekł dyrektor.

  -Ekhem... -chrząknęła kobieta.

  -Ach, no tak. To pani Rita Skeeter. Będzie chciała przeprowadzić wywiad z wami.

  Bliźniaki podeszły do pozostałych zawodników, a Ollivander zaczął sprawdzać różdżki. 

  -Dobrze, co my tu mamy. -powiedział pan Ollivander i wziął różdżkę Viktora.- Dziesięć i ćwierć cala... grab... włókno ze smoczego serca... sztywna. Będzie dobra. Robił ją Mykew Gregorowicz, czyż nie?

  -Tak, to on. -potwierdził Viktor z bardzo słyszalnym akcentem. 

  -No dobrze... -mężczyzna oddał różdżkę Krumowi i wziął do ręki różdżkę Fleur.- Hmm... Dziewięć i pół cala... drzewo różane... niezbyt giętka... włos z głowy wili, chyba kogoś z rodziny, czyż nie?

Napraw mnieWhere stories live. Discover now