VII: Pogadanka ze zbiegiem

8.7K 344 303
                                    

Przeszukano cały zamek, ale Syriusza Blacka nie odnaleziono. Można by powiedzieć, że Black rozpłynął się w powietrzu. W takim wypadku, dyrektor, od razu wzmocnił zaklęcia bezpieczeństwa.

***

Właśnie ma się odbyć mecz quidditcha, a grać mają Ślizgoni przeciwko Gryfonom. Każdy już zajął swoje miejsce, gdy nagle profesor McGonagall wygłosiła ogłoszenie:

-Z powodu kontuzji szukające Ślizgonów, Slytherin nie może zagrać tego meczu. Ale spokoje, mecz odbędzie się, tyle że, za Ślizgonów zagrają Puchoni.

McGonagall zakończyła swoją przemowę, a po chwili, do Chole, dosiadł się Draco.

-Wyrolowaliście Gryfonów, wiesz o tym? -spytała z złośliwym uśmieszkiem Chole.

-Och, wiem. Pewnie Gryfoni szykowali się na nas, a teraz mają niespodziankę. Jak miło będzie zobaczyć, jak przegrywają... -odpowiedział Malfoy.

-A co jak Gryffindor wygra?

-Wtedy Huffelpuff przegra, a ja i tak będę się śmiał z Pottera.

-W sumie to mogłam się spodziewać takiej odpowiedzi...

W następnej chwili na stadion wyszli zawodnicy. Chole wiedziała, że mecz dla nich nie będzie najłatwiejszy, gdyż pada i to mocno.

Gdy wszyscy usłyszeli gwizdek sędzi, w tym przypadku pani Hooch, zawodnicy wznieśli się w powietrze, a gra się rozpoczęła. Widać było, że zawodnicy, pomimo niesprzyjającej pogodzie, dawali z siebie wszystko. Harry, jak zwykle, uniósł się w powietrze i rozglądał się za Złotym Zniczem. Czasami, Potter, okrążał boisko, albo po prostu latał sobie w te i we wte, ale i tak cały czas był czujny. Aż w końcu, Harry zauważył złoty blask i ruszył za nim, a za chłopakiem leciał Cedrik Diggory, szukający Huffelpuffu. Harry wzbił się wysoko w górę, tak wysoko, że nie było widać obu szukających. Chole trochę bała się o nich, bo do deszczu doszła burza, a jeżeli polecą za wysoko może ich trafić piorun.

Gra toczyła się dalej, a Gryfoni szli łeb w łeb z Puchonami, ale nagle coś zaczęło spadać z nieba. Nie, nie coś, ale ktoś! Chole przyjrzała się temu komuś i o mało nie wrzasnęła ze strachu. To spadał jej brat! I to z jakiej wysokości!

-O się zabije! -krzyknęła.

Nagle Albus Dumbledore wstał, skierował swoją różdżkę i wykrzyknął:

-Arresto Momentum!

I gdy Harry miał już rozbijać sobie głowę, jego ciało zatrzymało się na chwilę, a później upadło. Chole szybko wstała z miejsca i pobiegła do brata. W między czasie Cedrik zleciał i ogłosił, że złapał znicza, ale gdy zauważył, co się stało, chciał wszystko cofnąć, ale nie udało mu się. Puchoni wygrali mecz. Kiedy Chole była przy bracie zauważyła, że jest nieprzytomny, poklepała go po policzku i powiedziała:

-Harry, wstawaj!

Ale Harry nie odpowiadał. Dyrektor i Gryfoni przybiegli do nich, ale nagle wszyscy mogli usłyszeć krzyk Hemriony:

-Dyrektorze!! Dementorzy!!

Dumbledore spojrzał w górę i rzeczywiście byli tam dementorzy.

-EXPECTO PATRONUM!! -wykrzyknął Dumbledore, a z jego różdżki wystrzelił nieskazitelnie biały feniks, który odstraszył dementorów.

-Trzeba go zabrać do pielęgniarki! -powiedziała Chole.

Przez tłum przecisnął się Hagrid i wziął chłopaka na ręce, i ruszył do Skrzydła Szpitalnego.

Napraw mnieOnde histórias criam vida. Descubra agora