XV. 2/2 Surname and moving out (1 cześć)

567 48 9
                                    

-Dzień dobry, czy panie to Pani Kaja i Maja Smith? -Spojrzał na kartkę starszy mężczyzna, no może po pięćdziesiątce, który właśnie poprawiał okulary na własnym nosie.

-Tak- Odpowiedziałyśmy jednocześnie.

-Zapraszam. -Wpuścił nas gestem ręki do jakiegoś pokoju.

***

-Ohh... Mamy teraz przed sobą nowe życie Panno Maju Blake. - Uśmiechnęłam się do siostry, a ona do mnie.

-Tak, dokładnie Kaju Blake, ale...-przeciągnęła i wyrwała mi telefon, a następnie rzuciła nim o ziemię. Po chwili to samo zrobiła ze swoim telefonem, a ja tylko stałam z rozłożonymi rękami i patrzyłam na ziemię gdzie były rozbite dwa Iphone'y 7+.

-Co?!- Krzyknęłam najbardziej pisaliśmy głosem jakim potrafiłam.

-Nowe życie. Pamiętasz?

-Wystarczyło zniszczyć kartę, q nie cały telefon! Idziemy teraz po nowego Iphone'a. -Odburknełam i poszłam przed siebie.

-Ekhem, Kaja, do Apple to w drugą stronę.

-Cicho. -Odwróciłam się i pociągnęłam ją za rękę. -Nowe dowody z nowym obywatelstwem dostaniemy za tydzień.

-Ciekawe dlaczego nie złapali jeszcze Erika?

-Maja. Przymknij się.

***

Weszłyśmy po cichu do domu, a przy drzwiach czatował Tony i Chance. Ups.

-Heeeej... Jak tam? - Zaczęłam rozmowę, a następnie rzuciłam się biegiem do naszego pomieszczenia.

Ale ja kocham ten pokój. Rozpakowałam moje walizki i w tym momencię przegrałam życie.

Szkoła. Może jesteśmy w innym kraju, ale jeszcze trzeba się uczyć.

- Jutro idziemy do szkoły, jest rozpoczęcie.

-Kaja, jutro już są lekcje, rozpoczęcie mamy za 3 godziny.

- Ale nie jesteśmy zapi... Okej nie ważne. Trzeba się naszykować.

***

Stoimy właśnie przed budynkiem szkoy. Budynek jest wielki, a wszędzie jest pełni uczniów ubranych odświętnie. Na parkingu znajduje się chyba ponad setka aut, większość jakiś drogich.

Jesteśmy razem z Martinez'ami, Dobre'mi, Tessą. W sumie jest tu też Chantony, Jerika i Kade. No, ale oni już się nie uczą.

-To co idziemy do środka? - Zapytała Maja, a ja w tym czasie poczułam, że ktoś mnie uderzył barkiem, odwróciłam się i zobaczyłam tlenową, tapeciarę, której morda wyglądała jak ściany w domu Team 10, tylko nie takie zwykłe tylko otynkowane. Ohyda... Z tego co zauważyłam jej "koleżanki" zrobiły tak samo Marcus'owi, Tessa'ie i Emilio, Maja wiedziała co się ma stać więc odsunęłam się, a ta którą miała ją popchnąć nie przewidziała tego i upadła na te swoje paru centymetrowe szpony.

-Uważaj jak chodzisz frajerko.- Odezwał się tynk.

-Czekaj, czekaj. Ja tu stałam, a ty we mnie weszłaś, ty masz problemy już z głową i pamięcią? W tak mlodym wieku? Ouu, ale mi przykro. Wiesz mogę Ci podać numer do jakiegoś lekarza, może coś odpowiedniego dla ciebie znajdę. - Zrobiłam minę w stylu, "ale mi ciebie szkoda" albo "muszę Ci koniecznie pomoc".

________________________________

Hej, a oto 2 cześć rozdziału.

No więc... Ten... (nie mam co napisać).

Do kolejnego rozdziału Fryzyjki.

~Edicion~

Life In Team 10Kde žijí příběhy. Začni objevovat