II. Hi, we are SmithTwins (1 cześć)

1K 62 19
                                    

Ranek, najgorszy z możliwych pór dnia, idziesz spać wypoczety, wstajesz zmęczony. I teraz gdzie tu logika?

Ten ranek, był dla nas koszmarem. Latałyśmy jak koty z pęcherzem, ponieważ za dwie godziny mamy wylot. Trzeba jeszcze wymienić pieniądze, dojechać do lotniska, uciec przed tłumem fanów i gnieść się w kolejce do odprawy bagażu.

Nadszedł czas pożegnać się z bratem, ponieważ on nie może nas jechać odwieść.

- Pa, braciszku.- powiedziałyśmy to z Mają w tym samym czasie.

- Czy wy się umawiacie co macie mówić? Bo często zdarza się to wam.- Ok, przyznam się bez bicia. Nie, to wcale nie jest ustalane, to tylko zbieg okoliczności, nic więcej.

-Nie, to zbieg okoliczności. - I znów razem się odezwałyśmy. Przemek tylko spojrzał po nas i przybił sobie facepalm'a.

-Dziewczyny do auta, ale już!!!- Nagle po całym domu rozległ się krzyk mamy.

- Dobrze.- Tym razem ja się nie odzywałam.

Droga zajęła nam pół godziny. Pieniądze wymieniłyśmy na lotnisku. Przez całą drogę, aż do samolotu miałyśmy założone czapki, kaptury i okulary przeciwsłoneczne. Przed samym wejściem do samolotu, podbiegł do nas tłum fanów. Na szczęście miałyśmy jeszcze chwilę czasu, aby dać autograf i zrobić sobie zdjęcie. Pożegnałyśmy się z rodzicami i weszłyśmy do maszyny.

Leciałyśmy drugą klasą. Podróż była fatalna. Może i leciałam parę razy samolotem, ale nigdy nie polubiłam startu i lądowania. Przez większość czasu słuchałam muzyki i czytałam książki, ale zdarzyło mi się też zmrużyć oczy. Coś tam jeszcze nagrałyśmy z Mają, a ludzie patrzyli na nas jak na idiotki gadające do kamery. Za nami siedziała kobieta z małym dzieckiem, które cały czas jęczało i płakało.

Okej, minęło dziesięć godzin udręki, została jeszcze godzina. Po jakimś czasie usłyszałam, że trzeba zapiąć pasy bo podchodzimy do lądowania.

Po wyjściu z samolotu spowrotem założyłyśmy czapki i okulary, chociaż była ciepła, duszna noc. Dopiero teraz zauważyłam skutki zmiany czasu. Przy barierkach stało pełno ludzi z nazwiskami na kartkach. W pewnym momencie rzucił mi się w oczy, czerwony napis SMITHTWINS.

- Tam musimy iść. - Odezwałam się po cichu do siostry.

- Dobra, tylko pamiętaj, głową w dół.

Właścicielami karteczki z naszym nazwiskiem okazało się dwóch chłopców, niestety nie było widać ich całej twarzy bo tak jak my mieli okulary i kaptury. Gdy weszliśmy do budynku po bażarze ja z Mają zdjęłyśmy okulary i pokazałyśmy twarz. Po naszym posunięciu chłopcy zrobili to co my. Przed nami stali Lucas i Marcus Dobre we własnej osobie. Ja w tym momencie spojrzałam na siostrę, a ona na mnie, bliźniaki zrobili to samo tylko, że po sobie.

- Hej, jestem Kaja, a to moja siostra Maja. - Po paru chwilach przerwała krępującą chwilę.

- Cześć, jestem Marcus, a to jest...

-Lucas.- Brat nie pozwolił mu dokończyć.

Jakby ktoś nie wiedział. Lucas i Marcus to bliźniaki słynące z akrobatyki i głupoty. Bliźniaki są wysokimi umięśnionymi chłopakami o czarnych włosach i brązowych oczach. Jedyne co ich różni to to, że Lucas ma proste włosy, a Marcus kręcone.

Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, ale atmosfera pomiędzy nami była napięta. Odebrałyśmy nasze bagaże i czekaliśmy. Lucas powiedział, że ktoś ma po nas przyjechać.

Staliśmy tak w ciszy dopóki nie usłyszeliśmy tłumu ludzi. Odruchowo założyłam okulary i czapkę, a pozostała trójka poszła w moje ślady.

Nagle zauważyłam blondyna, takiego farbowanego, który zmierzał w naszym kierunku otoczony młodymi dziewczynami i chłopakami.

- Maja patrz, to Jake Paul! - Krzyknęłam do siostry po polsku.

- I Emilio i Ivan Martinez!- Krzyknęła siostra. Dopiero po chwili zauważyłam, że obok blondyna kroczyło dwóch bliźniaków.

Gdy między nami, a tłumem zostało pięć metrów, to ktoś z tego tłumu krzyknął.

- To SmithTwins!!! - Po tym krótkim zdaniu, wszyscy ludzie otoczyli mnie i Maję. Widziałam jak Jake stał z rozłożonymi rękami i zdziwioną miną.

- Co to ma być?- powiedział po cichu, ale ja to usłyszałam.

Gdy tłum się już rozszedł, a trwało to conajmniej pół godziny, to nadszedł czas na przywitanie się z blondynem i bliźniakami.

- Hej jestem Maja, a to Kaja Smith. - Po usłyszenia mojego imienia pomachałam. Muszę się przyznać, że od dłuższego czasu podobał mi się Jake. Może go nie znałam na żywo, ale obserwowałam go na wszystkich profilach społecznościowych.

- A ja Jake Paul.

- Cześć, jestem Emilio, a to mój brat Ivan Martinez.

Gdy się już wszyscy przedstawili, nadszedł czas na opuszczenie terenu lotniska. Ja miałam trzy duże walizki i torbę, a Maja tylko trzy, wielkie walizki. Chłopaki nie pozwolili nam nic brać i sami podzielili się naszymi bagażami. My oczywiście wszystko nagrywałyśmy, aby było co potem opublikować. Lucas prowadził dwie walizki Mai, Emilio prowadził dwie moje, Ivan i Marcus mieli po jednej walizce, a Jake niósł moją torbę, ona wcale mię była taka lekka, ponieważ były tam same książki, tak ja kocham czytać. Prawie się popłakałam ze śmiechu gdy chłopaki wynosiłi nasze bagaże. Ludzie się też dziwnie ma nich patrzyli.

Po wyjściu z budynku zobaczyłam duże auto Jake'a. Wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy ku nowej, życiowej przygodzie.

_____________________________

Hejka, jak się podoba drugi rozdział? Niezapomnijcie zostawić ⭐gwiazdki⭐. Do następnego rozdziału.

~Emperor~

Life In Team 10Where stories live. Discover now