Rozdział 18

261 24 2
                                    

Chłodne, wieczorne powietrze owiało jej twarz. Odetchnęła. Nie obejrzała się przez ramię. Nie miała takiej potrzeby. Budynek jak budynek. Nie łączyła jej z nim prawie żadna emocjonalna więź. Spała w nim, jadła, spędzała czas, ale i tak dość rzadko.

- Idziesz.

- Zatrzymywanie mnie nie ma sensu.

- Wiem.- zatrzymała się gwałtownie.

- Wiesz?- przekrzywiła głowę odwracając się do Kakeru- To co tu robisz?

Westchnął kręcąc z rezygnacją głową. Kitsune czasem zadziwiała go i nie tylko w dobrym sensie. Nie rozumiała podstawowych relacji albo może o nich nie wiedziała. Trudno było określić, która z opcji jest bliższa prawdzie.

- Idę z Tobą i nie, nie przekonasz mnie nawet siłą do zostania. Ktoś musi Cię ochronić przed Akatsuki.- uśmiechnął się.

- Acha.- ruszyła we wcześniej obranym kierunku- To idziesz czy będziesz dalej stał jak kołek?- prychnęła.

- Już.- omiótł wzrokiem okolicę.

Dom, w którym mieszkała lisica był bardzo ładny. Niepozorny budynek z kwiatami na balkonach i w oknach. Stał blisko centrum, lecz mimo to wydawał się spokojny i ciepły. Spojrzał na czerwonowłosą. Stała z szeroko otwartymi, zaszklonymi oczami. Otwarte usta poruszały się szepcząc bezsensowne zlepki liter. Ciałem co chwila wstrząsał mocniejszy spazm.

W pierwszym odruchu zamrugał przestraszony. Potem podbiegł i objął ją mocno. Delikatnie pogłaskał szkarłatne kosmyki. Palce chłopaka zaświeciły na żółto. Przyłożył dłoń do gorącego czoła. Zalała go fala strachu. Od ramienia, przez nogi, klatkę piersiową, aż w końcu dotarła do głowy. Przed oczami stanęła mu czarno- biała sceneria.

Ośnieżone drzewa i nagie krzewy. Gęsty las i wszechmocny ziąb. Z nieba opadał biały puch. Usłyszał urywany oddech i kroki małych stóp. W odległości nie więcej niż kilku metrów przemknęła obdarta, umorusana, na oko dziewięcioletnia dziewczynka. W rękach ściskała nadgryziony bochenek chleba.

- Złodziejka! Złapać ją!- niedaleki krzyk spowodował, że dziecko przyspieszyło.

Potknęło się o wystający korzeń, wstało i pobiegło dalej. Ciepło odziani mężczyźni, chyba kupcy, gonili niewielką istotkę. Czerwonowłosa, młoda Akuma obejrzała się spanikowana. W okolicy były tylko drzewa i... Jakiś budyneczek. Bez namysłu skręciła w jego stronę. Gałązki smagały jej twarz. Na zaróżowionych policzkach pojawiły się płytkie zadrapania. Ledwo łapała powietrze spękanymi, sinymi usteczkami. Wpadł jak burza do, jak się okazało, kwiatowej altanki. W lesie był to widok niecodzienny, ale nie miała czasu zastanowić się na czymkolwiek.

Pierwszy z kupców, niski, grubawy i łysiejący o niebieskich przeszywających oczach, dopadł do budyneczku. Zawisł nad Kitsune. Siłą wyrwał jej jedzenie. Krzyknęła zrozpaczona. Facet prychnął z obrzydzeniem. Nienawidził małych, śmierdzących szczeniaków i w prawdzie każdego kto nie mógł mu przynieść zysku. Zamierzył się ciężkim, skórzanym butem gotów kopnąć dziewczynkę. Skuliła się. Nie zdążył jednak nic zrobić. Ze spasionego, tłustego brzucha wystawał kunai. Popatrzył na niego zdezorientowany i upadł na wznak. Kitsune uchyliła powieki. Pisnęła.

Z dachu zeskoczył długowłosy nastolatek. Miał na sobie szarą kamizelkę z resztkami spranej krwi na materiale. Do tego czarne spodnie i bluzkę z długim rękawem. Okrywał go dość cienki, zgniło-zielony płaszcz. Przy pasie wisiała torba na broń. Dopiero po chwili skierował wzrok na czerwonooką. Jego spojrzenie paraliżowało.

- Kim jesteś?- zdołała wykrztusić.

- Hm?- kucnął przed nią. Chwycił ostrożnie wychudzoną rękę. Przyglądał się chwilę po czym mruknął- Co jest?- zmarszczył brwi.

Przejechał kciukiem po wewnętrznej stronie każdego palca. Zadowolony wstał i ściągnął płaszcz. Okrył nim dziewięciolatkę.

- Co pan robi?- zapytała nieufnie.

- Pewnie jeszcze kilku się tu kręci. Nie ucieszą się z trupa, a z pewnych powodów nie chcę by Cię znaleźli. Zabieram Cię w bezpieczne miejsce.- wyjaśnił.

- Jak się nazywasz? I co chcesz w zamian?- sposępniał.

Zazwyczaj dzieciaki nie pytają o cenę pomocy. Tak jak i nie zabijają rodziny by chronić brata.- dodał w myślach.

- Mów mi Itachi. Nic nie chcę.- zawahał się przy imieniu, ale podał prawdziwe. Nie chciał oszukiwać dziewczynki. Przypominała mu trochę... Sasuke.

Zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem.

- Ilu zabiłeś?

- Co?- zamrugał.

- Ilu zabiłeś, Ita?- powtórzyła cierpliwie.

Wzruszył ramionami. Starał się nie dać po sobie niczego poznać. Temat śmierci- kolejny, o którym normalne dzieci nie pytają, a dla niego był aż nazbyt bliski.

- Kilku. Nie pamiętam.

- Kłamiesz.- stwierdziła i wyciągnęła do niego rękę- Jestem Kitsune. Kitsune Akuma. Zabiłam pięcioro ludzi.- uścisnął jej drobną, bladą dłoń- Masz coś do jedzenia?- rzuciła nagle.

Roześmiał się serdecznie i puknął ją jak kiedyś brata.

- Poważnie pytam.- naburmuszyła się rozmasowując czoło.

Podał jej cały skromny prowiant jaki przy sobie miał. Łapczywie wgryzła się w jabłko. Trochę soku spłynęło po brodzie.

- Uprzedzając pytania.- powiedziała po skończonym posiłku ocierając usta kawałkiem koszulki- Nie mam rodziców, ani nikogo innego. Radzę sobie sama od czterech lat i w razie czego zrobię wszystko by przetrwać. Nie licz, że opowiem Ci cokolwiek o mojej przeszłości. Idziemy?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z okazji pierwszego dnia wakacji siadłam i napisałam rozdział pełen narracji. Wcześniej nie miałam pomysłu, ale coś mnie naszło i no, proszę bardzo.

ANBU |ɴᴀʀᴜᴛᴏ| ⌫︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz