Rozdział 7

777 55 3
                                    

Obudziła się w szpitalu. Podniosła gwałtownie do siadu obejmując rękami głowę. Bała się znów stracić nad sobą kontrolę. Gdy targały nią silne emocje jak gniew czy smutek traciła wszelkie hamulce. Wystarczyło by ktoś krzywo spojrzał, a kończył z rozszarpanym gardłem. Łatwo ją było zdenerwować. Często miała wahania nastrojów. Im była starsza tym trudniej poskromić bestię. Nawet medytacja nie pomagała na długo.

Uspokoiła przyspieszony oddech. Rozejrzała się po pomieszczeniu. W pomalowanym na biało pokoju stały jeszcze dwa łóżka. Oba puste. Między nimi ustawiono zielone zasłony. Na małym stoliczku z prawej strony, przy uchylonym oknie leżała kartka na podkładce. Po lewej za to kroplówka, do której była przypięta ręka czerwonookiej. Kitsune sięgnęła po kartkę i zastygła. Nie tyle same dane pacjenta ją obchodziły co rząd cyferek w górnym rogu strony. Data.

Zamrugała i spojrzała jeszcze raz.

- O w mor...- nie dokończyła.

Odgłos walącego się gruzu przyzwał jak na komendę zaniepokojoną pielęgniarkę. Kobieta z przestrachem patrzyła na chudą, bladą dziewczynę ciskającą z oczu gromy. Wielki płat sufitu zdobił podłogę. Linie pęknięć spotykały się w jednym punkcie. Tam gdzie przed chwilą tkwiła zaciśnięta pięść rudowłosej powstała dziura na wylot. Kunoichi nie robiąc sobie nic z oniemiałej kobiety odczepiła kroplówkę, wstała z łóżka i wymijając nieszczęśniczkę w progu skierowała się do wyjścia.

...

Nie powstrzymywana przez nikogo opuściła placówkę medyczną. Odetchnęła chłodnym, wieczornym powietrzem. Dobrze znaną sobie trasą, skacząc po dachach dotarła do domu. W zlewie tkwiły niepozmywane naczynia, a warstwa kurzu przyprawiłaby każdego pedanta o atak serca, lecz nie było tak źle jak się spodziewała. Zmęczona dowlokła się do sypialni i opadła na łóżko. Ile tak leżała? Wydawało się, że godziny. Chciała zasnąć, zapomnieć, najlepiej zniknąć i nigdy nie wracać. Stanowiła zagrożenie. Zbyt wielkie by żyć wśród ludzi. Ba! Ona nawet nie była człowiekiem. Nie do końca...

Poderwała się z posłania. "A może to jest sposób? Jeśli go znajdę to może...?" Gwałtownie otwarła szafę. Z wnętrza mebla wysypały się byle jak upchnięte uprzednio ubrania. Klnąc pod nosem odsunęła je na bok. Przejrzała zawartość zabałaganionych półek.

- To nie... to też nie... A co to tu robi?- mruczała.

Wybrała kilka praktycznych zestawów. Poskładała je i odłożyła na łóżko. Resztę z powrotem wcisnęła do szafy. Nie chciało jej się sprzątać. Bo po co? I tak jeszcze tej nocy zniknie. "A jak nie tej to następnej."- postanowiła.

Ściskając w dłoni kunai poszła do łazienki. Stanęła przed lustrem dokładnie lustrując każdy szczegół swojej twarzy. Piękne, długie do pasa włosy okalały jej drobną twarz. Zjechała wzrokiem trochę niżej na gładkie czoło, mały, zadarty nos i wąskie usta. Skrzywiła się patrząc na swoje policzki. Nie lubiła ich. A w szczególności czarnych pręgów je zdobiących. Ścisnęła nóż, przyłożyła i cięła. I znowu, i znowu. Podłoga poczerwieniała. Po dłuższej chwili upuściła broń. Ostrze zabrzęczało. Oparła ręce o umywalkę. Wdech i wydech, wdech i wydech. Podniosła ponownie wzrok i uśmiechnęła się drapieżnie do swojego odbicia.

O tak, zdecydowanie dobrze było skrócić te kudły.

Zrzuciła z siebie szpitalną piżamę, odkręciła kurek i wślizgnęła się pod strumień ciepłej wody. Tafla szkła zaparowała. Pomieszczenie wypełniła mleczna mgiełka. Dziewczyna umyła się, a następnie wytarła w szorstki, biały ręcznik. Ten kolor nadzwyczajnie przypadł jej do gustu. Był czysty, jasny, świetlisty. Symbol niewinności.Pomagał zebrać myśli. Sięgnęła po szczoteczkę do zębów. Wyszorowała swoje perełki na wysoki połysk. Przejechała po nich językiem zahaczając o ostre kły. Że też nikt zbytnio się nie dziwił patrząc na jej uzębienie. "Z drugiej strony shinobi nie jedno widzieli."- pomyślała. Odsunęła się od umywalki. Kopnięciem otworzyła drzwi z zamiarem wywietrzenia pomieszczenia.

- Co wy tu ku*na robicie?!- wrzasnęła opatulając się szczelnie ręcznikiem.

Tylko tego brakowało! Czterech dorosłych facetów czekających w jej mieszkaniu przy herbacie, którą bezczelnie sami sobie wzięli, aż dziewczyna skończy prysznic. Kitsune miała czternaście lat. Czternaście!

Najwyższy, barczysty brunet po dwudziestce, uśmiechnął się do niej wesoło.

- O, cześć! Mamy misję, więc może ten tego... Ubierzesz się?- fuknęła na niego unosząc dumnie głowę.

- Miałam taki zamiar.- obróciła się na pięcie, jak to miała w zwyczaju.

Energicznym krokiem weszła do sypialni trzaskając gniewnie drzwiami.

- Co ten Kuro i reszta sobie myślą?! Że mogą od tak sobie włazić mi do domu?!- kopnęła z całej siły w ramę łóżka, czego natychmiast pożałowała.

Nie, że coś jej się stało. Z nogą było wszystko w porządku. Gorzej miał się natomiast mebel. Solidne, grube drewno pękło w połowie czyniąc spanie raczej niewykonalnym. Chyba, że ktoś chciał spać z nogami i głową w górze. Kitsune nie chciała. Ani trochę.

Dość chaotycznie włożyła mundur. Czarna koszulka bez rękawów, szara kamizelka, długie czarne spodnie, wysokie aż za kolana buty, w których każdy krok mógł być bezszelestny. Do tego rękawiczki sporo za łokieć i, jedyne w tym stroju, ochraniacze na przedramiona. Przypięła do pasa ekwipunek. "No i cały plan wziął w łeb!"- wymierzyła sobie mentalny policzek. Znowu dała się ponieść emocjom. Westchnęła. Genjutsu rozchwiało jej psychikę. Stała się impulsywniejsza, rozdrażniona, wściekła na świat. Taka była cena zdobycia informacji o tajemniczej osobie. Odpowiadał tak by nie miało to sensu? By nic z tego nie wywnioskowała? Oczywiście. Potrafił ukryć to co najbardziej istotne. Nie miał niestety pojęcia, że przez przypadek dostarczył jej niejeden trop. Teraz wystarczyło tylko przeszukać odpowiednie księgi, przesłuchać kilku ludzi... I znaleźć tego kogoś.

Wyjęła z jedynej szuflady, w której panował jako taki porządek maskę- czerwono-biały pysk kota z pustymi otworami na oczy. Pogładziła drewniany przedmiot.

Te kilka tygodni śpiączki, choć wydawały się ledwie chwilą otrzeźwiły jej umysł. Była młoda, miała czas na poszukiwania. Za kilka lat może się zbyt przywiązać do wioski żeby uciec. Teraz, puki nie miała dla kogo zostawać, świat stał otworem. Możliwości było wiele, a poznanie przeszłości od zawsze było priorytetem czerwonookiej. Intuicja podpowiadała również, że nie powinna pozostawać. Choćby dla samego bezpieczeństwa mieszkańców.

Założyła maskę, chwyciła sznurki wiążąc je ciasno. "Teraz trzeba zdzierżyć tę bandę i połowa sukcesu."- pomyślała z grymasem niezadowolenia na zakrytej twarzy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak późno. Nie miałam weny, a nie chciałam czegoś zepsuć. Spóźniony, ale za to długi :) I kolejne spóźnione, ale jednak: Wesołych Świąt!!!

ANBU |ɴᴀʀᴜᴛᴏ| ⌫︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz