26

219 42 6
                                    

Spałem w najlepsze, nim obudził mnie jakiś dziwny huk. Nie był to powtarzający się dźwięk, a pojedynczy, jednak brzmiał dość osobliwie. Przetarłem oczy, podnosząc się z łóżka, po czym wyszedłem z pokoju. Drzwi od pokoju mamy i Coltona były zamknięte, więc ich raczej nie obudziło. Byłem pewien, że ten dźwięk nie dochodził z pokoju żadnego z nich, brzmiało, jakby było na dole. 

Postanowiłem więc iść w ślady najgłupszych decyzji, jakie ludzie najczęściej podejmują w horrorach. Innymi słowy, poszedłem sam sprawdzić, co się wydarzyło. 

Zszedłem powoli ze schodów, starając się zachować ostrożność. Sprawdziłem w kuchni - nic, już miałem się kierować do salonu kiedy dostrzegłem, że drzwi od gabinetu ojca były uchylone. Poszedłem więc ostrożnie w tym kierunku i w tym czasie przez szparę drzwi zauważyłem, że ojciec siada przy biurku. Przyspieszyłem więc kroku, wchodząc do gabinetu. 

- O, Calum... - powiedział, kiedy tylko otworzyłem szerzej drzwi biura, żeby wejść. Nie zdążyłem jeszcze zarejestrować, że jego twarz miała zmęczony oraz trochę zaniepokojony wyraz. 

- Gdzie ty byłeś? Dlaczego nic nikomu nie mówiłeś? Wiesz, jak mama się zamartwiała?! - robiłem mu wyrzuty, zapominając na moment, że była późna noc i pozostali w domu spali, przez co nie dostosowałem mocy mojego głosu do sytuacji. 

- Tak, wiem, zdałem sobie sprawę, że tak będzie - powiedział ojciec wzdychając, po czym przetarł twarz. - Tyle, że nie mogłem kogokolwiek uprzedzić, ponieważ zabrało mnie bez uprzedzenia. 

Moje oczy się rozszerzyły. Czyli miałem dobre przeczucie co do tego całego zamieszania. Choć patrząc na jego twarz, nie byłem do końca pewien, czy "dobre" to odpowiednie słowo. 

- Jak to? - zapytałem krótko, nie mając pojęcia w jakie inne słowa mógłbym ubrać moje zmieszanie. 

- Dla mnie to też zaskakujące. Coś jednak...

- Co tu się dzieje? - zapytała trochę jeszcze zaspana mama, zbliżając się do pokoju, w którym się znajdowaliśmy. 

Przez chwilę zastanowiłem się, ile w ogóle spała. Wyglądała na naprawdę zmęczoną i pewnie jeszcze długo się zamartwiała, nim udało jej się zasnąć. 

- Joy - ojciec wstał z krzesła i podszedł do mamy. Ona nagle wyglądała na bardziej rozbudzoną, widząc męża. 

- Gdzie ty się do cholery podziewałeś? - zapytała, kiedy podszedł złapać ją za ręce. 

- Przepraszam, kochanie. Musiałem się stawić w pracy, ponieważ to było coś pilnego, a komórkę miałem rozładowaną, po czym ją zgubiłem - zastanawiałem się, czy wymyśla te tłumaczenia na poczekaniu, czy ma je przygotowane już wcześniej. 

- Powinieneś mnie poinformować w jakiś inny sposób chociaż - teraz to mama robiła mu wyrzuty, tyle że ona robiła to normalnym tonem głosu. 

- Wiem, wiem. Naprawdę przepraszam, wiem, jak czasami potrafisz się martwić i nie powinienem do tego doprowadzić.

Przytulili się na zgodę, a ja ziewnąłem, w końcu zdając sobie sprawę, która była godzina. W zasadzie, to nie miałem pojęcia, która godzina, ale wiedziałem, że powinienem spać. Przeczuwałem, że mama i tak nie pozwoliłaby w tamtym momencie tacie na moment choćby się od niej oddalić. Miałem rację, ponieważ poszli od razu razem na górę. Ojciec jeszcze spojrzał się na mnie, sygnalizując, że wyjaśni mi jeszcze wszystko. 

Byłem zmęczony, ale to absolutnie nie wpływało na moją ciekawość. Wyglądał na szczerze przejętego, a skoro ukrywał przed mamą, co się działo, musiało być poważnie. Ponownie ziewnąłem, tym razem bardzo przeciągle, więc uznałem, że pójdę do łóżka. Była to w tamtym momencie znacznie lepsza alternatywa, niż stanie samotnie w gabinecie ojca.

x

Gdy się obudziłem, miałem wrażenie, że pomimo wielu myśli zajmujących moją głowę, całkiem prędko zasnąłem. To była pierwsza myśl po przebudzeniu. Zaraz po tym zaczął przypominać mi się mój sen. Czułem się bardzo dziwnie, przypominając jego treść. 

Najdziwniejsze było to, że tak dobrze go pamiętałem, nie było żadnej zgubionej chwili, wszystko było bardzo wyraźne. Tak ze snami być nie powinno, przynajmniej z moimi. Druga osobliwa rzecz to fakt, że był on niezwykle realistyczny, jakbym świadomie oraz przytomnie w nim uczestniczył. 

Po prostu chodziłem po jakimś wielkim parku, przypominał Central Park widziany na filmach, ale wiedziałem z jakiegoś powodu, że byłem w Australii. Przez jakiś czas jedynie spacerowałem, po czym wpadł na mnie jakiś dzieciak na deskorolce, chciałem powiedzieć, żeby uważał, jak jeździ, ale on miał w głębokim poważaniu, że na kogoś wpadł i zdążył dalej odjechać. Później usiadłem przy drzewie i byłem pewien, że autentycznie czuję wiatr na skórze, a w rzeczywistości w pokoju miałem zamknięte okno, potem ludzie na mnie spoglądali z lekkim szokiem, a zaraz po tym się obudziłem. 

Podniosłem się na łóżku i przetarłem twarz, lecz wciąż towarzyszyło mi to dziwne wrażenie po tym śnie. Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki, gdzie przypomniała mi się noc oraz fakt, że musiałem przecież porozmawiać z ojcem. 

Ogarnąłem się więc prędko i zszedłem na dół, gdzie siedzieli już wszyscy w ubraniach do wyjścia. Rzeczywiście, dzień roboczy, ostatnio traciłem w tym lekko rachubę. 

- Dzień dobry - powiedziałem, kiedy usiadłem przy stole i zacząłem nakładać sobie śniadanie. Spojrzałem krótko na ojca, a on przytaknął i wskazał głową na mamę, co jak się domyśliłem miało oznaczać, że porozmawiamy, jak wyjdzie do pracy. 

- Dzień dobry, Calum - powiedziała mama, siadając po tym, jak zrobiła kawę ojcu oraz sobie.

Najwidoczniej uznali, że najlepiej, żeby wszystko było ponownie w normie. To chyba rodzinne. Nie wiem, czy Colton w ogóle wiedział, co się wczoraj działo, ale jeśli tak, to najwidoczniej był już na tyle dojrzały, żeby się zorientować, że nie należy nic o tym wspominać. 

Śniadanie przebiegło spokojnie, po czym mama pożegnała się i wyszła do pracy, przy okazji zawożąc Coltona do szkoły. Zaraz po tym ojciec zaczął wszystko po kolei wyjaśniać. 

- Siedziałem w gabinecie, porządkując sprawy w kalendarzu, kiedy nagle mnie zabrało, choć nic wcześniej nie wskazywało na podróż w najbliższym czasie - słuchałem, mając nadzieje, że sprawy nie zrobią się bardziej skomplikowane. - Znalazłem się w pewnej rzeczywistości, w której nigdy dotąd nie byłem. Coś mnie w niej niepokoiło, coś było nie w porządku. Nie mogłem jednak wywnioskować, co to konkretnie było. Na początku sądziłem, że było to wywołane szokiem z powodu nagłego przeniesienia, ale nagle, podczas spacerowania zacząłem coś dostrzegać. Jakby drobne zakrzywienia w powietrzu. Normalnie trudne do spostrzeżenia, ludzie dookoła mnie go nie zauważali, choć to mogło mieć związek z moim połączeniem z tajemnicą istoty wszechświatów - zmarszczyłem brwi, niestety ku mojemu braku uciechy sprawy robiły się bardziej skomplikowane z każdym kolejnym słowem. - Przyglądałem się im, ponieważ było to nietypowe i może nie wprawiałoby mnie to w takie zadziwienie jak teraz, gdybym wrócił, zanim zobaczyłem, że przez to zakrzywienie nagle znikąd pojawiła pewna dziewczyna.

Ojciec oczekiwał pewnie ogromnego szoku na mojej twarzy, wnioskując po dramatyczniej pauzie, jednak trafił jedynie na zdezorientowanie. 

- Przenoszą się tylko Wędrownicy - zaczął wyjaśniać, zdając sobie sprawę, że nie rozumiem powagi sytuacji. - Pojawiamy się bez niczego, nie towarzyszy nam żadne widoczne choćby tylko dla naszego oka przejście.

- Chcesz powiedzieć, że...

- Podejrzewam, że w połączeniu między wszechświatami nastąpiło poważne zaburzenie.

-------------

dum dum dum 

żart, nie potrafię chyba tworzyć dramatycznych zakończeń, będę musiała nad tym popracować

macie jakieś teorie? (tak wiem, nie dałam zbyt wiele do knowania, ale może coś macie)

-jess

mirror | cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz