6

601 90 6
                                    

Po tym jak Ashtona wezwali rodzice, informując, że idą, poczułem ulgę. W końcu mogłem podejść do lustra. Tak, taka była we mnie nadzieja, jednak oczywiście człowiek, który zawsze wie, co kiedy należy zrobić (z pewnością, rozumiecie ten sarkazm), zawołał bym zszedł na dół, chwilę po tym jak Irwionowie opuścili nasz dom. Z poirytowanym westchnięciem wyszedłem z pokoju i po chwili znajdowałem się w salonie, gdzie już czekał mój ojciec.

- Tak? - nie miałem ochoty, rozwijać pytania. Chciał, żebym przyszedł, to jestem, niech przejdzie do rzeczy.

- Dlaczego byłeś taki cichy podczas kolacji? - zapytał, siedząc na kanapie, podczas gdy ja wolałem postać.

- Miałem paplać z pełnymi ustami? - odparłem.

- Wiesz, co mam na myśli - odpowiedział po westchnieniu. - Nie udawaj, że jesteś niedojrzały.

- Dlaczego niby chciałeś, żebym rozmawiał?

- Wiesz, to w sumie nieważne. Kiedy widzę twoje nastawienie, od razu odechciewa mi się jakiejkolwiek rozmowy.

Po tym wstał oraz wyszedł. W tamtym momencie zastanawiałem się, czy ktoś ma jeszcze tak irytującego ojca jak ja. Ponownie przewracając oczami- co było moją standardową reakcją na cokolwiek dotyczącego tego człowieka - ruszyłem prędko na górę. W głowie powtarzałem słowo "Proszę", nie będąc do końca pewnym do kogo, ale po prostu nie chciałem, żeby ktoś mi ponownie przeszkodził.

Zamknąłem drzwi i od razu chwyciłem za notatnik oraz długopis, nim w ogóle podszedłem do lustra. Kiedy nacisnąłem kamyk, nic się nie wydarzyło. Westchnąłem lekko poirytowany. Nie mógł poczekać? Właściwie to nie jestem pewien, czy chodziło mi i ojca czy o Luke'a. Chyba o obojga. Ojciec irytował mnie ciągle, gdy tylko byłem zmuszony go widzieć, a Luke natomiast wydawał mi się dziwny. Nie dziwny w stosunku do tego ogólnie porąbanego scenariusza filmu fantastycznego, w który byliśmy wplątani, lecz zwyczajnie dziwny. Jak dzieciak, którego nikt w szkole nie lubi. Nie wydawało mi się jednak, żeby jego dziwność działała na innych tak samo jak na mnie. Za dużo się uśmiechał, a samotni ludzie przecież nie są tacy szczerze radośni.

Z lekkim poczuciem, że o czymś zapomniałem, położyłem się do łóżka.

×

Następnego dnia uważanie na lekcjach zdecydowanie nie należało do moich priorytetów. Zamiast tego myślałem ponownie o tym wszystkim. Wydaje mi się, że nawet gdybym chciał, to nie byłbym w stanie zabrać swój umysł z dala od tych myśli.

W głowie próbowałem odtworzyć obraz lustra, nie pomijając żadnego drobnego elementu. Żałowałem, że nie potrafiłem rysować, gdyż to mogłoby mi pomóc. Patrzenie na szkic byłoby raczej bardziej skuteczne niżeli obraz w wyobraźni. Cóż, musiałem jednak radzić sobie z tym z braku innych opcji. Nie dawało mi spokoju wrażenie, że coś mogłem pominąć, coś istotnego.

Nim jednak udało mi się wpaść na to, co mogło to być, zostałem na przerwie "przywołany z powrotem na Ziemię" przez moich znajomych.

- Hej, Cal o czym tak myślisz? - zapytał Morgan, jeden z tych, który nie bierze na poważnie czegokolwiek. - Czyżbyś znowu przypominał sobie o boskiej Angel?

Przewróciłem oczami. Wśród moich znajomych znajdowali się ludzie, którzy nabijali się z rzeczy pomimo upływu terminu ważności. W każdym razie dla mnie. Nie rozumiałem, jak niektóre rzeczy mogły ich bawić nawet po kilku miesiącach. Ludzie czasem przypominają sobie o pewnych zabawnych sytuacjach po minionym okresie, lecz kiedy robi się to średnio co dwa tygodnie to zaczyna być doprawdy nudne.

Dla Morgana to najwidoczniej nie miało znaczenia i przypominanie o tej dziewczynie wywoływało u niego rozbawienie za każdym razem.

Rany, raz będąc pijanym, mówiłem im o moim zauroczeniu, wielkie halo. Dla nich właśnie tym było, dlatego że większość facetów jedyne co potrafiło o niej powiedzieć to "ale dupa; niezła; gorąca laska", a ja pomyślałem o niej nieprzedmiotowo i skończyło się tak, że paplałem różne rzeczy na jej temat, jaka to jest piękna i inne. W sumie to dziwiło mnie, że tego nie nagrali. Po pokazaniu tego ludziom ze szkoły pewnie mieliby jeszcze większy ubaw.

Nie byłem zbyt chętny, aby z nimi rozmawiać, więc poczułem ulgę, gdy usłyszałem dzwonek. Mogłem przynajmniej wrócić na lekcje, gdzie nikt mi nie przeszkadzał i mogłem skupić na tym, co od jakiegoś czasu nieustannie zaprzątało moją głowę.

W tamtym momencie zacząłem się zastanawiać nad konkretną kwestią. Gdzie tak realnie znajdował się Luke? Widziałem jego pokój, a właściwie skrawki, i założyłem, że był to właśnie jego pokój, ponieważ tak wyglądał. Raczej nie przesiadywałby w pokoju bodajże swej matki.

Pozostawiając jednak te nurtujące pytania postanowiłem go zapytać o coś innego, gdy znów się z nim "spotkam" tamtego dnia.

×

"Jak wygląda twoje lustro?"

To mnie zastanawiało już od pewnego czasu i uznałem, że najwyższa pora się tego dowiedzieć. Chłopak przez moment wyglądał na zmieszanego. Być może dlatego, iż zamiast powitania wyskoczyłem mu z tym pytaniem, aczkolwiek nie zamierzałem na to szczególnie zwracać uwagi. Pragnąłem poznać odpowiedź na to pytanie jak najprędzej i nie obchodziło mnie, czy wydało się dla niego trochę niemiłe, że to było moim priorytetem niżeli napisać choć zwykle 'hej' najpierw.

Zaczął coś pisać na kartce, lecz po chwili pokręcił głową i wyjął komórkę. Odsunął się na trochę, po czym ujrzałem błysk flesza, oznaczający, iż zrobił zdjęcie. Powstrzymywałem się, aby nie przewrócić oczami. Wtedy myślałem: 'Brawo, geniuszu, to naprawdę lepsze rozwiązanie, niż opisanie.'

Kiedy przystawił komórkę ze zdjęciem do lustra dość blisko, okazało się albowiem, że miałem rację. To jego nie różniło się ani trochę od mojego. Były wręcz identyczne. Jeden fakt poznany, zostało jeszcze mnóstwo innych.

-----

hejo, moi mili

wybaczcie, że dość nudny, ale w zasadzie chciałam głównie przedstawić jeszcze relacje cala z ojcem i w pewnym stopniu jego nastawienie do luke'a, no i trochę zwykle szkolne życie

następny powinien być ciekawszy

-jess

mirror | cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz