21

408 65 9
                                    

Reszta mojego dnia wyglądał w ten sposób, iż spędziłem go na siedzeniu w jednym miejscu i myśleniu. Co jakiś czas było to przerywane kręceniem głową i przecieraniem twarzy dłońmi. Nie muszę chyba tłumaczyć, co się na to składało. Odpowiedź jest kwintesencją tego, co opisałem poprzednio.

To było za dużo. To wszystko, co powiedział mój ojciec było kompletnym absurdem. Tak, uważałem to za coś niemożliwego pomimo zdarzeń w moim życiu, które miały miejsce na przestrzeni ostatnich miesięcy. Sam bym sobie nie zarzucił bycia niedowiarkiem, ale tak to właśnie wyglądało.

Poza tym liczyłem, że Luke odezwie się jeszcze tego samego dnia, ale moje nadzieje malały z chwili na chwilę.

Kiedy spędzałem czas w ten niezwykle produktywny sposób, usłyszałem pukanie do drzwi. Pomyślałem, że być może ojciec chciał mi jeszcze bardziej namącić w głowie nowymi informacjami, ale to nie był on. Wiedziałem to w momencie, gdy po trzech stuknięciach drzwi się uchyliły. Nawyk mamy. Ona zazwyczaj pukała, jako uprzedzenie, nie czekała na "proszę", tylko delikatnie otwierała. Ojciec uparcie czekał, aż pozwolę mu wejść, Colton wchodził, kiedy chciał.

Obróciłem się w jej stronę i uśmiechnąłem lekko, kątem oka dostrzegłem w oknie, jak nisko było już słońce na horyzoncie. Mama usiadła na moimi łóżku, więc już zdawałem sobie sprawę, że szykowało się na rozmowę.

- Skarbie, czy wszystko w porządku? Ostatnio zachowujesz się dziwnie - mogłem się tego spodziewać. W książkach i filmach rodzice zawsze to zauważają, więc moja mama też musiała.

Chciałem jej coś powiedzieć, żeby była zadowolona, że jej się wyżaliłem, ale wydawało mi się, że uznałaby to za zbyt łatwe. Być może ta kobieta nie miała kompletnego pojęcia o dekoracji wnętrz i dawała wszystko, co tylko jej się podobało, nie zwracając uwagi na to, że nie pasowało, ale głupia nie była. Musiałem więc trochę zwlekać, żeby to co chciałem jej powiedzieć (czyli nic konkretnego na tamtą chwilę) było wiarygodne.

- Wszystko gra - odpowiedziałem krótko i uśmiechnąłem się nie za bardzo sztucznie, lecz na tyle, na ile by rozpoznała.

Przechyliła głowę ze sceptycznym wyrazem.

- Jesteś pewien?

- Tak - westchnąłem krótko.

Przysunęła się do mnie i położyła rękę na kolanie.

- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć, prawda? - zapytała z zainteresowaniem w oczach.

- Wiem, mamo - to była dobra chwila, żeby wymyślić, co mógłbym jej powiedzieć. Szkoda tylko, że nic nie przychodziło mi do głowy.

- Chodzi o szkołę? Może o dziewczynę?

Jak ja byłem wtedy wdzięczny tej kobiecie. Może być tak bardzo pomocna, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Pomińmy już fakt, że odratowała mnie, dając pomysł na wymówkę do niej.

- No właśnie, em... - podrapałem się po karku, próbując stworzyć wrażenie niezręczności. - Sęk w tym, że nie dziewczyna...

- Och, podoba ci się jakiś chłopiec - powiedziała zwyczajnie z uśmiechem, jakby nie robiło to na niej żadnego wrażenia. Co było dobre. - Jaki z nim problem? Jest hetero?

Podobało mi się, jak łatwo o tym mówiła. Przede wszystkim to, że wcale nie wydawało się, jakby chciała grać idealną matkę, to było naturalne. Takie w każdym razie odnosiłem wrażenie.

- Nie, bardziej to, że jest daleko.

Najbardziej przychylne było to, że przedstawiłem rodzicielce dokładnie to samo, co Ashtonowi, co mogło mi zaoszczędzić problemów.

- Daleko? - zapytała, marszcząc brwi. - Poznałeś go przez internet? Wiesz, że na pewno możesz mu ufać? Skarbie, znajomości w sieci mogą być bardzo niebezpieczne...

Zaśmiałem się delikatnie.

- Przecież wiem - odparłem z uśmiechem. - Luke jest godny zaufania, możesz mi wierzyć. To miły, przyjazny chłopak.

- Oby.

Niezwykle przyjemnie było porozmawiać z jednym rodzicem tak zupełnie normalnie. O zwykłych, przyziemnych problemach nastoletnich ludzi. Zwłaszcza po tym, gdy z drugim wcześniej miało się rozmowie w nieco innym tonie.

Już drug raz mówiłem o Luke'u tak jakby był zwykłą sympatią, podczas gdy ten chłopak najprawdopodobniej był na mnie zły.

Kiedy zapowiadało się na koniec naszej rozmowy, drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a przedtem nie usłyszałem pukania, więc przyjąłem, że to Colton był ciekawski jak zwykle. Pomyliłem się jednak, ponieważ do mojego pokoju wszedł Ashton.

- O, przepraszam, jeśli przeszkodziłem - powiedział, zaraz gdy dostrzegł moją mamę. - David mnie wpuścił i powiedział, że jesteś w pokoju, więc...

- W porządku, Ashton, już skończyliśmy pogawędkę - zapewniła rodzicielka z uśmiechem i wstała, po czym opuściła mój pokój.

- Pogawędkę? - zapytał Ashton z uniesioną brwią i złośliwym uśmiechem, gdy drzwi za mamą zostały zamknięte. - Co przeskrobałeś?

Zaśmiałem się delikatnie.

- Nic, po prostu się martwi - odparłem, podczas gdy chłopak zajmował miejsce na moim łóżku, w połowie się kładąc, lecz nogi pozostawiając poza łóżkiem. - A co tu ciebie sprowadza, drogi przyjacielu? - zapytałem, naśladując sposób, w jaki on zrobił to samo, gdy ostatnio go odwiedziłem.

- Właśnie, dobre spostrzeżenie - uniósł palec wskazujący, podkreślając, to co właśnie powiedział. - Przyjacielu. Ty ostatnio marudziłeś mi o swoich problemach uczuciowych, teraz pora na mnie.

- Ashton Irwin i problemy uczuciowe, czy ja dobrze słyszę, czy też bębenki w końcu zaczynają mi wysiadać po tylu latach słuchania jego śpiewu? - blondyn sięgnął po moją wielką poduszkę i zamachnął się na mnie, ale jego słaba celność dała o sobie we znaki. Nie trafił we mnie, a poduszka poleciała wprost na lustro.

Spadło.

Przez ten krótki moment, odczułem strach. Bardzo prawdopodobne, że może nawet przerażenie.

Co prawda nie wisiało wysoko nad podłogą, ale jednak. Przedmioty martwe po upadku nawet z wysokości niższej niż metr mogły ulec uszkodzeniu. Lecz to przecież nie był zwyczajny martwy przedmiot.

Podbiegłem i podniosłem z ziemi, a na nim nie było choćby rysy. Spadło z impetem, a było w dokładnie takim samym stanie, jakim było przez cały czas.

Ekstra, pomyślałem, do super zdolności tego lustra zaliczamy jeszcze niezniszczalność. Czy będzie też biło moich wrogów i doradzało co robić jak peleryna Doktora Strange?

(Tak, wiem, porównanie do filmu znakomite.)

- Wybacz - odezwał się Ashton. - Nie sądziłem, że poleci tam.

- Nic nie szkodzi - odpowiedziałem szczerze, gdy odkładałem je na miejsce. - Nic się nie stało.

- To dobrze.

- Okej, to opowiadaj, o czym chciałeś porozmawiać.

Podszedłem do łóżka i usiadłem obok niego, wysłuchując o tej dziewczynie, która wciąż nie chciała się z nim umówić (mówiła, że może liczyć jedynie na przyjaźń), a jemu zależało na bliższej znajomości. Tym się zajmowałem w tamtym momencie i dobrze się z tym czułem. Lustro było całe, Luke skoro się do tamtej pory nie odezwał to raczej do końca dnia już by tego nie zrobił, więc w tym momencie najważniejsze były zwyczajne sprawy mojego najlepszego przyjaciela z tego wszechświata, w którym oboje jesteśmy obecni.

____

wybaczcie, mam wrażenie, że nawet się nie starałam, choć chciałam, żeby wyszło dobrze

no cóż, zauważyłam, że to opowiadanie trochę ograniczam, więc tutaj chciałam je rozszerzyć choćby o relację caluma z matką (idk czy mi wyszło)

w każdym razie mam nadzieje, że nie czujecie, jakbyście zmarnowali czas na ten rozdział

-jess

mirror | cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz