8

504 81 8
                                    

"Hej, może dogadali byśmy się co do pór rozmów?"

Stały element widoczny na twarzy Luke'a, czyli jego uśmiech jakby opadł na ułamek sekundy, po tym jak pokazałem tę wiadomość. Szybko starał się to zatuszować, jednak byłem w stanie dostrzec, że kąciki jego ust nie były tak wysoko jak zazwyczaj.

"W sumie mogłoby być to logiczne"

W tym miał rację, tyle że nie pomyślałem wcześniej o jednym. Uderzyłem się lekko w głowę.

"Która godzina jest u ciebie"

Tak to już bywa z pamięcią, czasem udaje mi się przypomnieć różne drobne szczegóły, a niekiedy pewnych rzeczy już nie bardzo.Przecież nigdzie wcześniej nie było powiedziane, że mamy te same strefy, wymiary czasowe czy cokolwiek. Nie wyglądało na to, żebyśmy się różnili pod nietypowymi względami, lecz wciąż nie wiedziałem, skąd on jest. To pytanie jakoś mi umknęło, chyba się obawiałem, co mogłoby oznaczać, gdybym się dowiedział. Potrafię być doprawdy szczególnym paradoksem. Cholernie ciekawski i chcę wiedzieć wszystko jak najprędzej, ale w niektórych tylko drobnostkach chcę jednak pozostać w niewiedzy.

"4.23 po południu"

Spojrzałem na zegarek na szafce nocnej, który pokazywał dokładnie taką godzinę, jaką napisał Luke, uprzednio sprawdzając czas na swojej komórce. Okay, pomyślałem, mamy dokładnie te same strefy czasowe.

"U mnie dokładnie ta sama"

×

Po tym jak dogadaliśmy się z Lukiem, co do pór widzeń, oznajmiłem mu, że muszę iść i się pożegnałem. Może porozmawiałbym z nim dłużej, jednak usłyszałem, że mama wróciła do domu, więc musiałem do niej pójść.

Dlaczego musiałem? Była sobota, a od czasu lustra za każdym razem oglądałem to, co mama znosiła do domu z tych swoich antyków. Tak na wszelki wypadek. Być może kupiła coś, co może mieć powiązanie. Nie pytała nawet, dlaczego nagle mi się odmieniło i interesowałem się jej antykami. Być może była za bardzo tym faktem uradowana.

Gdy opowiadała mi o kolejnej rzeczy, którą w tym czasie oglądałem, przekonałem się, że kolejny już raz nie wyglądało to na coś, co mogło mieć jakąś cechę wspólną z lustrem. Doszukiwałem się wzorów lub chociażby kamyków, które przypominały te obecne na ramię lustra, lecz nic z tego.

Wtem przypomniałem sobie o pewnej rzeczy. Miałem przecież zbadać tył lustra, nim ojciec mi w tym przeszkodził w dzień, gdy mieliśmy ten dziwny obiad. Podałem mamie to coś, co nawet nie miałem pojęcia, do czego służyło i ruszyłem na górę.

Zamknąłem za sobą prędko drzwi i zbliżyłem się do zwierciadła. Ściągnąłem je ze ściany, od razu odwracając. Na pierwszy rzut oka, nic się tam nie znajdowało, ale z małego doświadczenia nie zamierzałem pozwolić sobie zwieść się pozorom. Podszedłem z nim do biurka i położyłem je tam, przyglądając się uważnie tylnej powierzchni. Kiedy lekko dotknąłem, przekonałem się, że jest cała pokryta kurzem. Tak doprawdy intensywnie, gdyż tym lepkim.

- Calum, gdzie są moje słuchawki? - zapytał Colton, który wpadł do mojego pokoju bez pukania, co zresztą miał w zwyczaju. Wtedy jednak uznałem, że będę musiał jakoś pomóc mu wyzbyć się tego nawyku.

- Nie wiem, gdzie są twoje cholerne słuchawki, idź sobie. Pukaj następnym razem, gamoniu - gdy to mówiłem, on podszedł bliżej.

- Co robisz? - zapytał ciekawski szczurek.

- Zobaczyłem, że lustro jest z tyłu brudne i właśnie szedłem po coś, czym mógł to wyczyścić - odpowiedziałem, wstając z miejsca.

- Przecież od tej strony jest na ścianie, nie widać tego nawet - mówił, gdy złapałem lekko jego ramię i kierowałem do wyjścia z mojego pokoju.

- Tak, ale wolę, żeby było schludnie.

- Ty i ta twoja mania porządku - nie musiał stać do mnie przodem, żebym wiedział, że przewrócił tymi swoimi wielkimi oczami.

Po chwili wróciłem do pokoju z potrzebnymi środkami czystości. Niemal od razu zabrałem się za mycie, co naprawdę nie było łatwe. W pewnym momencie zacząłem mieć wątpliwości, czy to na pewno był zwyczajny kurz, ponieważ bardzo ciężko schodziło. Było jakby przyczepione do powierzchni, nie chcąc czegoś przede mną odkryć. Niczym jakaś blokada. Po długim i żmudnym szorowaniu w końcu się poddałem.

- Szlag - mruknąłem pod nosem.

Byłem bardzo poirytowany. Gdybym nie wiedział, że coś się tam kryje, najprawdopodobniej by tak nie było. Byłem jednak pewien, że czaiła się tam pewna informacja, a najbardziej denerwujący, mnie faktem było to, że nie mogłem zobaczyć, co to było.

Poszedłem odnieść wszystko do łazienki, odkładając na swoje miejsca. Po tym zszedłem na dół, zostawiając lustro w pokoju. Nie zależało mi na tym, żeby je powiesić ponownie, co w moim przypadku nie było zwykłe, ponieważ naprawdę uwielbiałem, kiedy w moim pokoju panował nienaganny porządek.

Tak czy inaczej, po prostu wyszedłem z domu na spacer, oznajmiając jedynie mamie, że wychodzę. Spacerowałem samotnie po mieście. Nie miałem ochoty na czyjekolwiek towarzystwo, nawet Ashtona.

Chodząc po mieście, w pewnym momencie ujrzałem znajomą twarz. W zasadzie tak przelotnie, jakby mi mignęła, lecz wystarczyło, żeby sprawić, bym zaczął się nad tym zastanawiać.

----

hej, moi drodzy

wybaczcie, że ostatnio tak biednie z updateami przy czymkolwiek, ostatnio mam jakiś straszny zastój, jakiego chyba jeszcze nie miałam (to już miałam jakiś czas temu napisane, więc postanowiłam w końcu dodać)

tak w ogóle, to chciałabym Was poinformować, że planuje przepisanie tej historii. rzecz w tym, że wcześniej podobała mi się idea, że będzie to cake, jednak jest tu naprawdę mało tego, a skupiam się przede wszystkim na innych wątkach, a wybaczcie bo nie wiem, czy ulegnie to sporej zmianie. jakiejś na pewno, bo już mam w sumie pomysły na ich rozmowy, gdzie coś zacznie się dziać, ale póki co jest, jak jest. nie potwierdzam nic jednak, będę kontynuowała pisanie tego jako cake ff i zobaczymy, jak to będzie.

Wasza opinia na ten temat? podobają się Wam te wątki póki co lekko fantastyczne, czy jednak łakniecie więcej cake action?

-jess

mirror | cakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz