Rozdział 31

1.2K 92 7
                                    



Kobieta, która sześć lat temu spaliła jego rodzinę – a którą on sam, w zemście zabił wzeszłym roku - okazała się zmienić w jaguarołaka. W dodatku przeprowadziła jakiś rytuał na jego siostrzeńcu, co go odmieniło. Poznał swoją córkę, o której istnieniu nie wiedział przez kilkanaście lat. Skradziono mu 117 milionów dolarów. A teraz próbowano go zabić.

Peter odczuwał tak wielki gniew, że pragnął tylko rozerwać kogoś na strzępy. I to właśnie zrobił.

Płatnego zabójcę, którego ktoś wynajął żeby zabić jego i Dereka, znalazł w szkole. Szeryf i młody Hale mieli właśnie go aresztować, kiedy zjawił się Peter.

Działał instynktownie.Pozwolił swojej wilczej naturze przejąć kontrolę. Ostre pazury rozdzierał skórę jak gdyby była cienkim pergaminem. Zapach krwi oszałamiał jego zmysły, jeszcze bardziej nakręcając go do zadawania kolejnych ciosów.

Kiedy zmasakrowana twarz ofiary przestała już przypominać nawet mielone mięso, Peter odetchnął głęboko. Euforia jaką odczuwał przemijała. Uniósł kawałek skóry, którą zerwał z ust niemego, by przyjrzeć się swojemu„dziełu". Zrzucił go na posadzkę tak, jak wyrzuca się zasmarkaną chusteczkę. Wstał i otarł zakrwawione dłonie.

Szeryf Stilinski chciał go zatrzymać, więc Peter pokręcił głową, odradzając mu ten niedorzeczny pomysł. Następnie odwrócił się i ruszył do wyjścia.

- Zmieniliśmy metody – wypomniał mu Derek z pretensją w głosie.

- Jestem wierny przyzwyczajeniom – odpowiedział mu wuj i oddalił się z miejsca zbrodni.

Nie obchodziło go co myśli Derek albo Stilinski. Dla Petera zemsta była czymś więcej niż tylko wyrównaniem rachunków. Zemsta była dla niego katharsis.


Zaparkował na parkingu przed szkołą. Gdy zbliżył się do samochodu, z siedzenia pasażera wysiadła dziewczyna. Czuła zapach krwi już z daleka. Choć był intensywny, mieszał się zapachem Petera. A ten pachniał gniewem.Gniewem, ale też satysfakcją.

Wyjęła z auta torbę, a z niej chusteczki, foliowy woreczek i butelkę wody. W milczeniu zajęła się doprowadzaniem do porządku zakrwawionych dłoni wilkołaka.

Zapakowała kilka zużytych chusteczek, by w ten sposób zabezpieczyć zapach.

- Muszę mieć coś, dzięki czemu znajdę kryjówkę tego mordercy – wyjaśniła, widząc jego uniesioną pytająco brew. Po czym obmyła mu dłonie wodą. Resztkę zawartości butelki wylała na ostatnią chusteczkę i starła nią drobne czerwone krople z twarzy Petera.

- Dziękuję, skarbie – powiedział przymilnym tonem Hale, gdy już skończyła – A teraz jedźmy. Nie chcemy, żeby Derek dowiedział się, że tu jesteś, prawda Annabelle...


*****


Derek zamierzał wziąć szybki prysznic, przespać się trochę i ponownie ruszyć na poszukiwania. Chciał odnaleźć Kate oraz tego, kto wynajął niemego zabójcę. Wierzył, że te sprawy się łączą. I że trafiając na jeden ze śladów, znajdzie klucz do rozwiązania całej zagadki.

Gdy otworzył drzwi do swojego loftu, zobaczył ją. Stała zwrócona twarzą do okna, opierając się o stół. Czekała na niego.

- Annabelle? - na dźwięk jego głosu, odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.

- No cześć – przywitała się – Jak się masz?

- Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony jej obecnością. Podszedł bliżej, zatrzymując się po drugiej stronie stołu.

Ugryzienie nie jest daremWo Geschichten leben. Entdecke jetzt