Zegar na wyświetlaczu samochodowym wskazywał 18: 47. Siedzieli w ukryciu, czekając na rozwój wydarzeń. Ponownie przyjrzała się budynkowi, przed którym stali. Pozostałości po starym centrum handlowym były idealnym miejscem na walkę wilkołaków.
- Powiedział mi, że mnie nie potrzebuje bo ma Isaaca, Boyd'a i Corę – dziewczyna przerwała milczenie – Isaacowi powiedział, że ma się wynosić, bo wystarczą mu Boyd i Cora... - spojrzała na Petera – Czemu pozbył się Isaaca i mnie, zostawiając Boyda? Jest tak supersilny, czy co? Czy może Derek uważa nas za najsłabsze ogniwa?
- Może chciał was w ten sposób chronić – odparł mężczyzna, nie przerywając obserwacji otoczenia.
- Sugerujesz, że bycie omegą w mieście, w którym grasują mordercze alfy i ktoś składa ofiary z ludzi, jest bezpieczniejsze niż bycie częścią stada? - spytała ironicznie. Peter przewrócił wymownie oczyma.
- Mówię tylko, że może powinnaś docenić fakt, że Derek stara się zapewnić ci bezpieczeństwo?
- Wolę, żeby wszyscy byli bezpieczni – szatynka odparła stanowczo – Stado powinno trzymać się razem, bez względu na wszystko! Przyjaciele powinni się wspierać...
- Dlatego tu jesteś – Hale przekrzywił głowę, by zerknąć na nią z ukosa – Derek może sobie nie życzyć ciebie w stadzie, ale nie może mówić ci co masz robić. Przynależność do stada jest raczej umowną sprawą, wszystko rozbija się o posłuszeństwo, lojalność i podążanie za liderem... Przychodząc tu – wbrew woli Dereka – ujawniasz wobec niego, zarówno swoje nieposłuszeństwo, jak i lojalność. Podążasz za swoim alfą – przypomniał dobitnie – Choćby wiodło cię to na walkę, na pewna śmierć...
*****
Starcie stada alf i Dereka trwało. Peter i Annabelle znaleźli dobrą kryjówkę w centrum handlowym, skąd mogli wyłapać większość głosów, równocześnie nie zwracając na siebie uwagi. W pewnej chwili dziewczyna usłyszała coś, co zmroziło jej krew w żyłach.Derek znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Deucalion kazał mu wybrać między życiem Cory a Boyd'a. Kali mówiła coś o przewodzeniu bandą bezużytecznych nastolatków.
Nagle powietrze przeciął świst strzały. Rozbłysło światło, rozległy się krzyki Deucaliona, rozkazującego swoim wilkom zakryć oczy.
Annabelle i Peter nieśmiało wyjrzeli z ukrycia. Dostrzegli, jak ranni Cora i Boyd próbują wydostać się z dala od bitewnego chaosu. Isaac podnosił się z ziemi. Kali, Deucalion i bliźniaki zdecydowali się na odwrót. Został tylko Enis, na którego natarł Scott. Zderzyli się ze sobą z taką siłą, że aż zagrzmiało. Następnie na złego alfę rzucił się Derek. Jedno porządne uderzenie i Enis posłał go na posadzkę. Annabelle zdecydowała się wkroczyć.
Wciągu kilku sekund znalazła się przy walczących mężczyznach. W chwili, gdy Enis zamachnął się pazurami, by uderzyć klęczącego Dereka, dziewczyna skoczyła między nich i osłaniając młodego Hale'a swoim ciałem, przyjęła uderzenie.
Poczuła,jak szpony rozrywają jej kurtkę i bluzkę, dosięgając mięśni pleców. Zignorowawszy piekielny ból i zdziwione spojrzenie czerwonych oczu Dereka, zwróciła się w stronę napastnika. Na szczęście jej nagłe pojawienie się zaskoczyło również i jego. Wykorzystała tą szansę. Zużywając pokłady całej swojej siły, wykręciła mu przedramię, blokując kolejny cios. Uderzyła go pazurami w klatkę piersiową, jednak dla tak wielkiego przeciwnika, było to ledwie draśnięcie. Za wszelką cenę starała się odciągnąć go od Dereka.
YOU ARE READING
Ugryzienie nie jest darem
FanfictionO tym, że wilkołaki nie są wytworem wyobraźni pisarzy i filmowców - a istnieją naprawdę - przekonałam się, gdy jeden z nich próbował rozszarpać mi gardło. Przeżyłam, ale zostałam przemieniona. Zdobyłam nadludzką siłę i szybkość. Moje zmysły się wyo...