Rozdział 9

2.7K 160 2
                                    

Zegar na wyświetlaczu samochodowym wskazywał 18: 47. Siedzieli w ukryciu, czekając na rozwój wydarzeń. Ponownie przyjrzała się budynkowi, przed którym stali. Pozostałości po starym centrum handlowym były idealnym miejscem na walkę wilkołaków.

- Powiedział mi, że mnie nie potrzebuje bo ma Isaaca, Boyd'a i Corę – dziewczyna przerwała milczenie – Isaacowi powiedział, że ma się wynosić, bo wystarczą mu Boyd i Cora... - spojrzała na Petera – Czemu pozbył się Isaaca i mnie, zostawiając Boyda? Jest tak supersilny, czy co? Czy może Derek uważa nas za najsłabsze ogniwa?

- Może chciał was w ten sposób chronić – odparł mężczyzna, nie przerywając obserwacji otoczenia.

- Sugerujesz, że bycie omegą w mieście, w którym grasują mordercze alfy i ktoś składa ofiary z ludzi, jest bezpieczniejsze niż bycie częścią stada? - spytała ironicznie. Peter przewrócił wymownie oczyma.

- Mówię tylko, że może powinnaś docenić fakt, że Derek stara się zapewnić ci bezpieczeństwo?

- Wolę, żeby wszyscy byli bezpieczni – szatynka odparła stanowczo – Stado powinno trzymać się razem, bez względu na wszystko! Przyjaciele powinni się wspierać...

- Dlatego tu jesteś – Hale przekrzywił głowę, by zerknąć na nią z ukosa – Derek może sobie nie życzyć ciebie w stadzie, ale nie może mówić ci co masz robić. Przynależność do stada jest raczej umowną sprawą, wszystko rozbija się o posłuszeństwo, lojalność i podążanie za liderem... Przychodząc tu – wbrew woli Dereka – ujawniasz wobec niego, zarówno swoje nieposłuszeństwo, jak i lojalność. Podążasz za swoim alfą – przypomniał dobitnie – Choćby wiodło cię to na walkę, na pewna śmierć...

*****

Starcie stada alf i Dereka trwało. Peter i Annabelle znaleźli dobrą kryjówkę w centrum handlowym, skąd mogli wyłapać większość głosów, równocześnie nie zwracając na siebie uwagi. W pewnej chwili dziewczyna usłyszała coś, co zmroziło jej krew w żyłach.Derek znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Deucalion kazał mu wybrać między życiem Cory a Boyd'a. Kali mówiła coś o przewodzeniu bandą bezużytecznych nastolatków.

Nagle powietrze przeciął świst strzały. Rozbłysło światło, rozległy się krzyki Deucaliona, rozkazującego swoim wilkom zakryć oczy.

Annabelle i Peter nieśmiało wyjrzeli z ukrycia. Dostrzegli, jak ranni Cora i Boyd próbują wydostać się z dala od bitewnego chaosu. Isaac podnosił się z ziemi. Kali, Deucalion i bliźniaki zdecydowali się na odwrót. Został tylko Enis, na którego natarł Scott. Zderzyli się ze sobą z taką siłą, że aż zagrzmiało. Następnie na złego alfę rzucił się Derek. Jedno porządne uderzenie i Enis posłał go na posadzkę. Annabelle zdecydowała się wkroczyć.

Wciągu kilku sekund znalazła się przy walczących mężczyznach. W chwili, gdy Enis zamachnął się pazurami, by uderzyć klęczącego Dereka, dziewczyna skoczyła między nich i osłaniając młodego Hale'a swoim ciałem, przyjęła uderzenie.

Poczuła,jak szpony rozrywają jej kurtkę i bluzkę, dosięgając mięśni pleców. Zignorowawszy piekielny ból i zdziwione spojrzenie czerwonych oczu Dereka, zwróciła się w stronę napastnika. Na szczęście jej nagłe pojawienie się zaskoczyło również i jego. Wykorzystała tą szansę. Zużywając pokłady całej swojej siły, wykręciła mu przedramię, blokując kolejny cios. Uderzyła go pazurami w klatkę piersiową, jednak dla tak wielkiego przeciwnika, było to ledwie draśnięcie. Za wszelką cenę starała się odciągnąć go od Dereka.

Ugryzienie nie jest daremWhere stories live. Discover now