Rozdział 5

82 6 0
                                    

Starsza kobieta wpuściła mnie do środka. Powiedziała, żebym zostawił plecak obok drzwi, i poszedł do salonu. Usiadłem przy tym samym stole.

-Wiedział, że przyjdziesz-powiedziała kobieta wchodząc do pokoju, i niosąc tace z kawą.

-Słucham?-zapytałem udając, że nie miałem pojęcia co powiedziała.

-Mark wiedział, że tu przyjdziesz. Był u mnie wczoraj. Razem z jakąś rudą dziewczyną.

Serce mi zamarło. Był tu z Lydią...

-Czy to ona?-zapytałem pokazując zdjęcie Lydii w telefonie.

-Tak. Nie widze zbyt dobrze, ale te usta i włosy poznam wszędzie. Jest piękna. Taka uprzejma i wrażliwa.-kobieta zaczęła pić kawę. Nie mogłem tego słuchać. Moje serce rozpadło się na tysiąc kawałeczków.

-Czy yyy... Mark mówił coś? Cokolwiek? O niej? O tym gdzie są?

-Tak, ale nie mogę ci powiedzieć. Obiecałam mu.

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie rozmawiam z tą samą kobietą. Ona była inna. Wydawało mi się nawet, że jest chora. Tak jak on, ale pewnie zastraszył ją czy coś w tym stylu.

Podsunąłem krzesło bardziej do stołu, oparłem łokcie o stół. Uda się albo nie.

-Bardzo panią proszę. Niech mi pani powie cokolwiek. To moja dziewczyna. Kocham ją, muszę ją odnaleźć-powiedziałem starając się ją złamać. Musiałem otworzyć się i wyrzucić wszystkie uczucia.

-Nie mogę. On mi nie pozwolił.-kobieta popatrzyła w moje oczy.

-On się nie dowie. Skąd będzie wiedział, że dostałem od pani informacje?

-On widzi. Patrzy na ciebie-powiedziała cicho, wskazując górę okna. Na karniszu zamontowana była mała kamera.

Popatrzyłem na nią wzrokiem współczucia. Co on zrobił tej biednej kobiecie? Podszedłem do okna patrząc prosto w obiektyw.

-Posłuchaj mnie gnoju-powiedziałem-Nie wiem czemu to robisz jej a nie mi, ale uwierz, że tego pożałujesz. Rozumiesz mnie? Koniec zabawy w kotka i myszke. Szukam Lydii na własną rękę. Mam w dupie twoje listy.

Poszedłem zabrać plecak po czym z trzaskiem drzwi ruszyłem po schodach w dół.

                                ***
Ruszyłem przed siebie. Nie wiedziałem gdzie mam iść. Mijałem kolejne domy, sklepy, budynki. Minąłem słup z ogłoszeniami po czym wróciłem się gwałtownie. Na słupie był plakat, ogłoszenie a na nim Lydia... Zerwałem go i bez kontroli przeczytałem na głos.

-Zaginęła Lydia Martin, siedemnastoletnia uczennica Beacon Hills High School. Ostatnio widziana była dnia 16.06.2017 roku. Jeżeli ktokolwiek wie coś o tym gdzie przebywa, proszony jest o kontakt z policją.

Oparłem się plecami o słup. Popatrzyłem jeszcze raz na plakat. Bylo tam coś czego wcześniej nie widziałem. Znak starej, opuszczonej mleczarnii w Beacon Hills.

                                  ***
Wyjąłem z plecaka latarkę i ruszyłem przed siebie. W środku budynku było dosyć chłodno, nieprzyjemnie i brudno.

-Jest tu kto?-zapytałem a mój głos rozniósł się echem. Niestety nie otrzymałem odpowiedzi. Szedłem dalej, co jakiś czas zakręcając w lewo lub prawo.

To nie ma sensu...-pomyślałem i udałem się w stronę drzwi.

-S-Stiles....-odezwał się cichy, dziewczęcy głos. Odwróciłem się a z tyłu zobaczyłem LYDIĘ. Stała tam taka przerażona, blada a jej oczy były czerwone od płaczu. Moje serce znów pękło na milion kawałków.

-Lydia..-powiedziałem i podeszłem do niej, żeby ją przytulić.

-Drogi Stilesie-rozległ się kolejny, za to męski głos. Za Lydią stanął wysoki, nawet dobrze zbudowany chłopak, o jasnej cerze i czarnych, kręconych włosach. Wyciągnął pistolet i przyłożył go do skronii Lydii.

-Zostaw ją, proszę-powiedziałem. Nie mogłem pozwolić, żeby ją dalej trzymał.

-Okey-odrzekł po czym cofnął się na pare kroków, tak, że Lydia podbiegła do mnie.

-Okey? I już? Po co ta cała zabawa? Te listy? Po co to wszystko, skoro teraz puszczasz ją wolno?

-Stiles... zabawa dopiero się zacznie-powiedział, po czym odszedł.

Five Reasons|StydiaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant