Rozdział 4

87 6 1
                                    

Dzisiaj był ten dzień. Miałem dostać kolejny list. Tak bardzo czekałem na niego. Ta cała historia nie dawała mi spokoju. On był niezrównoważony psychicznie. Lydia była w ogromnym niebiezpieczeństwie.

Cały dzień spędziłem w domu, aby słyszeć kiedy przyjdzie listonosz. Czas dłużył mi sie okropnie. Ciągle myślałem o niej, a w głowie ciągle dzwoniły mi słowa kobiety. Kiedy na chwile przestałem o nich myśleć, powracały jak bumerang.

Usłyszałem dzwonek do drzwi i szybko zbiegłem na dół. Listonosz. Nawet nie mówiąc dzień dobry, zabrałem list i usiadłem na kanapie. Drżącymi rękoma otworzyłem kopertę. Była pusta.

Poczułem coś czego nie mogłem określić jednym słowem. Złość? Smutek? Przerażenie? Frustracje? Nie wiem. To, że koperta była pusta, przelało czarę goryczy. Wstałem z kanapy i pobiegłem po schodach do pokoju. Pośpiesznie zabrałem z szafy duży, podróżny plecak, który dostałem mając dziesięć lat. Spakowałem parę koszulek, jeansy, majtki i skarpetki.

Z powrotem zszedłem na dół i wziąłem z komody koc, a z kanapy poduszkę. Wbiegając do kuchni spakowałem butelkę wody i pare energetycznych batonów. Teraz pora zabrać najważniejsze. Pieniądze. Miałem nędzne pięćdziesiąt dolarów. Nie wiedziałem ile czasu i funduszy zajmie mi akcja. Musiałem zrobić coś, na co normalnie bym sie nie odważył. Udałem się do sypialni taty i z małej, drewnianej skrzyneczki wziąłem sto pięćdziesiąt dolarów. Byłem gotowy.

                               ***
Nie wiedziałem gdzie iść. Ten psychol zostawił mi jeden list, który doprowadził mnie do starszej pani, przez co poznałem historię jego życia. Postanowiłem tam wrócić. Może nic nie zdziałam, ale zapytam gdzie lubił chodzić, jakich miał znajomych. Co ja gadam? On nie mógł mieć znajomych, ewentualnie tak samo myślących jak on.

Znowu stanąłem przed drzwiami, które prowadziły do odkrycia kolejnych tajemnic.

Five Reasons|StydiaWhere stories live. Discover now