30. Pierwszy pocałunek ❌

12K 541 118
                                    

🌸 Tony -
Od rana miałaś paskudny humor. Nie zadzwonił Ci budzik, skończyła Ci się kawa, samochód zepsuł, a w taksówce, którą jechałaś do pracy przebiła się opona. Istny burdel, a to wcale nie był piątek trzynastego.
Po przybyciu do Tower niemal wszyscy Avengersi zostali przez Ciebie ochrzanieni. Nawet Fury oberwał za wystającą z płaszcza metkę. Steve musiał schować przed Tobą nawet Bannera, żebyś przypadkiem nie zaczęła na niego krzyczeć. Hulk mógłby nie wyjść cało.
Wchodząc do swojego gabinetu, który załatwił Ci Tony, miałaś nadzieję na zrobienie sobie kawy. Niestety, całości Twojego wkurzenia dopełnił hełm ze zbroju Starka, o który się potknęłaś, prawie łamiąc sobie nogi.
- Stark! - krzyknęłaś, a skruszony mężczyzna wychylił się nieśmiało ze swojego "biura". (Specjalnie załatwił wam połączone miejsca pracy).
- Hej kochanie - uśmiechnął się przepraszająco, ale tego dnia nawet jego urok mu nie pomagał.
- Ile razy mam cię prosić, żebyś nie zostawiał tego żelastwa gdzie popadnie?!
Tony chciał się wycofać, ale widząc Twoje mordercze spojrzenie, wstał ze swojego miejsca i uniósł głowę.
- Widzisz skarbie, chodzi o to, że...
- Właśnie nie widzę! - warknęłaś. - Masz po prostu sprzątać to nim pojawię się w Tower! Szlag mnie kiedyś z tobą...
Nie zdążyłaś dokończyć, bo zmęczony Twoim krzykiem Stark, postanowił uciszyć Cię pocałunkiem. Natychmiast poczułaś jak całe napięcie opuszcza Twoje ciało i odruchowo wplątałaś palce w jego włosy, podczas gdy on przyciągnął Cię za talię do siebie.
- Lepiej? - zapytał, kiedy przerwaliście pocałunek.
- Lepiej - uśmiechnęłaś się, po czym ponownie złączyliście wasze usta.

🌸 Steve -
Nie byłaś zadowolona z walki pomiędzy Stevem a Tonym. Wiedziałaś jak wiele dla siebie znaczą, dlatego nie mogłaś zrozumieć tej bezsensownej sprzeczki, która przybrała charakter wojny domowej. Jednak, kiedy Steve zaczął mieć coraz większe kłopoty, postanowiłaś opowiedzieć się za stroną ukochanego i jego przyjaciela. Tylko to mogłaś zrobić. Rogers nie musiał nawet nic mówić, kiedy oznajmił, że zostali pozbawieni sprzętu. Doskonale wiedziałaś co robić. Wykorzystałaś wiedzę z kursu na agentkę CIA i dostałaś się do miejsca, gdzie przechowywano "drobiazgi" Kapitana oraz jego towarzyszy. Pojechałaś w umówione ze Stevem miejsce i oddałaś im potrzebne rzeczy.
- Nie wiedziałem, że potrafisz robić takie rzeczy - rzekł z uznaniem, widząc jak sprawnie Ci to poszło.
- Być może zapomniałam ci powiedzieć, że startowałam na agentkę CIA - uśmiechnęłaś się zawadiacko, a Rogersa zatkało.
- Poważnie? - zapytał zdziwony.
Potwierdziłaś.
- Woah - Steve nie mógł przetrawić Twoich słów. - To jest...
- Nie gadaj tyle - przerwałaś mu. - Ratuj przyjaciela, a o moich małych sekretach porozmawiamy jak wrócisz.
Blondyn uśmiechnął się do Ciebie z wdzięcznością. Zanim jednak odszedł zrobił coś czego za nic w świecie się nie spodziewałaś. Przyciągnął Cię w pasie do siebie, wyszeptał ciche "dziękuję", po czym pocałował Cię długo i czule.
- Wiem, że trochę późno - rzekł z przepraszającym uśmiechem, a Ty wywróciłaś oczami.
- Lepiej późno niż wcale - cmoknęłaś go przelotnie. - A teraz idź zanim się rozmyślę i nigdzie cię nie puszczę...

🌸 Bucky -
- James, nie rozwiążesz swoich problemów, uciekając od nich - rzekłaś zmęczonym głosem, widząc, że Bucky ponownie się w sobie zamyka.
- A ty je niby rozwiążesz? - zapytał z ironią w głosie.
Jak zwykle, bojowa postawa, kiedy się czegoś obawiał. Mieszkając z nim zdążyłaś już go rozpracować.
- Od tego jestem, wiesz? - usiadłaś obok niego, próbując złapać z nim kontakt wzrokowy. - Mam pomagać ludziom, Bucky...
Barnes spojrzał na Ciebie błagalnie.
- Myślisz, że mi da się pomóc? - zacisnął szczękę, a Ty westchnęłaś.
- Myślę, że nie jesteś beznadziejnym przypadkiem... - spróbowałaś dotknąć jego dłoni, ale zabrał ją nim zdążyłaś się do niej zbliżyć.
Wstał z kanapy, na której siedział i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Mylisz się, [T.I.] - niemal warknął. - Masz pojęcie co robiłem będąc pod ich kontrolą?
Starałaś się nie podnosić głosu, ale jego argumenty zaczynały Cię irytować.
- Bucky, mam gdzieś co robiłeś jako Zimowy Żołnierz, nie rozumiesz? - zdenerowałaś się. - Kocham cię, cholerny idioto i nie obchodzi mnie ta syfiasta przeszłość, tak długo jak wierzę, że możemy zbudować sobie lepszą przyszłość! Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że dla mnie nie liczy się ilu ludzi zabiłeś, ale to jak bardzo nie chciałeś tego robić?
Bucky na chwilę zamarł. Podeszłaś do niego, chcąc go przytulić, ale on miał inne plany. Delikatnie ujął Twoją twarz w swoje dłonie, po to, aby złożyć na Twoich ustach ciepły, miękki pocałunek. Zdezorientowana odwzajemniłaś go, kładąc dłoń na jego prawym ramieniu. Nie miałaś pojęcia co to ma oznaczać, ale żywiłaś nadzieję, że to jest jakiś przełom.
- Dziękuję ci, [T.I.] - rzekł w końcu Bucky. - Dziękuję, że we mnie wierzysz...
- Nie ma za co, głupku...

ᵐᵃʳᵛᵉˡ ˢᶜᵉⁿᵃʳⁱᵘˢᶻᵉ *rewrite*Donde viven las historias. Descúbrelo ahora