Nikt się o tym nie dowie

Zacznij od początku
                                    

- Kocham Cię. - słyszę jej szept.
Dławię się powietrzem i odrzucam rękę dziewczyny na drugą stronę łóżka. Zerkam na nią przerażona i widzę, że nadal pogrążona jest w śnie.

Ona mnie kocha? Czemu miałaby. Zapewne śniła o Chrisie i o tych pierdołach, które mówi jej zawsze, kiedy razem sypiają. Wzdycham głośno i ruszam do łazienki. Potykam się o te pierdolone walizki i chwytam swój telefon. Widzę sms od Chrisa.

"Dlaczego Camila nie odbiera?" - prycham śmiechem, bo ona na prawdę wolała palcówkę od tego nudziarza. W sumie to się nie dziwię.

Odwracam się na moment i zerkam na nagą Karle, owiniętą tylko białą kołdrą. Jej ciemne włosy ułożone są w nieładzie, który swoją drogą wygląda bardzo ładnie. Trzyma kurczowo moją poduszkę a na jej twarzy widać mały grymas.

"Śpi" - odpisuję i wyłączam telefon, bo jestem pewna, że za chwilę do mnie oddzwoni a ja nie będę się tłumaczyła za nią.

Podchodzę do okna i rozchylam żaluzje. Otwieram je i wyglądam na ulice, które są opustoszałe. Na niebie świeci księżyc, który daje poświatę na budynki bardziej niż uliczne latarnie. Szept Camili dudni w moich uszach więc obracam się na moment i znów patrzę na dziewczynę. Jej grymas zmienił się w mały uśmiech a włosy opadły na czoło.

Decyduje się wyjść z pokoju do automatu po jakąś przekąskę i napój. Ubieram na siebie bluzkę, która leży na podłodze i czarne dresy przewieszone na krześle. Chcę założyć różowe kapcie Cabello, ale odrzucam tą myśl, gdy schylam się i widzę swoje czarne buty. Poprawiam włosy i wkładam do buzi miętówkę. Wychodząc z pokoju gaszę światło i zasłaniam żaluzję.

Na korytarzu wydaje się być pusto więc śmiało przemierzam drogę do bufetu, gdzie znajdują się automaty. Na zakręcie do windy wpadam na jakiegoś mężczyznę, który okazuje się lokajem. Tym, co za dwadzieścia dolców nie wiadomo, co by zrobił.

- Dobry wieczór. - mówi, stojąc przy swoim śmiesznym wózku i układając jakieś pierdoły.

Kiwam głową w odpowiedzi i klikam guzik wzywający windę.

- Podać coś?

- Nie trzeba. - odpowiadam i po raz kolejny wciskam ten nieszczęsny guzik. Wydaję mi się, że wtedy ten dźwig pojawi się szybciej.
Nie mam ochoty z nikim rozmawiać a już na pewno nie z jakimś pajacem.

- Jak się miewa pani dziewczyna? - pyta wybijając mnie z tropu. Zerkam na niego zdezorientowana i po chwilę ogarniam, że zapewne musiał tak pomyśleć, kiedy wypierdoliłam go z pokoju. Dziwię się, że ma jeszcze czelność i odwagę do mnie mówić, ale jestem zbyt zmęczona a w ustach czuję suszę po ilości wypitego alkoholu, dlatego odpuszczam i nie wybijam mu przednich zębów za ten cwaniacki uśmieszek.

- Dobrze. - rzucam i wchodzę do windy, która właśnie podjechała.

- Dzwonił na recepcję narzeczony pani Cabello. Pytał jak się miewa i czy dotarła do hotelu. - szyderczy uśmiech chłopaka dobiega do mnie nim drzwi windy szczelnie się zamykają.

Wkurwiam się i już chcę tam wrócić, ale jestem pewna, że nim wbiegnę schodami lub zanim winda podjedzie znów do góry tego sukinsyna już nie będzie. Patrzę w lustro wiszące w małym pomieszczeniu i przeczesuję ręką swoje włosy. Zaciskam pięści i cicho jęczę uderzając w ścianę. Wychodzę z windy, kiedy dojeżdżam na parter. Staram się uspokoić, ale mi nie wychodzi przez co jestem rozkojarzona. Kupuję kilka butelek wody i bułkę. Myślę nad tym, co stałoby się gdyby Chris wpadł do pokoju hotelowego i zobaczył nas nagie i przytulone do siebie. Na przestrzeni czasu, wyobrażam sobie, co by zrobił, ale nie widziałam się z nim cztery lata i może na prawdę się zmienił?

Zabieram ze sobą jedzenie i ruszam z powrotem do windy. Klnę, kiedy widzę Dinah kierującą się w moim kierunku. Nie chcę z nią teraz rozmawiać, chcę iść spać!

- Ty też nie możesz spać? - pyta. Zerkam na nią i po raz pierwszy widzę ją bez makijażu, bez którego wygląda na dużo młodszą.

- Pić. - pokazuję jej rząd butelek.

- Kac morderca. - śmieję się. - Camila śpi? - pyta i widzę jak patrzy na moją szyję. Czy ona zrobiła mi malinkę? Cholera jasna! Gdzie jest ta winda?

- Tak, od razu jak weszła padła i zasnęła. - odpowiadam gorączkowo i odwracam głowę w innym kierunku.

- Przecież byłam później po batona. - Dinah unosi brwi. Jestem w czarnej dupie.

- No po tym. - odpowiadam, drzwi do windy się otwierają. Dzięki bogu.

- To do jurta! - mówię a dziewczyna wysyła mi uśmiech i przygląda mi się z zaciekawieniem.

Wchodzę do pokoju, otwieram butelkę wody i wypijam pół na raz, ściągam buty, jem bułkę i gaszę światło. Kładę się koło Camili i przykrywam ją kołdrą, bo jak wyszłam chyba ją zrzuciła.

- Gdzie byłaś? - jej ciepły oddech otula moje ramie. Dziewczyna odnajduję moją dłoń i chwyta ją.

- Um, po wodę. - odpowiadam, mimo że cała zesztywniałam.

- Nie zostawiaj mnie samej. - mówi i delikatnie całuje mój policzek. Owija rękę wokół mojej tali i kładzie głowę na mojej klatce piersiowej.

Zapewne słyszy jak wali moje serce ze stresu, który przed chwilą mnie spotkał. A może i nie dlatego? Nie mam pojęcia, co robię ale wkładam rękę pod głowę Camili i całuję ją w głowę.

- Już Cię nie zostawię. - moje serce przyśpiesza, kiedy to mówię a dziewczyna całuję moją szyję.

To jest przerażające, niebezpieczne, chore, ale tak cholernie przyjemne.


Another Wedding Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz