Był to dość nietypowy dźwięk. Nie często można było słuchać śmiejącego się turianina. James poklepał go po ramieniu, obrócił głowę w bok a kiedy ich ujrzał, puścił im oczko. Podszedł do nich wolnym krokiem, wyszczerzając zęby.
– Rozpraszasz pilota przed ciężką misją. Chcesz, żeby nas zabił już w locie? – fuknęła na niego Tali. Oparła się o ścianę i skrzyżowała ręce na piersi.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo był zestresowany, gdy tu przyszedłem – tłumaczył, przytakując przy tym głową. – Jeszcze chwila i jego serce wybuchłoby z napięcia– zakończył i oparł się o dłonią o ramę.
– Stresuje się, bo od niego tak naprawdę zależy powodzenie misji – powiedział Kaidan, po czym obrócił się i spojrzał na pilota. Gdzieś w głębi współczuł mu tej presji.
– Według mnie więcej zależy od przekaźnika, jeśli nie zadziała... – wyszeptała Tali, zaciskając mocniej palce na swoich ramionach, tuląc swoje ciało. – Kolejna misja samobójcza, tylko skład inny – westchnęła.
– Gdy wrócimy na Ziemię, możemy dowiedzieć się tego, co nas męczyło ten cały czas. – James starał się w jakiś sposób załagodzić napiętą sytuację.
– Będziemy mogli znaleźć jej ciało i pochować ją z honorami – szepnął Kaidan, przełykając ślinę.
– Myślę, że po takim czasie już ją tam sami pochowali, czy co to się u was robi – odpowiedziała quarianka i spojrzała w bok.
– Raz już umarła i wstała – zaczął James, ale został natychmiastowo uciszony surowym spojrzenie
przez drugiego mężczyznę. Wzruszył ramionami.
– Wszyscy to widzieliśmy... – mruknął i pokręcił głową Kaidan.
– A ten projekt? Ten, dzięki któremu przywrócili ją do życia? – zapytał niezrażony. Był niezwykle uparty.
– Przejęli ją niemal od razu, kiedy zginęła i zabrali się za ożywianie. Zdajesz sobie sprawę ile materiałów i środków było potrzebnych, żeby to zrobić? Teraz chyba żadna planeta nie ma na tyle jednego i drugiego – wytłumaczył na spokojnie Kaidan.
– Ale gdyby... – zaczął ponownie James.
– Daj spokój – warknęła Tali. – Nie róbmy sobie nadziei. Shepard wiedziała, na co się pisze. Wiedziała, że idzie na śmierć i była na to gotowa. Pozwólmy jej już odejść – wyszeptała drżącym głosem i wbiła wzrok w podłogę.
Kaidan odchrząknął, spojrzał po ich twarzach.
– Więc wracając do poprzedniego tematu – zaczął, licząc, że zdoła rozwiać napięcie. – Jeśli znajdziemy się po drugiej stronie, damy szansę każdej flocie. – Usłyszeli za sobą odgłos kroków. Wysoki turianin o beżowej skórze i z surowym wyrazem twarzy, podszedł do nich, zainteresowany rozmową.
– Nawet, jeśli nasz Canus Narian Victorius rozleci się po wylocie, to istnieje szansa, że któraś z flot w Układzie Słonecznym pozyska zapasy lub sprzęt do całkowitej naprawy przekaźnika. Ważne, żeby zadziałał. Nie ważne jak – powiedział. James obejrzał się na Kaidana i wskazał szybkim ruchem głowy na pilota, który zaczął niespokojnie wiercić się w fotelu.
– Ale pięknie wszystkich pocieszyłeś – fuknęła Tali. – Kim jesteś?
– Komandor Decitus Adalian, kapitan statku odpowiedzialny za całą wyprawę pani Admirał Zorah – odpowiedział do niej. Tali zmieszana opuściła głowę.
– Uważa pan komandor, że się rozbijemy? – zapytał Vega.
– Muszę brać pod uwagę każdą możliwość – odpowiedział. – Najważniejsze to dostarczenie materiałów dla flot – dodał i obrócił się w stronę mostku.
CZYTASZ
[Mass Effect] Szmaragdowe Sny
FanfictionGarrus Vakarian zmaga się z bólem po śmierci ukochanej kobiety. Załamany, nie ma pojęcia o tym, że Shepard ukrywała przed nim sekret. Gdy poznaje prawdę, odmienia ona całe jego życie. Na zawsze.
Rozdział 10.: Finał.
Zacznij od początku