Rozdział 9.: Desperacja

310 24 21
                                    



Rozpacz to porzucenie nadziei.

Desperacja jest rozpaczą, pobudzoną do działania, energicznego i brawurowego

[Dean Koontz]




Garrus uzupełnił magazynek, rozstawił szeroko stopy i przyszykował się do strzału. Skupił uważnie wzrok w jednym punkcie. Uniósł ręce w górę i przycelował. Oddał strzał i lekko przesunął nogi w bok. Przymknął oko i skupił się na bardziej oddalonym celu. Musnął pazurem spust. Poruszył żuchwami z delikatną satysfakcją. Wstrzymał oddech i namierzył ostatni punkt. Usłyszał odgłos wystrzelonego pocisku.

Przejechał dłonią po grzebieniu. Za sobą usłyszał pomruk uznania.

– No proszę, proszę. – Usłyszał tuż za plecami. Asari podeszła bliżej i zmierzyła turianina bacznym spojrzeniem.

– Wystarczy? – zapytał, obracając głowę w bok i mrużąc oczy, by bacznie obserwować każdy jej krok. Poanya T'Kana była do niedawna komandoską asari, ale od kiedy zabrakło wystarczającej liczby służb w siłach Illium przejęła funkcję szkolenia rekrutów.

– Może być – mruknęła, kiedy stanęła naprzeciw niego i skrzyżowała ręce na piersi. – Nie było aż tak tragicznie – odparła z przekąsem. Stojąca tuż obok, jej towarzyszka młodsza asari, aż się zachłysnęła.

– Co? – spytała zszokowana. – Z tobą spokojnie mógłby wygrać a ty... – zaczęła, ale ucichła pod intensywnością spojrzenia swojej przełożonej. Starsza asari obróciła się w stronę turianina.

– Masz jeszcze kilka dokumentów do wypełnienia – Poanya zachęcająco skinęła głową. Garrus ruszył za nią, nie śpiesznie stawiając kroki.

Poanya zaczęła rozmowę, kiedy tylko odeszli wystarczająco daleko, by nie być podsłuchiwanym przez pozostałych rekrutów, szkolonych dalej przez zastępczynie komandoski.

– Wcześniej przyjęcie turian do sił ochrony Illium byłoby nie do pomyślenia – wytłumaczyła wpatrzona w odległe budowle. Pokręciła głową. – Teraz współpraca to najlepsze wyjście, by każda z ras mogła się rozwijać. – Garrus zrównał się z nią i wpatrzył się w jej surową twarz, poruszając bezwiednie szczękami.

– Wcześniej rasy nie potrafiły ze sobą współpracować. Każda z nich wiele na tym straciła – potwierdził. – Możemy się wiele od siebie nauczyć, a tym chorym podziałem tylko marnowaliśmy potencjał. Zrozumiałem to, gdy podróżowałem na Normandii – objaśnił i nerwowo przejechał pazurem po grzebieniu, jak zwykle miał to w zwyczaju, gdy wspominał o przeszłości.

– I pomyśleć, że gdyby nie Żniwiarze, każda rasa byłaby nadal tak egoistyczna – potwierdziła, obracając wzrok na towarzysza. – Twoja rasa jest idealna do służenia w wojsku, mało która Asari dorównuje wam dyscypliną i podporządkowaniem do reguł. Szkoda, że teraz jest was tak mało – zaśmiała się i dodała: – I nas także.

– Żadna z flot nadal nie przysłała wiadomości z Układu Słonecznego? – zainteresował się.

– Wciąż nie ma kontaktu z Ziemią, władze Illium zaczynają się obawiać o turian i quarian. Nie ma tam wystarczająco dużo zasobów, by wykarmić całą armię przez rok. Muszą się pośpieszyć, bo inaczej czeka ich śmierć głodowa – powiadomiła go, wyraźnie posmutniawszy.

[Mass Effect] Szmaragdowe SnyNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ