Rozdział 5.: Gniew

1K 34 34
                                    


Mam w sobie wielką miłość, której nie potrafisz sobie wyobrazić. Oraz wielki gniew, który zadziwiłby Cię ogromnie. Jeśli nie zaspokoję jednego... pogrążę się w drugim.

[Mary Shelley]





Nerwowymi krokami obchodził mostek w tę i z powrotem. Joker mruczał pod nosem, że go rozprasza, jednak wyraźnie cieszył się z towarzystwa, które zapewnił mu turianin. Po chwili Garrus przystanął i zapatrzył się w przestrzeń. Po jego grzbiecie przebiegł chłodny dreszcz. Przypomniał sobie ciepłą, lecz drobną dłoń, zaciskającą się na jego palcach. Pokręcił głową, próbując wyrzucić uciążliwą myśl. Obrócił się w stronę Jeffa i zmarszczył nozdrza.

– Nie możesz przyśpieszyć? – zirytował się Garrus, nerwowo tupiąc stopą o podłogę.

– Cholera, Vakarian, spójrz na licznik. Szybciej już nie możemy. Tak cię czas goni, że nie pożegnałeś Kaidana, Jamesa ani Tali – mruknął pod nosem. – Jak szedłeś do łóżka z Shepard, też się tak spieszyłeś? – palnął bez zastanowienia. Po kilku sekundach dotarło do niego, co powiedział. Otarł dłonią czoło i spojrzał na turiana, z zastygłym na twarzy przerażeniem.

– Wybacz, stary – wybąkał. – Ja... – urwał, wracając wzrokiem do panelu sterowania Normandią. Garrus wpatrywał się w okno nad nimi. Przez krótką chwilę milczał.

– Musimy... – zaczął. – Musimy być jak najszybciej na Omedze – powiedział, stając tuż obok pilota.

– O co chodzi z tą Omegą? – zapytał Joker, poprawiając swoją znoszoną czapkę i wygodniej rozkładając się w fotelu.

– Liara ci wszystko wytłumaczy, jak będziemy na miejscu. Musze sprawdzić broń– stwierdził i ruszył przed siebie.

– Aria bardzo ucieszy się na twój widok – wymamrotał Jeff.

– T'Loak ma ważniejsze sprawy na głowie. Takie, jak przeżyć najbliższe godziny – prychnął Garrus na odchodne.

Jeff wyciągnął ręce w górę, rozciągając się i ziewając przeciągle. Spojrzał mimochodem w prawą stronę, na pusty fotel obok. Zacisnął dłoń w pięść i uderzył nią o oparcie. Syknął przeciągle, gdy usłyszał trzask łamanej kości.

– Kurwa – syknął.



***



– Nikt nie odpowiada! – krzyknął Joker i obrócił się w ich stronę z wystraszonym wzrokiem.

Liara podeszła kilka kroków bliżej

– Spróbuj jeszcze raz – doradziła asari.

– Tu SR2 Normandia. Potrzebujemy zgody na lądowanie i wyznaczenie doku – powtórzył Jeff. Odpowiedział im cichy trzask w komunikatorze, a później nastała cisza.

– Sprawa musi być bardzo poważna, skoro Omega nie odpowiada – mruknęła Liara i przeszła na drugą stronę pilota w zamyśleniu. – Spróbuj znaleźć jakieś miejsce i postaraj się nie zwracać na siebie uwagi – dodała. Joker obejrzał się na Garrusa pytającym wzrokiem. Turianin skinął głową, zgadzając się z decyzją asari.

Założył karabin na uchwyt na plecach i ruszył wraz z Liarą w stronę śluzy. Na korytarzu panowała głucha cisza. Ich kroki odbijały się echem od ścian. Stąpali ostrożnie, przy każdym zakręcie zatrzymywali się, po czym sprawdzali czy droga na przód jest bezpieczna. W okolicy śmierdziało dużo gorzej niż zawsze. Przy wejściu do Zaświatów dostrzegli przerażający widok. Trupy rozścielone na całej posadzce. Krew brukała ciemną podłogę, barwiąc ją przeróżnymi kolorami.

[Mass Effect] Szmaragdowe SnyWhere stories live. Discover now