13

848 188 91
                                    

Noc wydawała się ciemniejsza niż zazwyczaj, jakby i natura chciała się dopasować do nastroju panującego w domku. Jimin próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio świeciło tu słońce, kiedy ostatnio naprawdę mógł odróżnić dzień od nocy. Miał wrażenie, że ciągle panuje półmrok, chociaż do domku wlewało się szarawe, mleczne światło, a przez grube chmury mógł dojrzeć kontury słońca. Tutaj nigdy nie zachodziło. Pokazywało się tylko co jakiś czas, nie dając ani ciepła, ani światła. Siedzieli w kuchni od dłuższego czasu, każdy za bardzo pochłonięty swoimi myślami, żeby się w ogóle rozpocząć rozmowę.

- Musimy trzymać się razem - odezwał się w końcu Najmoon, który chyba jako jedyny myślał nad logicznym rozwiązaniem ich sytuacji. - Jeśli się nie rozdzielimy, to będziemy bezpieczni. Każdy, kto wychodził sam, no... - zaciął się, nerwowo bębniąc palcami w kuchenny blat.

- Już nie wracał - dokończył za niego Jin, odwracając się od okna.

- No właśnie. Poczekajmy do rana, a później spróbujemy znaleźć parking. Jeśli pójdziemy po prostu przez góry, nie powinniśmy się zgubić - kontynuował Namjoon, święcie przekonany o tym, że ten plan może się udać.

- Po co czekać do rana? Równie dobrze możemy wyjść już teraz - zauważył najstarszy chłopak.

- Yoongi hyung ma kluczyki - wtrącił w końcu Jimin, mocno przygryzając od środka policzek, żeby się nie popłakać.

- Właśnie dlatego poczekamy do rana, wtedy będzie większa szansa, że drogą przejedzie jakiś samochód albo wzdłuż fiordu przepłynie łódź. Nadal mamy race - Jimin pokiwał głową, plan Namjoona brzmiał na tyle logicznie, że obudził w nim trochę optymizmu. Może to się dla nich nie skończy tak źle. - Jeśli nie, to może uda nam się dojść do tego hotelu, który mijaliśmy po drodze.

- Możesz mieć rację, Joonie - powiedział Jin w zamyśleniu, opierając głowę na ręce. Obaj jednak doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że hotel jest zbyt daleko, by pieszo dojść do niego w ciągu jednego dnia, a byli zbyt zmęczeni, by zmusić się do biegu.

Jimin już dawno zauważył, że Jin sie chyba poddał. Chwilami miał wrażenie, że nic go już nie interesuje, jakby chciał to po prostu przeczekać. Nie miał do niego pretensji, w końcu sam sobie zabronił myśleć o tym, że została ich tylko trójka. Od dłuższego czasu uparcie ignorował ciągle powracającą myśl o pozostałych przyjaciołach, inaczej nie byłby w stanie tego wytrzymać. Może Seokjin też uruchomił swój mechanizm ochronny.

- Możemy spać na zmianę, mogę wziąć pierwszą wartę.

- Przeniesiemy tutaj nasze śpiwory? - spytał w końcu Jimin. - Będzie łatwiej... - zaczął, kuchnia była jedynym pomieszczeniem, z którego nie było widać jeziora. A zwłaszcza kamiennych kopców, które pełniły wartę dookoła niego. Kiedy zniknął Hobi, pojawił się kolejny i Jimin nie potrafił sobie wyobrazić, jak miałby czuwać, wiedząc, że na nie patrzy. Chociaż było ukryte gdzieś wśród mgły.

- Możemy tak zrobić - Namjoon przetarł twarz ręką, też musiał być bardzo zmęczony. - Czy przyszło wam do głowy jeszcze coś, o czym powinniśmy wszyscy wiedzieć? - zapytał. Jin wstał, żeby nalać wody do czajnika. Jimin od razu pomyślał o niezgadzającej się liczbie kamiennych kopców i o tym, że było ich za dużo. Pojawiały się za każdym razem, kiedy któryś z nich znikał. Oprócz tego pierwszego. Wtedy byli jeszcze wszyscy, a przynajmniej tak mu się do tej pory wydawało. Bo możliwe, że dołączył do nich ktoś, kto nie był jednym z nich. Nie był już prawdziwy. Powoli pokręcił głową, wytrzymując wzrok starszego chłopaka. To nie była informacja, którą chciał się z nim podzielić. Nie mógł mu również powiedzieć o tym, że na kartce, która utknęła między deskami w kuchni kryje się odpowiedź na pytanie, do kogo należał piąty, kamienny kopczyk nad jeziorem. Jeśli cały czas będą trzymać się razem, to nic im nie grozi, bo Jimin może ochronić siebie i Jina przed Namjoonem albo siebie i Namjoona przed Jinem.

✔Midnight Sun | BTSWhere stories live. Discover now