chapter 34

325 51 16
                                    

droga prowadząca do sali trenera wide'a zdawała się dłużyć w nieskończoność.
michael czuł jakby szedł na ostateczne ścięcie. w ciągu jednej rozmowy, jednej bójki może stracić najważniejszą rzecz w swoim życiu. drużyna zawsze była dla niego na pierwszym miejscu, nie liczyło się zupełnie nic innego niż tylko drużyna i nadchodzące mistrzostwa, które najpewniej przejdą mu koło nosa.
bał się, czuł, że to może być jego koniec.
wchodząc do sali jego dłonie trzęsły się, a nogi były jakby z waty.

— trenerze?

mężczyzna w średnim wieku odwrócił się od okna, przy którym stał i wpatrywał w boisko do koszykówki.
głos nastolatka był nienaturalnie zachrypły, ale jednocześnie bardzo przepełniony strachem o najbliższe pięć minut.

— jesteś z siebie zadowolony clifford?

za to głos trenera był zimny, bez emocji. wpatrywał się z chłopaka swoim typowym wzrokiem, którym obdarzał każdego ucznia, gdy robili coś niezgodnego z niepisanym kodeksem sportowców.
michael skulił się w sobie i wbił wzrok w płytki, które aktualnie zdawały mu się najciekawszym miejscem na ziemi.
nie wiedział jak odpowiedzieć trenerowi. czuł, że jeżeli zacznie się tłumaczyć i próbować naprostować sytuację, może tylko wszystko pogorszyć.
dlatego też stał tam i po prostu nie odzywał się.

— spieprzyłeś wszystko, zdajesz sobie z tego sprawę? przez ten jeden wyskok przekreśliłeś całą swoją karierę.
— nigdy jej nie chciałem.

michael wymamrotał te kilka słów pod nosem. trener uniósł brwi w zdziwieniu i założył ramiona na piersi. szczerze zaskoczyła go odpowiedź nastolatka.
zawsze sądził, że temu postrzelonemu chłopakowi zależało na tym co tworzył od samego początku.
michael po chwili uniósł wysoko głowę i spojrzał w stronę trenera wide'a. wiedział, że teraz nadchodzi moment, by powiedzieć mu wszystko to, co go dręczyło.
chciał wyrzucić mężczyźnie ile stracił przez niego dni, nerwów i spokoju.

— nigdy nie obchodziła mnie kariera sportowa. zależało mi tylko na drużynie i to, by doprowadzić ich do mistrzostw, które szkole zapewniłyby prestiż. nigdy nie myślałem o sobie i o tym co dzięki temu mogę osiągnąć. zawsze liczyła się drużyna, a nie ja.

michael był z siebie dumny, że zdobył i znalazł w sobie tyle odwagi, by powiedzieć to, postawić się trenerowi.
czuł, że robi dobrze. że ten jeden jedyny incydent wprawił w ruch machinę różnorakich zdarzeń, które miały zmienić życie jego jak i nawet luke'a, który całkiem przypadkiem wplątał się w całą tę farsę.
minęło zaledwie kilka miesięcy, a życie ich obu obróciło się o trzysta sześćdziesiąt pięć stopni i nie zapowiadało się na to, że kiedykolwiek wróci do stanu sprzed tych wszystkich zmian.
mimo pobicia burke'a, zawiszenia i prawdopodobnie wyrzucenia z drużyny, michael nie zamieniłby tych miesięcy na nic inngo.

— zawsze byłeś wyszczekany i dlatego wziąłem cię na kapitana. reszta zawsze zgadzała się na to co im kazałem, a ty jako jedyny zawsze musiałeś wtrącić swoje cholerne trzy grosze. to mi się w tobie podobało, że walczyłeś o swoje.

czerwonowłosy był zdziwiony na słowa trenera. nigdy nie usłyszał od niego tylu pochlebnych słów jak w tym momencie.
wiedział, że czasami mówił za dużo i przez to przesiadywał mecze na ławkach, ale wiedział też, że w ten sposób walczy zarówno o siebie jak i o kolegów z drużyny.

— naprawdę nie wiem co mam z tobą zrobić.

trener przetarł zmęczoną twarz i ponownie wyjrzał za okno.
od zawsze widział w tym chłopaku potencjał, który należy w odpowiedni sposób kształtować i szlifować. nikt nie miał tak celnych rzutów jak michael clifford. zawsze on zdobywał ostatnie punkty, które decydowały o zwyciężonym meczu.
jednak teraz tony wide musiał wyciągnąć konsekwencje z zachowania tych gówniarzy, jak miał w zwyczaju o nich wszystkich mówić.
nie chciał swoją decyzją skrzywdzić nikogo, ale wiedział, że będzie musiał to zrobić.

— odsuwam cię ze stanowiska kapitana jak i z samej drużyny do czasu mistrzostw jak i na sam czas ich trwania. burke dostanie taką samą karę.
— to kto teraz zostanie kapitanem? ktoś musi ich przecież poprowadzić.
— obstawiam, że hood odnajdzie się w tym zadaniu, ale nie musisz już zajmować sobie tym głowy. mam nadzieję, że taka decyzja pokaże ci, że czasami warto odpuścić niektóre sprawy.

po czym trener nie powiedział nic więcej, więc michael uznał rozmowę za zakończoną. wyszedł z sali ze spuszczoną głową, ale zdawał sobie sprawę z tego, że wide wymierzył mu najlżejszą karę, ponieważ nie wyrzucił go definitywnie z drużyny, a jedynie zawiesił – podobnie jak dyrektor stanley.

gdy nastolatek znalazł się już na głównym dziedzińcu szkoły zauważył, że przy bocznych stolikach siedzi luke. tak jak obiecał, poczekał za nim, by razem spędzić resztę dnia.
po drodze michael zdążył wysłać jeszcze jedną wiadomość do osoby, którą dotychczas uważał za swojego przyjaciela.

michael clifford:

teraz już nie musisz wkręcać ludziom kitu, że jesteś kapitanem, bo oficjalnie wide przekazał ci tę funkcję.

— idziemy do mnie czy do ciebie?

a te kilka słów z ust blondyna spowodowało mały uśmiech na twarzy farbowanego nastolatka.













{...}

może później zrobimy mały maraton? jeszcze mam jedno pytanie, ale to potem:-)

kocham was żuczki,

~ kluska, xx

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now