chapter 8

466 59 28
                                    

ważna notka na dole, zajrzyj:-)





luke oczami wyobraźni już widział to jak dławi się swoją własną śliną, nie może oddychać i finalnie wszystko kończy się jego dramatyczną śmiercią na tyłach jefferson high school.
jednak nawet ten scenariusz nie ziścił się tak jak powinien. zamiast tego luke zakrztusił się, chwilę pokaszlał i uspokoił, ale w głowie w tym momencie rozgrywał się prawdziwy huragan.
michael żartował czy mówił poważnie?
z twarzy farbowanego chłopaka nie można było nic wyczytać. siedział, uśmiechał się i po prostu patrzył na luke'a, który czuł jakby wylano na niego wiadro pomyj ze szkolnej stołówki.

— żartujesz?
— a wyglądam na takiego, który żartuje?
— w ogóle słyszysz co ty mówisz? ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że tacy jak ty nie trzymają się z takimi jak ja.
— nie możemy trochę nagiąć tych durnych zasad?

być może michael pospieszył się z propozycją spotkania w jego domu. jednak nie mógł powstrzymać się przed tym, by jakoś lepiej poznać blondyna. ciągnął on go do siebie niczym magnez. lekko był tym zaniepokojony, ale wszystkie niepewności przyćmiewała świadomość, że jest wśród uczniów jeffersona ktoś tak podobny do postrzelonego michaela. nie mógł przegapić takiej szansy jaką dawał mu los. nie tym razem.

— michael, naprawdę doceniam to co próbujesz robić, ale to nie wypali.
— niby co ma nie wypalić?
— nawiązać ze mną kontakt. wierz mi, ale nie chcesz mieć potem przeze mnie problemów, a ja nie chcę ci ich tworzyć.
— nie proszę cię żebyś od razu mi się oświadczał. chcę tylko z tobą porozmawiać gdzieś, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał ani oceniał.
— i tutaj rodzi się problem. nie chcę, by ktokolwiek widział, że michael clifford zadaje się z frajerem hemmingsem. po prostu tak będzie dla ciebie lepiej.
— skąd możesz wiedzieć co jest dla mnie dobre?
— bo wiem ile dla ciebie znaczy miejsce, w którym teraz jesteś.

po czym luke spakował swoje rzeczy i wstał od stolika. ostatni raz spojrzał na michaela, posłał w jego stronę nieśmiały uśmiech i odszedł w stronę szkoły zostawiając michaela samemu sobie.
farbowany nastolatek na początku zacisnął ze złości szczękę, a finalnie uderzył pięścią w drewniany blat stołu przez co po jego ciele rozszedł się nieprzyjemny dreszcz, a dłoń zaczęła boleśnie pulsować.

nie chciał, by luke widział w nim tylko gościa, który jest kapitanem jakiejś drużyny, ma pozycję w szkole i jest kimś. tak naprawdę michael był nikim, zwykłym nastolatkiem, którego ludzie postawili jako wzór dla innych. on wcale tego nie chciał. nigdy nie pragnął, by zostać jakimś bożyszczem nastolatek. chciał być normalym chłopakiem, nawet takim jak luke.
stwierdził, że nie spocznie dopóki nie zyska zaufania blondyna.

nawet jeśli ceną miałaby być jakaś durna pozycja i miejsce wśród znanych i popularnych nastolatków.

luke natomiast idąc do klasy, w której miał mieć jedną z ostanich lekcji – geografię, uśmiechał się do siebie jak dziecko. nie wiedział czemu to robi, ale czuł w środku dziwną radość. tak jakby ta niby nic nie znacząca rozmowa z michaelem poprawiła mu humor. wiedział, że to złe, że myśli w ten sposób o osobie nastolatka, ale nie umiał inaczej. nawet nie chciał myśleć inaczej.

podczas lekcji luke poczuł jak telefon w kieszeni jego bluzy wibruje kilka razy. stwierdził, że profesor jackson przynudza jak zawsze, więc za dużo nie straci zajmując się czymś innym niż słuchaniem wykładu na temat powstania kordylierów.
blondyn wydobył urządzenie z kieszeni i przeciągnął palcem po szklanym ekranie, jednocześnie wchodząc w wiadomości.


michael clifford:

wiem myślisz pewnie, że robię to wszystko, by jakoś jeszcze bardziej cię poniżyć


michael clifford:

ale tak nie jest do cholery



michael clifford:

chcę cię poznać. tak zwyczajnie i po prostu, a ty usilnie mi to utrudniasz.



michael clifford:

myśl co chcesz, ale ja nie odpuszczę. nie ma takiej opcji, luke



luke był jeszcze bardziej zmieszany i zdezorientowany niż w czasie rozmowy z michaelem podczas przerwy.
czemu akurat niego musiał się uczepić, a nie na przykład betty z 3c? ona niewiele różniła się od luke'a. tylko tym, że miała rude włosy i nosiła okulary ze szkłami wielkości dna od szklanki. poza tym była kropka w kropkę jak luke. nikt jej nie lubił, była dziwna, jeszcze dziwniej się ubierała i do tego jej głos brzmiał jakby miała zaraz się posikać.

blondyn nie wiedział jakby mógł odpowiedzieć niebiesko-fioletowo włosemu. w jego głowie rodził się jeszcze większy mętlik i bałagan niż do tej pory. nie umiał tego wszystkiego sobie składnie ułożyć i przeanalizować.

w końcu zdecydował i podjął decyzję, ale nie wiedział czy jest ona z rodzaju tych lepszych i poprawi jego życie, czy jeszcze bardziej je spieprzy. jednak postanowił zaryzykować, bo podobno bez ryzyka nie ma zabawy, prawda?


luke hemmings:

czekaj po tej lekcji tam, gdzie pierwszy raz rozmawialiśmy


luke nie mógł tego zobaczyć, ale w momencie, gdy michael otrzymał odpowiedź zwrotną na swoje wiadomości, na jego usta wpłynął szeroki i zadowolony uśmiech. wiedział, że w końcu przekona do siebie luke'a. choćby miało to trwać tygodnie, a nawet miesiące.

















{...}

jakoś tak lubię ten rozdział. jest jakby przełomowy.

wiem, że niektóre osoby irytuje tutaj postać luke'a, ale no... musi taki być, a przynajmniej do czasu.

powiem tylko tyle, że muke jeszcze nie raz się zadzieje, a to tylko początek:-)

i chciałabym wszystkim podziękować, bo dzisiaj wybiło aż 1K wyświetleń pod crazy in love!

z tej okazji postanowiłam zrobić dzisiaj mały maraton, mam nadzieję, że wam się spodoba:-)

miłego wieczoru kluseczki!

~ kluska, xx

teenage dirtbagWhere stories live. Discover now