11. Poznajesz mnie już?

26 2 0
                                    


Odeszłem tak daleko żeby Vanessa nie była w stanie mnie usłyszeć i wyjąłem telefon wybierając numer do Harrego. Sygnał za sygnałem a on nadal nie odbiera. Kiedy chciałem się już rozłączyć usłyszałem niski męski głos, który napewno nie zależał do Harrego.

- Witaj Zayn.

- H-halo? Kim jesteś?- zapytałem drżącym głosem.

- To nie istotne. Słuchaj jeśli chcesz zobaczyć jeszcze swojego przyjaciela to radzę ci się pospieszyć
______________________________________

Zayn POV'

- Jak to?! Gdzie on jest? Co mu zrobiłeś?!

- Za pięć minut masz być przy Farrow Street i radzę się nie spóźniać.- powiedział i rozłączył się.

Patrzyłem jeszcze chwilę na telefon i czułem jak serce zaczyna mi szybciej bić. W głowie miałem najczarniejsze scenariusze i nie wiedziałem co mam robić a mam tak mało czasu.

- Stało się coś?- zapytała Vanessa kiedy do niej podszedłem.

- Ymm... Tak moja mama jest w szpitalu i muszę pilnie do niej jechać. Nie masz nic przeciwko?

- No pewnie, że nie. Jedź do niej. Przełożymy to na później.

Trochę głupio było ją zostawiać, ale kumpel jest ważniejszy. Pobiegłem przez park w kierunku głównej ulicy, która była pełna samochodów i przechodniów. Skąd mam wiedzieć gdzie on jest skoro nawet nie wiem jak wygląda? Ten koleś jest mocno stuknięty. Co chwila patrzyłem na zegarek. Trzy minuty. Nie miałem zamiaru czekać na zielone, więc przebiegłem przez ulice o mało nie zostając potrąconym przez samochód i rozglądałem się dookoła. Przeciskając się przez tłum ludzi chciałem wyjąć telefon i zadzwonić pod ten numer, ale nagle coś wyrwało mnie z zamyśleń. Ktoś szarpnął mnie za rękę i wciągnął w jakiś zaułek, do którego nie docierało słońce i upał.

- Co k..!- krzyknąłem z oburzenia i spojrzałem na mężczyznę.

- Poznajesz mnie już?- uśmiechnął się przyciskając za ubrania do ściany.

- To ty? Co? Dlaczego?!

- William Riggs to słaby pseudonim i jeśli myślisz, że nikt nie widział jak kradniesz projekt to jesteś w błędzie.- powiedział niski, ciemnoskóry mężczyzna, który tamtego dnia wpuścił nas na salę.

Drgający mięsień jego szczęki pokazywał że facet traci cierpliwość a ja ze stresu przełknąłem ślinę.

- Czego chcesz?- zapytałem ze ściśniętą klatką piersiową.

- Ty pewnie chcesz odzyskać kumpla, ale mi chodzi o coś ważniejszego.

- O co?

- Zemstę.

Próbowałem się wyrwać widząc błysk gniewu w jego ciemnych oczach, ale koleś był silniejszy niż się spodziewałem.

- Ciiii- położył wskazujący palec na usta a drugą ręką przystawił mi pistolet do brzucha.- Chodźmy w bardziej ustronne miejsce a wszystko ci opowiem.

Bez wahania zrobiłem to o co poprosił bo kierowała mną broń wbijająca mi się w brzuch zamiast rozsądek. Odeszliśmy kilka metrów wgłąb zacienionego zaułku i znaleźliśmy się na podwórku starej opuszczonej kamienicy. Obok rozwalającego się mieszkania stało stare audi w kolorze butelkowej zieleni, które przypuszczam należało do niego. Wpakował mnie do samochodu na miejsce pasażera dotykając lufą karabinku do mojego karku i sam zajął miejsce za kierownicą.

Thug LifeWhere stories live. Discover now