11. Muszę wiedzieć jedną rzecz

22 4 3
                                    

Samochód gwałtownie zatrzymał się tuż przed moim biegnącym ciałem. Nie zważyłem na to. Miałem tylko nadzieję, że moi przyjaciele za mną nie podążą. Z pojazdu wysiadł jakiś osiłek i zaczął wyzywać mnie od debili, chujów i innych. Niemo się zgodziłem na te tytuły. Biegłem przed siebie. Zorientowałem się, że podświadomie obrałem drogę do domu... Emily. Nie wiem, czemu tak się stało, ale zatrzymałem się dopiero przed jej ogródkiem i wtedy ze zmęczenia opadłem na trawę. Moja twarz była cała mokra od łez, potu i kataru, który zaczął mi lecieć po drodze. Cierpiałem chyba tak samo bardzo fizycznie, jak psychicznie. Kiedy zaczęło się to wszystko pieprzyć? Miałem dwójkę najukochańszych przyjaciół. Kochającą mamę i fizykę... Czemu mi to nie starczało? Nie potrafię pojąć, dlaczego to tak rypnęło. 

Ale że Ross... On jest gejem? To znaczy, że nigdy tak naprawdę nie widziałem, co się dzieje w jego głowie. Pewnie potwierdzał wszystkie moje zgadywanki o jego samopoczuciu, by ukryć, co czuł, kim był. Gdyby tylko nam powiedział... Przecież ja i Sophie zawsze go akceptowaliśmy i to by tego nie zmieniło. Chociaż, fakt, że on mnie... Wtedy dotknąłem swoich ust. Dalej nie dochodziło do mnie, że on to zrobił. 

Dopiero po kilkunastu minutach się podniosłem do pozycji siedzącej i otarłem twarz z niepotrzebnej wilgoci i brudu. Bez ruchu trwałem przez kolejną godzinę, gdy zauważyłem, jak ulicą zbliżała się Emily. Wyglądała na niekoniecznie zadowoloną, ale gdy tylko mnie spostrzegła, na jej twarzy pojawiło się ożywienie. Nagle do głowy echem wróciły słowa, które usłyszałem w ostatnim czasie "Czyżbym czuł trochę romansu w powietrzu?" "Dla ciebie wszystko" "Proszę nie zostaw mnie przez to" "Jesteś dla mnie ważny" "Kiedy idziemy na podwójną randkę?" "Każda chwila z tobą to przyjemność" "Ty jesteś pewien, że ona do ciebie nic..." I jeszcze nieswoje zachowanie Emily, gdy się dowiedziała o moim zauroczeniu.

Josh, debilu. Wszystko się układało w całość. Dawała ci sygnały. A ty ich nie zauważyłeś. Ale skoro Ross, to czemu nie i ona?

Podbiegła z zatroskaną miną i zaczęła mnie wypytywać o zdarzenie z auli. Nie odpowiadałem jej, tylko ją objąłem. Popatrzyłem jej głęboko w oczy. Nie chciałem powtórki zdarzeń z tego dnia. Postanowiłem rozwiać jakiekolwiek wątpliwości w tym jednym momencie.

- Emily, jesteś chyba jedyną osobą, która może mi teraz pomóc - popatrzyłem na nią poważnie. - Wsiadam dzisiaj do promu do Bretanii. Nikt z moich przyjaciół o tym nie wie.

Patrzyła na mnie przerażona, jednak skupiona.

- Ale zanim wyjadę, muszę wiedzieć jedną rzecz - oddychałem nierówno, a moje policzki przybrały czerwony kolor. - Czy ty mnie kochasz?

Emily odsunęła się ode mnie.

- Ja... - szepnęła.

- Emily, odpowiedz - zażądałem.

- Josh, nie rób mi tego - do jej oczu naleciały łzy, a ja poczułem, że krzywdzę najdelikatniejszą osobę, na której mi zależało.

- Proszę cię - desperacko nalegałem.

- Ja nie wiem - odpowiedziała. - Czuję się z tobą jak z nikim innym, nie umiem opisać tego uczucia. Nikt mnie jeszcze nie zaakceptował tak jak ty. Więc chyba może... - przełknęła ślinę. - Kocham cię.

Zobaczyłem trud, z jakim powiedziała ostatnie słowa i znów ją zamknąłem w swoim objęciu. Chciałem jej wynagrodzić całą naszą znajomość, jakby to pozwoliło na zbawienie mnie za wszystkie moje czyny krzywdzące najbliższych. Szepnąłem jej tylko dwa zwroty, po których pobiegłem do domu po moje bagaże. "Dziękuję" i "wybacz mi".

*

Moja mama podwiozła mnie do terminala, z którego miał odpłynąć prom do Saint-Brieuc. Dobrze się złożyło, że istniało bezpośrednie połączenie. Staliśmy w poczekalni budynku. Oczywiście każdy kąt dawał nam znać o tym, że terminal należał do największej korporacji, promującej podróże po świecie - Canbeck Corporation. Gdzieś wisiało zdjęcie założyciela - samego Charlesa Canbecka. Wyglądał sympatycznie, jak na siwego, okrąglutkiego Anglika. Normalnie nie zwróciłbym na niego uwagi, ale starałem się zająć umysł czymkolwiek, poza wydarzeniami tamtego dnia.

- Josh Harbinger, musimy porozmawiać - usłyszałem głos Sary. - Dzień dobry pani, ja jestem nauczycielką Josha, uczę wiedzy o społeczeństwie -zwróciła się do mojej mamy.

Przecież ona wyglądała na młodszą ode mnie, poza tym nie miałem takiego przedmiotu. Oczywiście, mama się nie skapnęła, bo mało wie o moich szkolnych sprawach.

- Dzień dobry, skąd pani wiedziała, że tu będziemy? - good point, mamo.

- Josh mi powiedział - oświadczyła. To było kłamstwo. Prócz mojej rodziny tylko Emily wiedziała o mojej... "dezercji". 

Blondynka poprosiła mnie na stronę.

- Słuchaj, twoje miejsce pobytu nie ma nic do rzeczy. Jeśli dalej chcesz z nami współpracować to weź to - podała mi czarną bransoletkę z żółtym obramowaniem i ekranem. - Włącza się tak, a instrukcję masz tu. W razie czego kliknij to, a wyświetli ci się pomoc. Będziemy mogli się przez to komunikować bez zbędnych opłat. W końcu, od kiedy Anglia wyszła z Unii Europejskiej, roaming jest bardzo drogi. To wszystko. Udanego wyjazdu.

I poszła, zostawiając mnie z drobnym gadżetem. Schowałem go do kieszeni i wróciłem do swojej mamy. Akurat otworzyli przejście i można było zająć miejsce na statku. Pożegnałem się i nalazłem numer swojego siedzenia. Wtedy znowu moje oczy zalały się słonymi łzami. Wciąż nie rozumiałem, dlaczego to wszystko mi się przytrafiło. Huh. Lepiej niż w telenoweli. Narzekałem, że nie jestem wyjątkowy to zakochało się we mnie dwóch przyjaciół. Great. "Uważaj, czego sobie życzysz, bo może się to spełnić" tylko, że ja tego zdecydowanie sobie nie życzyłem. 

Oddałbym wszystko, żeby wrócić do wydarzeń sprzed miesiąca. Jednak wiedziałem, że to tylko głupie marzenie. Moje oczy utknęły na horyzoncie. Po długim czasie, gdy słońce powoli zachodziło, dopatrzyłem się w oddali zarysów wybrzeża Francji. Po kolejnym zdecydowanie zbyt długim okresie, dobiliśmy do portu w Saint-Brieuc. Przechodząc trapem, wypatrzyłem w tłumie mojego tatę ze swoją kobietą, którzy intensywnie do mnie machali. Ciekaw jestem, czy pobyt u nich w domu da mi ukojenie, którego szukam. Szukam jak na razie bezskutecznie.

Gotta Be Me!Where stories live. Discover now