«promise»

3.1K 617 109
                                    

    09.11.2008r.

To był już ten czas, kiedy stwierdzono, że Taehyungowi nie jest potrzebna masa specjalistycznych urządzeń sprawdzających jego stan 24 godziny na dobę. Wcześniej po prostu mówiono, że ataki bywają takie nieregularne, ale kiedy od ostatniego minęły prawie dwa lata, wiedziano już doskonale.

Taehyung wyzdrowiał. 

Oczywiście to stwierdzenie nie było takie szybkie, najpierw chłopiec musiał przechodzić masę badań, ale ostatecznie doktor powiedział te magiczne słowa, dzięki którym brązowowłosy wybiegł z kliniki z taką radością, jakiej nie widziano u niego od długiego czasu. 

Ale mimo tego Jungkook dalej się niepokoił. Niby spał już nieco spokojniej, bez obawy o nagły atak swojego współlokatora, ale cień niepewności pozostawał cały czas. Niby lekarz mówił, że choroba nie powinna wrócić, ale... Ale i tak w dalszym ciągu bał się, że go straci. 

Że straci najważniejszą dla siebie osobę. 

– Jungkookie? Jeju, co się dzieje? – Zaniepokojony głos Kima dobiegł do uszu siedzącego na łóżku chłopca. Podbiegł do niego i uniósł głowę czarnowłosego do góry, a kiedy zobaczył na jego policzkach ślady łez, serce zakuło go boleśnie. Nawet bardziej niż wtedy, kiedy opowiadał o mamie. 

Nie mógł postąpić inaczej, niż natychmiast zamknąć swojego młodszego przyjaciela w ramionach i nie pozwalać mu się z nich wyrwać. 

– Nie chcę cię tracić, Tae... – Cichy szept wydobył się z ust Jeona, który mocno zaciskał dłonie na koszulce starszego, zapewne mocząc ją doszczętnie. 

– O czym ty mówisz? Nie stracisz mnie... Nawet tak nie myśl, jasne? – Mniejszy był zaniepokojony. Przecież to on zawsze był tym silnym... Nigdy nie mówił o stracie... Wręcz przeciwnie, to on zapewniał Taehyunga, że wszystko będzie w porządku. 

– Nigdy nie pozwolę Ci odejść... Zostań zawsze ze mną. 

A Kim nie miał innego wyboru, musiał mu przytaknąć i zapewnić, że już zawsze będzie jego. W końcu mama uczyła go, że nie wolno kłamać. 

***

– Taehyung? – Pytający głos chłopaka rozniósł się po ich niewielkim pokoju, rozpraszając ciszę, która od kilkunastu minut panowała między nimi. 

– Tak?

– Bo wiesz... Niby mamy jeszcze mało lat... Ale jak myślisz, co będziemy robić kiedyś? – Zadając pytanie, obrócił się na bok, aby znaleźć się jeszcze bliżej starszego. Na tyle blisko, żeby widzieć delikatne prześwity jasnobrązowych plamek na jego czekoladowych tęczówkach. 

– Jak będziemy już starszy i będą strzelać nam kości? – zapytał z lekkim uśmiechem, a kiedy młodszy przytaknął z delikatnym śmiechem, kontynuował. – W sumie to nie wiem... Raczej nie będziemy tutaj wiecznie, więc może wynajmiemy razem jakieś mieszkanie? – zaproponował, a Jungkook aż poderwał się rozentuzjazmowany. 

– Naprawdę?! A będziemy dalej mieć wspólny pokój? Proszę, hyung! – Ułożył dłonie jak do modlitwy, w następnej chwili rzucając się na niego i mocno przytulając do jego klatki piersiowej. 

– Jasne, że tak. Co tylko chcesz, dzieciaku – roześmiał się, czochrając już i tak uciekające na wszystkie strony czarne kosmyki chłopaka. – I nic nas nie rozdzieli.

– Obiecujesz? – Podniósł się nieco, żeby spojrzeć w oczy współlokatora i wystawił w jego stronę mały palec jego dłoni. Taehyung uśmiechnął się na ten gest i również wystawił swój, po czym obaj je ze sobą spletli, składając wieczystą obietnicę do gwiazd. 

– Obiecuję, zawsze będziemy razem. 

paper dreams ❧ kth · jjkWhere stories live. Discover now