«my fault»

4.4K 723 43
                                    

20.04.2005r.

– Kookie nie biegnij tak! Nie mogę cię dogonić! –  krzyczał brązowowłosy, ślizgając się po wypolerowanej, drewnianej podłodze w swoich grubych, frotowych skarpetkach, na których były wesołe buźki ciasteczkowego potwora. Jego oddech zaczął nienaturalnie przyspieszać, ale nie przejął się tym za bardzo. W końcu pewnie to przez to, że od około pół godziny ze wszystkich sił stara się dogonić swojego przyjaciela, który ciągle nie daje mu się złapać.

Jednak mimo tego zmęczenia, dalej szeroko się uśmiechał, ganiając się po piętrach z czarnowłosym współlokatorem.

Choć Taehyung na początku myślał, że nie uda im się zaprzyjaźnić, teraz byli nierozłączni. I uwielbiali razem bawić się w berka, pomijając fakt, że ta zabawa była najlepsza dla większej grupki dzieci, a także w chowanego (oczywiście dalej tylko we dwójkę). Można by powiedzieć, że nie potrzebowali nikogo innego, aby byli najszczęśliwszymi dziećmi na świecie.

Nawet rodziców.

Młodszy wbiegł na ostatni stopień schodów i zatrzymał się, obracając przodem do Taehyunga, który był dobre kilka metrów niżej, powolnie wdrapując się do góry.

– No dawaj, co taki wolny? – zaśmiał się głośno, nie mając oczywiście na celu zadrwienia z niego. Czasem żartowali z siebie nawzajem i nie było to niczym dziwnym, a zwłaszcza w tym wieku.

– Nie daję rady... Poczekaj... – wysapał tak cicho, że Jungkook praktycznie nic nie usłyszał. 

Myślał, że ten po prostu się zmęczył, więc póki co dalej tam stał, opierając się o ścianę, jednak kiedy nagle zauważył, że starszy po omacku łapie się poręczy, po czym jego głowa opada, a zaraz za nią i całe ciało chłopca, szybko zbiegł te kilkanaście stopni, łapiąc jego bezwładne ciało w ostatniej chwili przed upadkiem.

ƔƔƔ

– Nie martw się, widocznie za bardzo się zmęczył, to nic takiego. – Jedna z opiekunek już po raz kolejny starała się uspokoić płaczącego chłopca, którego łzy ani na chwilę nie chciały przestać spływać po policzkach.

– Ale to moja wina... To ja chciałem się ścigać... –  wyszeptał cicho, ściskając delikatnie chudą dłoń, należącą do jego najlepszego (i jedynego) przyjaciela. Normalnie starałby być się jak najciszej, aby nie wyrwać go ze snu, ale teraz było kompletnie inaczej. Jedyne, czego pragnął, to to, żeby ten już się obudził, powiedział, że wszystko jest dobrze.

– Więc następnym razem będziesz wiedział, że nie wolno tak dużo biegać, prawda? No już, Jungkook, połóż się do łóżka. Słyszałeś pana doktora, mówił, że Tae potrzebuje teraz dużo odpoczynku. – Kobieta położyła dłoń na ramieniu bruneta, którego mięśnie automatycznie się spięły pod wpływem jej dotyku.

– Nie mogę spać. Muszę go pilnować – powiedział twardo, starając się uciec od jej dotyku, co ta wyraźnie wyczuła i zabrała dłoń.

– Teraz śpi, więc nie potrzebuje opieki. Jak jutro będziesz się nim zajmował, skoro będziesz niewyspany? – zapytała, jednak ten jej nie odpowiedział, dalej tępo wpatrując się w spokojną twarz pogrążonego we śnie przyjaciela. Blondwłosa ciężko westchnęła, nie mając już sił i powolnym krokiem ruszyła do wyjścia z ich małego pokoiku. – Śniadanie o siódmej – rzuciła jeszcze na odchodne i zamknęła za sobą drzwi.

Jungkook nie miał zamiaru się jej słuchać. Będzie przy nim przez całą noc. Nie zmruży oka. Musi mieć pewność, że jest bezpieczny.

paper dreams ❧ kth · jjkWhere stories live. Discover now