«sleep»

3.9K 711 74
                                    

    21.12.2006r.    

Ataki padaczkowe Taehyunga nie były częste, jednak zdażały się od najmniej oczekiwanych momentach. Nikt nie wiedział, czy podczas zwykłej zabawy, odrabiania lekcji, jedzenia śniadania albo nawet korzystania z toalety chłopiec nie straci świadomości, a historia znowu się powtórzy. 

Jednak najgorsze były ataki podczas snu. 

Zdażyło się to raz i to kilka miesięcy wcześniej, ale Jungkook w dalszym ciągu nie potrafił sobie wybaczyć tego, że smacznie spał, kiedy jego przyjaciel przechodził przez piekło.

Na całe szczęście zaraz po tej sytuacji w pokoju dwójki chłopców umieszczono różnego rodzaju urządzenia, które miały monitorować starszego i każdej nocy sprawdzać, czy śpi bezpiecznie. 

Jednak Jungkook nie ufał technologii. 

W pokoju panowała ciemność, ale nie taka całkowita. Blask księżyca, który padał przez niezasłoniętą do końca roletę i niebieskie światełko na jednym z urządzeń przyczepionych do szatyna dawały młodszemu odrobinę widoczności, dzięki czemu mógł bez większego problemu rejestrować wszystko, co działo się dookoła niego. 

A nie działo się tak naprawdę nic. 

Taehyung już od dawna pogrążony był we śnie, zresztą jak i każdy mieszkaniec domu dziecka. 

Oprócz Jeona, dla którego wystarczyło złudzenie, że ciało Taehyunga zadrżało, aby zerwać się na równe nogi i podlecieć do sąsiedniego łóżka. Jednak kolejny raz był to fałszywy alarm. Już trzeci tej nocy, a nie było nawet drugiej. 

Z wielką ulgą powrócił na swoje posłanie, żeby dalej obserwować jego przyjaciela. 

Jednak po następnych kilkunastu minutach zaczął zastanawiać sie, czy starszemu aby na pewno nie jest zimno, bo tegoroczny grudzień był naprawdę mroźny (choć w ich pokoju temperatura była nawet powyżej wystarczającej) i czy jego poduszka z pierza się nie zbiła. 

Ponownie wstał z łóżka, nasunął kapciuszki na bose stopy i po cichu pokonał praktycznie wyżłobioną w podłodze ścieżkę do łóżka jego współlokatora. 

Zacisnął już piąstki na kołderce z zamiarem dosunięcia jej wyżej, jednak nagle zastygł, kiedy zobaczył, że oczy chorego są całkowicie otwarte i spoglądają prosto w te jego. 

– Jungkookie, błagam, daj mi spać. Czuję się dobrze, jest mi ciepło, naprawdę. Jedyne, czego teraz potrzebuję, to sen, a nie mogę go dostać, bo ciągle łazisz po pokoju, jakbyś miał robaki – wymamrotał sennie zmęczonym głosem, ziewając zaraz po tym potężnie.

– Przepraszam, hyung... – wyszeptał, a jego usta przybrały postać podkówki, jednak nie tej oznaczajacej szczęście. Pociągając nosem, wrócił na swoje posłanie i zakopał się pod kołdrą, odwracając przodem do ściany. 

Naprawdę chciał dobrze. Nie wiedział, że sprawia starszemu tylko więcej problemów, zamiast go z nich odciążać i przejmować na siebie. Chciał być niczym bohater z komiksu, a wyszło jak zawsze. 

Przez ostatnie noce nie spał zbyt dużo (chociaż nawet sam nie pamiętał, że ciągle usypiał na "warcie"), więc kiedy tylko jego głowa zetknęła się z miękką poduszką, a powieki przymknęły na dłużej niż milisekunda, zaczął czuć się coraz bardziej senny.

– Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz. To kochane. – Usłyszał jeszcze jak przez mgłę, po czym całkowicie odpłynął do błogiej krainy snów.

paper dreams ❧ kth · jjkWhere stories live. Discover now