«happy end»

3.1K 600 22
                                    

14.05.2010r.

– I co było dalej? – dopytał starszy, którego powieki zdawały się być coraz cięższe, jednak uparcie nie pozwalał im całkowicie opaść, a tym samym odlecieć do krainy snów.

Za bardzo chciał usłyszeć zakończenie kolejnej historii Jungkooka, żeby zasnąć w jej połowie. Nawet mimo tego, że każdą z jego opowieści znał już na pamięć.

– Potem książę codziennie odwiedzał to samo miejsce nad magicznym stawem, jednak drugi raz nie zobaczył księżniczki. Każdego kolejnego dnia przychodził z nadzieją, która z kolejnymi, samotnie spędzonymi przy wodzie godzinami, rosła w sile. Wszyscy powtarzali mu, że ona nie wróci, ale książę nie chciał ich słuchać. Doprowadził się w końcu do takiego stanu, że praktycznie nie wracał do pałacu. Spał, jadł, spędzał każdą swoją chwilę przy tym jednym stawie. Nie chciał dopuścić do siebie wiadomości, że księżniczka do niego nie wróci, że odeszła na zawsze. – Brunet zakończył swoją opowieść delikatnym uśmiechem i zmierzwieniem jaśniejszych włosów swojego przyjaciela, na którego twarzy malował się wyraz niezadowolenia.

– Kookie, czemu kolejny raz jest smutne zakończenie? – zapytał nieco zmęczonym już głosem, wtulając policzek w miękką poduszkę, która wcale nie pomagała mu w odgonieniu snu. Jednak ten mu na to nie odpowiedział. Jedynie spuścił wzrok na dwie splecione ze sobą dłonie pomiędzy nimi, a delikatny uśmiech w dalszym ciągu zdobił jego buzię.

– Powinieneś się już położyć, Taehyungie – mruknął cicho, przenosząc swoje spojrzenie na oczy wyższego, które, mimo wszechobecnej ciemności, dalej świeciły tak samo, jak podczas ich pierwszego spotkania.

Kiedyś mógł powiedzieć, że w tych dwóch migdałach odbijały się miliony gwiazd, jednak teraz uważał inaczej. Nie były w stanie odbijać gwiazd, bo same nimi były. Dwa ciała niebieskie zajmujące główne miejsca na tej delikatnej twarzy były dla Jungkooka jak jego własne słońca. Jego źródło ciepła, światła i rzeczy, dzięki której był w stanie tutaj przetrwać.

– Przecież leżę... – odpowiedział szeptem, a młodszy był wręcz przekonany, że właśnie nadymał policzki, choć nie był w stanie tego zobaczyć pomimo niewielkiej odległości.

– Spać, słońce. To był długo dzień, a jutro czeka nas kolejny, a potem kolejny i kolejny. Musisz być wypoczęty, bo... – Jednak nie był w stanie przekazać mu ich jutrzejszych planów, bo usłyszał ciche pochrapywanie, co oznaczało, że jego przyjaciel odpłynął. Uśmiechnął się sam do siebie, zadowolony z wykonania codziennej misji, którą sam sobie wyznaczył kilka lat temu.

– Kiedyś napiszę nam szczęśliwe zakończenie... Obiecuję...

paper dreams ❧ kth · jjkWhere stories live. Discover now