1. Czy było we mnie coś wyjątkowego?

112 6 5
                                    


Perspektywa Josha.

Ach, w końcu fizyka! Mój ulubiony przedmiot! Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale tak jest. Być może dostanę szóstkę na koniec roku. Dzisiaj profesor mi przekaże temat projektu, który o wszystkim zadecyduje. 

Wszyscy weszli do sali i rozsiedli się w swoich ławkach. Nasz nauczyciel fizyki - pan Gabinton - wyczytał listę obecności. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, podczas gdy profesor czegoś szukał w swoich papierach. W pewnym momencie zaczął się rozglądać spod swoich okularów po klasie. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Przez sekundę myślałem, że coś przeskrobałem, ale co?

- Harbinger - powiedział. - Proszę, tu do mnie.

Wstałem i podszedłem do biurka. Pan wciąż powtarzał pod nosem: „Harbinger, Harbinger, co z tobą?" Następnie sięgnął do szuflady i wyciągnął jakąś małą karteczkę.

- Oto twój temat projektu - w końcu się odezwał, podając mi świstek.

Temat brzmiał: „Szczegółowy opis Układu Słonecznego". Tego się nie spodziewałem, taki prosty temat! Okazało się jednak, że jest i haczyk.

- Jedna uwaga - dodał pan Gabinton. - Musisz go wykonać z kimś w parze z naszej szkoły.

- Z kim? - zapytałem zdezorientowany.

- Nie wiem, może ktoś z klasy będzie chciał - po tym przeczytał na głos temat projektu, ale nikt nie wykazał zainteresowania. - No, cóż, Harbinger... Musisz sam kogoś znaleźć.

- Dobrze, postaram się - mruknąłem.

Do końca dnia zastanawiałem się, kogo by zwerbować. Miałem właściwie dwóch najbliższych przyjaciół. Sophie, rubinowowłosa, była wzorem przedsiębiorczej młodej dziewczyny, która stawiała sobie cele i sukcesywnie je realizowała, a najlepiej odwzorowywało się to w jej warsztacie fotografii. Miała duszę artystki, ale potrafiła się zmobilizować do pracy prawie zawsze. Właściwie, to nie tylko siebie, bo swoją charyzmą porywała tłumy, urodziła się liderką. 

Ross, blondyn, to takie nowoczesne dziecko kwiatów. Prawie niczym się nie przejmował i kochał muzykę, co objawiało się ciągłą grą na gitarze. Bez swojej "Elki"nie mógł wytrzymać ani jednego dnia. Jego umysł był w stanie permanentnych podróży po świecie i czasami ciężko się było z nim porozumieć. Może oprócz mnie. Ja zawsze wiem, co blondynowi leży na sercu. A co do mnie samego, ja również nie spełniam jakikolwiek kryteriów podobieństwa do reszty. Byłem cichy. Żyłem w świecie swojej własnej wyobraźni i nauki. Szczerze, wolę spędzać czas samemu w domu z dala od ludzi. Wyjątkiem były spotkania z tą dwójką.  Nigdy nie kończyły nam się tematy do rozmów, pomimo głębokich różnic między nami.

Mój kochany blondaś na pewno mi się nie przyda... Jemu fizyka zupełnie nie jest w głowie. Bardziej by mi przeszkadzał niż pomógł. Sophie też za nią nie przepada, ale może się zgodzi. W końcu zawsze sobie pomagamy, gdy trzeba. Zadzwoniłem do niej, ale nie odbierała, za drugim razem efekt był ten sam. Postanowiłem wysłać SMS'a.

„Hej, Sophie! Potrzebuję twojej pomocy. Mam do zrobienia projekt z fizyki o Układzie Słonecznym, co ty na to?"

Nie odpisywała, więc stwierdziłem, że się przejdę. Spacerowałem po parku koło szkoły. Usiadłem chwilę przy dziewczynie, grającej na gitarze. Potem ruszyłem dalej i szczerze stwierdzam, że Ross gra lepiej. Pomyślałem, że może do niego wpadnę. Wsiadłem do autobusu i podjechałem pod dom Lynchów. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła pani domu.

- O, witaj Josh! - przywitała się. - Jeśli przyszedłeś do Rossa, to niestety Cię rozczaruję, ale jeszcze nie wrócił.

- Tak? To szkoda - odparłem. - A wie pani gdzie jest?

Gotta Be Me!Where stories live. Discover now