A/N: nie krzyczcie na mnie;
- Jeden na jednego?
Yugyeom uderzył po raz kolejny kijem od hokeja i mierząc rozweselonym spojrzeniem swojego kumpla z drużyny, tym razem podniósł kij na wysokość swoich ramion. Pofatygował się nawet, aby podjechać po cichu do jednej z zielono-białych band, przy której stał czarnowłosy, siłujący się właśnie z zapięciem od kasku, które jakoś nie chciało mu zaskoczyć w palcach. A potem z tym swoim cholernym uśmieszkiem, mocno przyklejonym do twarzy, bez ceregieli przylutował Jungkookowi w plecy - swoim najbardziej unikatowym i najukochańszym kijem świata. A uderzył go mocno, nawet bardzo mocno. Przecież nie będzie lać przyjaciela jak ciota. Jak przystało na prawdziwą, męską przyjaźń - ślady muszą zostać widoczne co najmniej przez siedem dni, tak jak głosi prawo o średnim uszkodzeniu ciała, racja?
Jeon tylko skrzywił się i momentalnie prostując, bez zastanowienia odrzucił na trybuny swój kask i złapał za dolną krawędź od kija swojego jeszcze kumpla.
- Uderz mnie nim jeszcze raz, a zobaczysz, że w końcu wsadzę ci go w dupę tak bardzo, że wyjdzie ci jeszcze gardłem i tyle z tego będziesz miał. - Zgodnie ze swoją zapowiedzią, odepchnął od siebie kij wraz z Kimem i wjechał w końcu na lodowisko.
Opuszczone już przez innych zawodników.
Dzisiaj znowu zdobyli kolejny puchar, więc cała czteroosobowa hołota wraz z bramkarzami poszła się już uroczyście nawalić, bądź wychylić nie jednego kielicha. Tylko Changkyun zrezygnował z porządnej popijawy na rzecz nauki, chociaż nikt z ich drużyny dokładnie nie wiedział, co on tak naprawdę ostro zakuwał - na każde półrocze ambiwalentnie dostawał same szmaty i dwóje z matematyki oraz innych ścisłych. Jakim cudem on dalej przechodził na kolejne etapy szkoły średniej - tego jeszcze nikt nie umiał rozgryźć. Ale przynajmniej umiał dobrze trzymać kij w rękach i celnie trafiać do bramek.
Jedyna pociecha.
- Jungkookie - wybuczał wielce udawanym, żałosnym tonem Yugyeom i podjeżdżając niemal pod sam nos kumpla, z parszywą skruchą zarzucił mu rękę na jego ramię, które zaraz Jungkook strącił z równie udawanym obrzydzeniem. - Ja wiem, że treningi dają ci w kość, ale to nie powód do tego, aby mi proponować takie brzydkie układy z bonusami. Wiesz, że nie lubię aportować patyków, więc znajdź sobie jakiegoś ładnego chłopca do tego i ulżyj sobie w końcu. - Wyszczerzył się, przybierając na twarz dziwnie podstępną i łajzowatą minę.
- Aportować patyków? - Jungkook powtórzył za kumplem, dodając od siebie szczyptę rozbawienia w swoim głosie i popychając na lodzie młodszego od siebie, sprawnie wepchnął go na środkową tercję lodowiska. Zmarszczył też nos na cudaczne określenia jego pseudo przyjaciela. - I nie myśl, że nie, ale z takimi tekstami jesteś zwyczajnie obrzydliwy Kim i żadna dziewczyna z naszej budy nie będzie chciała ci nawet ręki podać - podkreślił wyraźnie wagę swoich słów za pomocą zdzielenia dalej się szczerzącego równolatka po jego pustym łbie. - Nie wspominając już o aportowaniu.
YOU ARE READING
beauty ; jjk x kth
Romance☼ gdzie taehyung jest wolontariuszem, a jungkook jego podopiecznym ;; uwagi: au! niewidomy jk; bb cute tae! || tags: au!medical; fluff!; angst!