Rozdział 2

151 29 13
                                    

W rozdziale pojawia się subtelnie pisany smut, żeby nie było, że nie ostrzegam ;---)
kurwa, pierwszy raz piszę coś takiego, nie zadepczcie mnieXDDDD

- I co było dalej? - pyta się mnie widocznie zainteresowany. Wyciąga z kieszeni chusteczkę w odcieniu szkarłatu i wyciera pomarszczony nos.

Mimowolnie posyłam mu nieśmiały uśmiech i czuje się spokojniejszy. Biorę głęboki oddech, zimne, podeszczowe, letnie powietrze, które przedostaje się do moich płuc wywołuje przyjemne uczucie orzeźwienia. Pogoda jest naprawdę piękna. Idealna na samotny nocny spacer po nieco wyciszonym już mieście, z dobrą playlistą w słuchawkach i ciepłym napojem w ręku.

"Kiedy miałem piętnaście lat, pierwszy raz dotykałem się udając, że Jimin jest blisko mnie."

Nie miałem nic do stracenia, straciłem przecież już wszystko.
Przełykam ślinę i kontynuuje opowiadanie.

SZEŚĆ LAT TEMU

Zrzuciłem z siebie ubrania i stanąłem przed lustrem przyglądając się swojej lekko wychudzonej sylwetce i anlizując sposób w jaki zbudowane jest moje ciało. Złapałem kontakt wzrokowy z chłopcem, który wydawał mi się tak obcy, że gdyby nie świadomość, że to ja stojący przed lustrem, odwróciłbym wzrok i spuścił głowę. Chłopiec o kruczoczarnych włosach i palisandrowych oczach w niczym nie przypominał tryskającego energią lekkoducha, którym kiedyś byłem. Tamten chłopiec miał wychudzoną twarz, zapadnięte policzki i wyraźnie zarysowane żebra, a jego włosy wymagały natychmiastowej wizyty u fryzjera. Wstydem było nie poznać własnego odbicia w lustrze. Wiedziałem to, dlatego właśnie odwróciłem wzrok. Siedziałem oparty plecami o szafkę, w którą wmontowana była kamienna umywalka, obejmując dłońmi ramiona i zaspokajając w ten sposób potrzebę uczuć. Z dołu dobiegały odgłosy, co jakiś czas przerywane donośnym, lekko płaczliwym śmiechem Jimina i dźwiękiem uderzających o siebie garnków.

Siedziałem tak chwilę, opierając głowę o rękę i wpatrując się we wzór, który zdobił łazienkowe kafelki.

Naprawdę potrzebowałem kogoś, by powiedział mi, co mam w tej chwili zrobić.

Wstałem z podłogi i chwiejnym krokiem ruszyłem w kierunku kabiny prysznicowej, ostatni raz rzucając spojrzenie w lustro na odbicie mizernego chłopca. Miałem nadzieję poprawić sobie choć trochę nastrój biorąc prysznic, uśmiechać się i znowu stać się niewinnym młodszym braciszkiem najlepszego przyjaciela jego niedosięgnionej miłości.

Odkręciłem wodę i pozwoliłem jej gorącemu strumieniowi palić moją skórę zmieniając jej kolor z brzoskwiniowego na czerwony. Nie oszczędzałem się. Gorąca woda zmywała ze mnie każdy pozostały skrawek rozpaczy, którym ostatnio tak bardzo lubiłem się raczyć.

I bolało mnie miejsce po lewej stronie klatki piersiowej, myślałem że to może płuca domagają się więcej powietrza, albo duchota osłabia moje zmysły i powoduje, że moje wątłe nogi zaczynają uginać się jakby były z papieru. Czemu jednak w głowie widziałem tylko niknącego w oczach chłopca i delikatne rysy najlepszego przyjaciela jego starszego brata.

Opadłem na kafelki i opierając się plecami o szklane drzwi, pozwoliłem, by gorące strumienie wody kreśliły czerwieniejące ścieżki, spływając ze zniszczonych onyksowych włosów w zagłębienie obojczyków, skąd gęstymi strumieniami spływały na klatkę piersiową starając się ukryć moją nagość, by na końcu roztrzaskać się o cynobrowe kafelki. Zamknąłem oczy, pozwalając, by przelewające się we mnie pożądanie przejęło panowanie nad moimi ruchami. I zanim zdążyłem wyszeptać sam do siebie nieme "Przestań", moja ręka znalazła się w okolicy moich lędźwi.
Odchyliłem głowę do tyłu i pozwoliłem by krople wody, wyglądające jak małe diamenciki, swoimi drobnymi dłońmi otuliły moją twarz. Czułem całym sobą, jakbym stał się oswobodzoną morską falą o kolorze dojrzałych chabrów, której dano na chwilę zasmakować wolności i za chwilę znowu zamknąć ją w klatce roztrzaskującej się o wilgotne kamienie.
I w końcu czułem.

Widziałem przed sobą Jimina, czułem na sobie jego dotyk, słyszałem jego wdzierający się do ucha słodki szept, kiedy moje ciało płonęło a usta jęczały jego imię, którego dźwięk natychmiast ginął w nawałnicy kropel. W końcu przestałem czuć gorącą szybę za swoimi plecami. Nagle wyobraziłem sobie, że stoję oparty o kamienną ścianę odwracająć głowę od przyciskającego usta do mojej szyi chłopaka. Byłem zawstydzony. Z moich ust wyrywał się coraz cięższy oddech, kiedy pod zaciśniętymi powiekami ujrzałem brunatnowłosego, półnagiego chłopaka, zsuwającego ze mnie spodnie i głodnymi dotyku dłońmi poznaje moje ciało.
Traktuje mnie jak sztukę.

I skupiony już sięgnąć miałem szczytu, gdy czułem jak Jimin porusza się we mnie, a ja staram się policzyć drobiny potu na jego karmelowym czole. Miałem ochotę przerwać wszystko i wycałować każdy zakamarek jego idealnego ciała. Drobne dłonie, prosty nos, czekoladowe oczy, umięśnione uda, wyrzeźbiony brzuch. Oh, jak wiele chciałem mu dać.

Ocknąłem się wtedy z amoku. Moja dłoń, zaciśnięta na prężącej się męskości, zastygła w bezruchu a napięte ciało drgało targane spazmami rozkoszy. To było tylko urojenie mojego umysłu, który dopraszał się o więcej. Osunąłem się na podłogę i zacząłem płakać.

Kiedy pozbierałem się w końcu z podłogi, zostawiajac na niej resztki swojej godności i wspomnienie tego, co przed chwilą miało miejsce, drzwi do łazienki otworzyły się. Woda przysłaniała mi widok, ale zauważyłem go stojącego w drzwiach i trzymającego w rękach biały materiał, który wydał mi się być ręcznikiem. Zakręciłem wodę, starając się ukryć równocześnie nagie ciało.

- Jungkook, przepraszam! Nie zauważyłem, że tu jesteś, już znikam! - Delikatny głos muskał moje uszy, jak przed chwilą dłonie. Twarz przybrała kolor dojrzałych malin, a ja sam uśmiechnąłem się pod nosem do wspomnień.

- Spoko, nie ma sprawy. - w tym jednak problem, że sprawa była. Przed chwilą przecież wyobrażałem sobie jak oddaje mu swój pierwszy raz i przeżywam coś czego nigdy nie wyrzucę ze swojej pamięci.

Wtedy po raz pierwszy poczułem się prawdziwie nagi. Czułem otaczający mnie śmiech, widziałem wytykające mnie palce, odzierające mnie z resztek mojej moralności.
Z mojego człowieczeństwa.
A chciałem przecież być tylko kochanym.

- Wow - mamrocze starzec i przygląda mi się z uwagą. - Naprawdę nie spodziewałem się takiej szczerości z twojej strony. Zaskoczyłeś mnie.

Przytakuję, wyciągając przed siebie stopy. Patrzę jak chmury suną po niebie, szukam jakiegokolwiek śladu po gwiazdach, może one pomogłyby mi znaleźć drogę. Potrzebowałem wskazówki.

- Jestem już dość stary. - śmieje się i kaszle w chusteczkę. - Ale nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty. Kogoś tak młodego, komu przyszło w takim wieku doświadczyć tyle bólu. Kurczę, chłopcze naprawdę mi cię szkoda. Chciałeś tylko poznać smak miłości. - szepcze tak cicho, że jestem pewien, że nawet wiatr, który śpiewał mi do ucha spokojną piosenkę, której rytm czułem na moim odsłoniętym karku, nie zdołał usłyszeć jego słów.

Ale to prawda, chciałem tylko być kochany.

Więc, kiedy rdzawy zegar stojący na skraju parku rozbrzmiał oznajmiając północ, ocieram nowe łzy zdobiące moje oczy, a mężczyzna poklepuje mnie zmęczonym gestem po ramieniu.

- Wszystko co myślałem, że mam, zostało mi odebrane. Nie mam już mojego delikatnego chłopca, co mi jeszcze pozostało?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 16, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Fragile [Jikook] Where stories live. Discover now