Rozdział 1

140 31 6
                                    


- Widzi Pan, właśnie rozstałem się na zawsze z miłością mojego życia. - Wzdycham ciężko, układam ręce na swoich udach i ściskam przyjemny w dotyku materiał, z którego uszyte są moje dresy.
- Jak chcesz się wygadać to śmiało, mam dużo czasu. - Mężczyzna śmieje się i pokasłuje równocześnie. Mierzę go zaintrygowany
od stóp po głowę, analizując jego słowa wraz ze wszystkimi za i przeciw towarzyszącymi niepewności wobec obcego mężczyzny, któremu właściwie zamierzałem opowiedzieć moją "historię" i zdefiniować, dlaczego od dłuższego czasu jedyną rzeczą, która chodziła mi po głowie było zakończenie swojego marnego życia.

Wokół mnie unosi się przyjemny zapach deszczu wymieszanego w idealnych proporcjach z wonią drzew, które delikatnie szumią, jakby ich celem było zagranie smutnej melodii, która była idealnym akompaniamentem do smutku, który odczuwałem. Po raz kolejny wycieram ręką podpuchnięte oczy i zaczerpuję głęboko oddech, starając się zapanować nad wstrząsami mojego ciała spowodowanymi nadmiarem emocji, które zaczęły dawać o sobie znak.
Ostatnimi czasy, słone łzy są jednymi z moich najwierniejszych kompanów, prawie się z nimi nie rozstaję, one zdają się mnie rozumieć, malując po moich policzkach jakże godny pożałowania obraz złamanego chłopca.

-Poznałem go, gdy miałem trzynaście lat. - zaczynam, ale nie dane jest mi skończyć, gdyż mężczyzna przerywa mi.
- Go? - pyta i marszczy brwi zdziwiony spodziewając się nawet nie wiem czego. Nie byłem już pewny niczego.
- Tak, "go". - odpowiadam i ponawiam próbę. - Poznałem Jimina, gdy miałem trzynaście lat.

8 LAT WCZEŚNIEJ

Siedziałem na wysokim krześle w kuchni i popijałem świeżo zrobiony jabłkowy sok, który przed chwilą skończyła miksować moja mama. Miałem trzynaście lat i za tydzień zaczynałem pierwszy rok w gimnazjum. Rodzice powtarzali mi, że nie mam czym się stresować, bo to tylko kolejny krok w moim życiu, którego nawet, jeśli bardzo bym chciał, nie mogę uniknąć. Podstawówka minęła mi beztrosko i szybko, nawet do teraz wspominam ją jako jeden z najlepszych okresów w moim życiu. Byłem młody, za młody, by przejmować się pewnymi rzeczami i umiałem cieszyć się chwilą. Ile bym dał, żeby niczego nieświadomy i niewinny Kookie wrócił zajmując miejsce tego złamanego i zepsutego Jungkooka, którym mimo sprzeciwu się stałem.
Wracając.
Tego dnia byłem jeszcze głupiutkimi Kookim, który niczego nieświadomy korzystał z ostatnich dni wakacji oglądając kreskówkę i kołyszącym się na kręconym krześle.
Spokojną atmosferę przerwał mi głośny trzask drzwi, po którym zaraz potem usłyszałem krzyk Junghyuna.
- Mamo! Gdzie jesteś? Przyprowadziłem kolegę, chce mi pokazać zdjęcia z Tokio! - nie zwracając uwagi na odpowiedź mamy, która była zajęta wieszaniem prania, wparował w butach do kuchni, na co oderwałem wzrok od małego telewizorka i z zainteresowaniem zacząłem śledzić każdy jego. Czy on usiądzie obok mnie? Wyjmie batona z szafki nad kuchenką?
- Cześć Kookie. - powiedział w moim kierunku i otworzył lodówkę wyjmując butelkę wody i upijając łyk. W odpowiedzi skinąłem głową i odstawiłem szklankę na blat, nie spuszczając brata z oczu.
- Wejdź Jimin, nie wstydź się. - powiedział Junghyun wychylając głowę w kierunku przedsionka. Byłem ciekawy kogo przyprowadził brat do domu, ponieważ nie było to dotąd częstym zjawiskiem. Wywoływało to we mnie lekki stres wymieszany z ekscytacją wywołaną możliwością poznania nowej osoby.

Chwile później do salonu wszedł niski chłopiec w ręku trzymając kartonowe pudełko przyozdobione kolorowymi napisami. Wyglądał niepewnie, jakby bał się, że ktoś może na niego nakrzyczeć, albo co gorsza zrobić mu coś złego. Stał ze spuszczoną głową wpatrując się w swoje wzorzyste skarpetki.

Nigdy nie widziałem kogoś tak delikatnego. Miałem ochotę złapać go za ręce i powiedzieć mu, że nie ma się czego bać. Poprawić mu odstający kosmyk czarnych włosów i ucałować pucołowate policzki. Wyglądał zupełnie, jakby stworzono go z kruchego materiału, był taki drobniutki i łagodny, jak letnie niebo zaraz po burzy.

Jest kilka rzeczy, z których nigdy się nie wyrasta jak z brokatu i bajek czy spodni, które nosiło się w podstawówce.
Gorąca czekolada robiona przez mamę, spłowiały kocyk, który towarzyszy nam odkąd pamiętamy i nostalgia, która nie pozwala nam go wyrzucić. Uczucie, które gości w klatce piersiowej, gdy pierwszy raz widzisz miłość swojego życia.
Wspomnienia takich rzeczy, czynią życie znośnym, kiedy dorosłość nas przerasta.

Pamiętam jak od tamtego dnia, zawsze pytałem Junghyuna kiedy Jimin znowu zagości u nas w domu, a gdy już pojawiał się stojąc skrępowany, zaciskając palce na rękawach swojego swetra i mrucząc ciche "Dzień dobry", niczym wierny pies podążałem za nim wszędzie i zadawałem mało istotne pytania, wszystko to, by zbliżyć się bardziej do mojego delikatnego chłopca.

- Poczekaj chwilę... - przerywa mi znowu staruszek, a ja odwracam się w jego kierunku spuszczając z oczu fontannę, której przyglądałem się opowiadając.
- Miałeś tylko trzynaście lat. Jak mogłeś pokochać go już wtedy? Przecież dzieci w takim wieku dopiero odkrywają siebie i nie ma mowy o tym, że w tak młodym wieku się zakochałeś. A co dopiero w osobie tej samej płci. - mówi i kaszle poprawiając laskę, która zaczęła zsuwać się z ławki.

- Najwidoczniej, szybciej odnalazłem siebie. - kiwam i uśmiecham się smutno w jego kierunku.

Szkoda tylko, że zostałem spisany na zgubę w momencie, gdy zakochałem się w czarnowłosym chłopcu o zapachu przygody i letniego popołudnia.

______
mini info,
rozdziały POSTARAM sie dodawać co sobotę o 21-23 🤔
miłego dnia ❤

Fragile [Jikook] Where stories live. Discover now