Rozdział XII

19 3 0
                                    

*oczami Koszmarka*

Obudziłem się wcześnie rano, bo pierwsze promienie słońca wdzierające się do pokoju nie dając mi spać. Jebane słońce, nie spałem całą noc tylko, by zabić tego sukinsyna i co? I nie dadzą się wyspać demonowi. No nic, trudno bywa i tak, że dla słusznej sprawy trzeba poświęcić nawet sen. Przykre, ale prawdziwe. Will wyglądał tak spokojnie jak spał. Słyszałem co powiedział zanim zasnął, to było urocze. On cały jest uroczy.
-Will… śpisz? -zapytałem prawie szeptem, ale nic mi nie odpowiedział. Trochę się tym rozczarowałem, bo nudziło mi się tu okropnie, a sam fakt, że nie mogę się ruszyć, bo ktoś praktycznie na mnie leży, dodaje tej sytuacji jeszcze więcej dyskomfortu.
-Will. Zejdź ze mnie! Ciężki jesteś! -warknąłem trochę zdenerwowany.
-Nie. -cichy śmiech przeplatał się ze słowem “nie".
-No ejjj~… wampirku, proszę cię, nudzi mi się. -powiedziałem lekko się z nim szarpiąc, aby mnie puścił.
-Mrrr~ skoro się tak bardzo nudzisz, to może… -przerwałem mu w połowie, bo już słyszałem te jego zbereźne myśli.
-Nawet o tym nie myśl! Wszystko mnie boli, przez ten twój “genialny" plan. Dziś musisz odpuścić, ogłaszam twoją abstynencję w tych sprawach. -czasem żałuję, że mogę czytać w myślach tego mojego kochanego zboczeńca.
-Hahaha… jaki ty jesteś uroczy jak czytasz mi w myślach, ale spoko nie chcesz się bawić to nie. Ja idę spać dalej. -mówiąc to odwrócił się do mnie tyłem i zamknął oczy. On zamierza iść spać?! No nie! Czas użyć chwytu psychologicznego.
-Dobranoc. Ja idę się bawić, ale z kim? Hmmm~... o już wiem! Dracarys! -powiedziałem tak, by myślał, że mówię prawdę. Udało się, bo gdy miałem wstać z łóżka Will rzucił się na mnie.
-Gotcha~! Chyba nie myślisz, że pójdziesz do tego gnojka? Teraz jesteś ze mną i nigdzie nie idziesz. -powiedział zalotnie. Rozbawiło mnie jego zachowanie, oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Dobra. Nadal się nudzisz? -powiedział przez śmiech Will.
-Tak, ale naprawdę mnie wszystko boli po wczorajszym. -posmutniałem. Will widząc to posłał mi ciepły uśmiech.
-To może chcesz wrócić do domu? -zapytał szeptem przygryzając mój płatek ucha.
-Nie no, jeszcze jeden dzień tu wytrzymam. -powiedziałem ciepło całując go w policzek. Rozległo się głuche pukanie do drzwi. Will zszedł ze mnie i powiedział:
-Proszę wejść. -na dźwięk jego głosu do pokoju wszedł sługa rodu Lancaster.
-Wybacz, że niepokoję, ale mój pan prosi cię Williamie na rozmowę. -powiedział kłaniając się nisko.
-Prowadź więc. -Will rozkazał i obaj wyszli z pokoju. Zostałem sam, no i zgadnijcie co?... Nuuuuda. Nic się nie dzieję. Nie mam nic do roboty. Jestem sam. Może pójdę porozmawiać z Dracarysem? Tak! To dobry pomysł. Przynajmniej nie będę sam się nudził siedząc tutaj. Miałem zamiar ubrać się w czarne jeansy i w jasno żółtą koszulę, ale do pokoju wszedł nieproszony gość. Nie znałem tego wampira? Człowieka? Sam nie wiem. Jedyna rzecz, której jestem pewien, jest fakt, że nie miał przyjaznych intencji.
-Ooo~... co my tutaj mamy~ -chłopak o blond włosach i niebieskich oczach wszedł do mojego pokoju i zamknął go od środka.
-Co ty tu robisz? Całkiem sam? Gdzie twój pan? -zaśmiał się szyderczo podchodząc trochę bliżej. Jakim prawem on w ogóle wszedł do tego pokoju?! Czego on tu szuka?!
-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? -powiedziałem patrząc się na coraz to bliżej podchodzącego wyższego mężczyznę.
-Stannis kochanek i następca głowy rodu Lancaster. Czego chcę? Powiedzmy, że chodzi mi tylko o zabawę. -wypowiadając te słowa staną bardzo blisko mnie, o wiele za blisko. W jaki sposób wampiry mogą się poruszać w takim szybkim tempie?
-Boisz się? Haha~... Nie masz czego. Nie zrobię ci wielkiej krzywdy. -przyparł mnie do ściany i skrępował mi ręce. Nie miałem się jak oprzeć temu co robił. Już miałem zacząć krzyczeć, gdy ten zatkał mi usta ręką.
-Ciiiiii~... nie chcesz chyba, by nam przerwano. Przyznaj się chcesz być wykorzystany, a ja tylko spełniam twoje pragnienia. Widzę, że się nudzisz. -wyszeptał to wprost do mojego ucha, przez co po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Próbowałem się wyszarpać. Stannis najwyraźniej nie lubił sprzeciwu, bo podniósł mnie i rzucił na łóżko. Przez chwilę mogłem krzyczeć:
-Pomoc! -nie dał mi dokończyć, zakneblował mnie i przywiązał moje ręce do łóżka.
-Nie grzeczny. Czy wiesz jaka kara cię za to czeka? -powiedział to tak pysznie, że z moich oczu poleciały słone łzy.
-Ojej. Nie płacz. Prędzej czy później zostałbyś zjedzony, załatwię to szybko. Nie powiem, że nie będzie boleć, powiem nawet tak. Będzie boleć tak, że sam będziesz błagał o śmierć. -zerwał ze mnie ubrania i agresywnie wbił swoje kły w moje ciało. Nie mogłem nic zrobić. Czemu nie użyłem demonicznych mocy? Przez to, że już nieżyjący Viserion… no cóż, preferował ostry sex i tyle. Nie dałem rady nawet się wyszarpać, a ból spotęgował fakt, że coś właśnie pożerało mnie żywcem. Oderwał się ode mnie na chwilę.
-Mmmm~... nie sądziłem, że będziesz tak dobrze smakował. -jego psychopatyczny uśmiech był okropny. Znowu moje już i tak obolałe ciało, przeszedł piekielny ból. Stannis miał rację, boli jak cholera! Czułem jak wraz z narastającym bólem, moje ciało coraz bardziej się poddaje. Czułem jak wampir błądzi po moim nagim ciele. Obrzydzał mnie jego dotyk, miałem wrażenie, że w miejscach, które dotyka rozwija się jakieś zakażenie. Nie chciałem tego czuć. Nagle poczułem, że ten bydlak złapał mnie za penisa. Zaczerwieniłem się. On to od razu zauważył.
-No proszę. Ktoś tu się podniecił. Spokojnie deserku, najlepsze zostawiłem na koniec. Bądź cierpliwy. -wyszeptał zmysłowo i zalotnie do mojego ucha, a następnie wgryzł się w moją łydkę. Pogryzł już prawie siedemdziesiąt procent mojego ciała. Może mniej, nie wiem, nie jestem już w pełni świadomy tego co robi, przez duży ubytek krwi. Świadomy może nie, ale widziałem to, a najgorsze jest to, że to czułem. Z łydki przeniósł się na udo, a z niego do mojego krocza. Nie mogłem przestać jęczeć, to było silniejsze ode mnie. Doszedłem, ale czułem się okropnie, tak jakbym zdradzał Willa.
-Słodkie. No to co? Gotowy? Nie będę się bawił w “przygotowanie", bo to nam zajmie sporo czasu. -powiedział do mojego mdlejącego ciała. Poczułem ostry i rwący ból, gdy tylko we mnie wszedł. Rytmiczne i mocne pchnięcia, były koszmarem! On zrobi mi krzywdę. Czekaj… już to zrobił. Krew, jedyne co poczułam to woń krwi.
-Ups. No to się porobiło. -powiedział rozbawiony Stannis, jednak kontynuował swoją zabawę. Kiedy w końcu we mnie doszedł całkiem się poddałem. Słyszałem jeszcze tylko trzask otwieranych z dużą siłą drzwi. Czy to w końcu był Will?

*oczami Dracarysa*

Will poprosił mnie bym miał oko na Koszmarka, więc jak tylko usłyszałem dziwne hałasy dochodzące z jego pokoju postanowiłem interweniować. Słusznie zrobiłem.
-Stannis! Ty sukinsynu! -rzuciłem się na niego jak lew na swoją ofiarę. Miałem ku temu powody, bo jakoś nie często widzę Nightmarea nagiego i pół martwego! Wiedziałem co on mu zrobił.
-Draca?! Co ty tu?! A z resztą. Nie muszę się tłumaczyć takiemu smarkaczowi jak ty co robię ze swoimi ofiarami! -zrzucił mnie z siebie i wstał. Nie na długo, bo do pokoju wparował wkurwiony Will i nie kto inny niż Lord Lancaster. Zakryłem Koszmarka kocem.
-Coś mi się zdaje, że pomyliłeś zdobycze smarkaczu! On należy do mnie! -Will rzucił Stannisem o ścianę jak szmatą. Lord nawet nie zareagował.
-Możesz go sobie już wziąć. O ile jest jeszcze co brać. -zaśmiał się szyderczo potomek Lancastera.
-Ty mały…
-Dość! Williamie ja się tym gnojkiem zajmę. Ty masz co innego do zrobienia. -Will wyjebał Stannisa przez drzwi, Lord wyszedł zamykając je za sobą.
-Will ja…
-Ciiiiii~ rozumiem. Karz proszę szykować dla mnie powóz. Wyjeżdżam stąd teraz. -Will złagodniał i podszedł do Nightmarea. Objął go i zapłakał. Wychodząc z pokoju usłyszałam ciche słowa przez jego żałosny szloch.
“-To moja wina. Wybacz mi Koszmarku. Kocham cię.”
Zostawiłem ich samych. Mam nadzieję, że Nightmare z tego wyjdzie.

#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#

Hejjj~
Co tam? Ja siedzę w szkole, ale zaraz koniec =)
Powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania :'( wiem mówiłam to już, ale co tam xD

Nowy projekt będzie o narkotykach =) Bajo <3

Anty WorldWhere stories live. Discover now