Rozdział III

22 4 0
                                    

     Nie zareagowałem, niepokój sparaliżował moje ciało. Pukanie rozległo się ponownie po całym pokoju, ale tym razem do pokoju wszedł Will i zaraz za nim Eric. Ciarki przeszły moje ciało, gdy tylko Will zlustrował mnie wzrokiem, a potem wyszeptał coś do Erica, który skinął mu głową i wyszedł zamykając na klucz drzwi od zewnątrz.
     Stałem nie wzruszony, a przynajmniej nie okazywałem zewnętrznie uczuć.
-Czemu tu jestem? Gdzie ja jestem? -miałem tyle pytań, ale zadałem tylko te dwa.
-Spokojnie Koszmarku. Na razie zostaniesz tutaj przez jakiś czas, czemu? Hmmm~, bo mi się tak podoba! -odpowiedział na pytania, a mnie trafił szlag.
-Nie nazywaj mnie “Koszmarkiem"! -wysyczałem, a moje prawe oko na chwilę rozbłysło niebiesko-fioletowym blaskiem.
W pokoju rozległ się cichy maniakalny śmiech i nim się obejrzałem rozbawiony Will stał przede mną. Odruchowo odskoczyłem, a moje plecy zetknęły się ze ścianą. Był zdecydowanie za blisko. Nie lubię bliskości drugiej osoby. Tak mała Hafefobia. Jeszcze ten chłopak, którego głos był identyczny jak ten z mojego snu.
-Proszę nie bój się… nie zrobię ci krzywdy. -uśmiechnął się szeroko odkrywając przede mną szereg idealnych, białych zębów i dwa nienaturalnie duże kły. Wampir?! Uśmiech zszedł z jego twarzy najwyraźniej po zobaczeniu mojej panicznej reakcji. Jeżeli mnie ugryzie to nie dość, że utracę moce to jeszcze mogę się w tym zatracić! Przyznam on jest przystojny, ale nie mogę pozwolić by mnie ugryzł. Wycofał się z rękoma w górze na znak, że serio nie chce mi zrobić krzywdy… jak na razie. Rozluźniłem się trochę, ale nie odszedłem od ściany, zjechałem po niej w dół siadając na ziemi, z podkulonymi nogami.
-Dlaczego tu jestem? Co chcesz ze mną zrobić? -wydusiłem wtulając się w swoje kolana. Długo nie odpowiadał, ale w końcu zaczął:
-Nie mogę ci odpowiedzieć na te pytania, mam swoje zadanie związane z tobą. Przepraszam, jednak mogę ci obiecać, że nic złego i wbrew twojej woli ci się nie stanie. -spojrzałem na jego słodki i czuły uśmiech. Nic nie odpowiedziałem tylko skinąłem głową na znak zrozumienia.
-Skoro nie masz więcej pytań do zadania, byłbym rad, gdybyś zjadł ze mną kolację. -wyciągnął dłoń w moją stronę by pomóc mi wstać. Wstałem bez jego pomocy. I spojrzałem mu prosto w oczy. Zadałem pytanie:
-Czy wiesz kim jestem? -z jego twarzy można było wyczytać zaskoczenie i zmieszanie.
-Nie rozumiem w jakim sensie zadajesz to pytanie.
-Ehhh~ dobra nie ważne, możemy już iść. -podszedłem do drzwi. Najwyraźniej nie wiedział, że jestem demonem. To bardzo dobrze. Podszedł do drzwi i zapukał w nie, a Eric je otworzył, Will przepuścił mnie w drzwiach. Nadal był zmieszany, to było nawet zabawne, do tego stopnia, że na twarzy wymalował mi się lekko złowrogi i drapieżny uśmieszek. Zauważył to, gdy zrównał się ze mną, kątem oka zobaczyłem jak się na mnie patrzy, jego twarz była cała czerwona. Jeszcze bardziej mnie to rozbawiło. Jako demon lubię widzieć zmieszanie, strach i zdziwienie na twarzach ludzi i istot, z którymi przebywam. Nie zwracałem już uwagi na tego, bardzo zabawnego i niepokojącego wampira. Moją uwagę przykuło otoczenie. Było w takim samym stylu co pokój, w którym się obudziłem. Na ścianach co jakiś czas wisiały moje obrazy. Fakt ten mnie nie zdziwił, już od bardzo dawna jest moim stałym klientem. Poczułem dumę. Szybko mi się jednak znudziło to chodzenie. Jak daleko jeszcze? Lewitacja jest ciekawsza… o kurwa… poczułem jak unoszę się lekko w powietrzu. Opanowałem się i znowu byłem na twardym gruncie. Na szczęście nikt tego nie widział. Poczułem radość i mimowolnie na mojej twarzy pojawił się blado różowy rumieniec i słodki, rozczulający uśmieszek. Will spojrzał na mnie ze zdziwieniem i iskierkami w oczach. Widząc to opanowałem się i znowu moja twarz była bez jakichkolwiek emocji. W duszy byłem zawstydzony, że zobaczył mnie w takim stanie. Zaraz po tym zdarzeniu Eric otworzył wielkie ciemne drewniane drzwi. Weszliśmy do jadalni. Przede mną rozciągał się długi stół. Na oko zdolny był pomieścić 100 osób. Wystrój wnętrza był nieco jaśniejszy niż korytarze czy pokój, ale znowu nie było przepychu i nadmiernej dekoracji. Prosto i skromnie. Przeszliśmy do stołu. Will odsunął krzesło, a sam zasiadł na przeciw mnie. Szczerze jako demon nie muszę jeść, ale sam fakt ludzkiej formy i tego by się nie zdradzić zmuszał mnie, by zjeść chociażby najmniejszy okruszek chleba. Służące nalały nam napoju do kielichów. Momentalni wyczułem słodki zapach krwi ze strony Willa. Wziąłem łyk czerwonego wina, a na talerz położyłem sobie kawałek ryby w szparagach. Zjadłem cały, to było naprawdę nieziemsko pyszne! Dopiłem wino, a Will tylko patrzył na mnie ze spokojem. Ciekawe o czym on myśli, niedługo nie będzie miał przede mną tajemnic. Będzie otwartą księgą, z której przeczytam wszystko i jeszcze więcej. Obym tylko się nie zdradził. Moje snucie szatańskich planów, przerwał mi Will nalewający mi do kielicha następną porcję… zaraz czy on mi nalał krew?! Od razu to wyczułem, spojrzałem na niego rozkojarzonym wzrokiem.

Anty WorldWhere stories live. Discover now