Rozdział X

12 3 1
                                    

*oczami Koszmarka*

Już dawno tu nie byłem. Ten czarny pokój doprowadza mnie do szaleństwa! Nic tu nie ma, nic prócz mnie siedzącego na środku i małego pudełeczka w moich dłoniach. Co jest w środku? Nie wiem. Nie otworzyłem tego.
-No dalej! Na co czekasz?! Otwórz to. -usłyszałem po chwili ten wkurwiający mnie głos. Viserion! Nie chcę tego robić, ale ciekawość wzięła nade mną górę. Uchyliłem delikatnie wieczko. W środku był wisiorek z małym płomykiem jako zawieszka.
-Co to za badziew? -zamknąłem pudełeczko i z gniewem rzuciłem nim w twarz demona, był zaskoczony.
-Nie podoba ci się? To był prezent, na rocznicę zawarcia naszego przymierza. -odpowiedział z oburzeniem w głosie.
-To już nie istnieje, jak twój ośrodek mocy, który dla ciebie stworzyłem. Teraz jesteś słaby i ja mam przewagę. -powiedziałem dumny ze swojego ostatniego zniszczenia wymiaru, który był kiedyś naszym domem, zanim Viserionowi nie odjebała ta pierdolona megalomania.
-Racja, ale to nie zmienia faktu, że prezent mogę ci dać. -powiedział jak naburmuszone dziecko.
-Nie rozśmieszaj mnie! To był podstęp! Chcesz odebrać mi moce! Nic z tego! Mam teraz swój ośrodek mocy i nie dasz rady mnie pokonać! -wykrzyczałem z taką furią, że jak, gdyby nigdy nic stanąłem w żywym fioletowo-niebieskim ogniu.
-To się jeszcze okaże Koszmarku. -odpowiedział z takim nie podobnym do niego spokojem.
Obudził mnie słodki głos mojego Wampirka. Mojego źródła mocy.
-Koszmarku. Wstawaj. Zaraz będziemy na miejscu. -w jego głosie dało się wyczuć spokój, podekscytowanie i delikatność. Przeciągnąłem się i niechętnie wstałem.
-Dzień dobry Wampirku. -pocałowałem go subtelnie i zmysłowo.
-Kusisz mnie. -powiedział drapieżnie.
-I dobrze! Przynajmniej nie zapomnisz spędzać tam ze mną przynajmniej minuty dziennie. -usiadłem naprzeciwko niego z szyderczym uśmieszkiem.
-Postaram się spędzać z tobą nie tylko minutę kochanie. -zalotnie rozebrał mnie wzrokiem.
-Ja myślę. -posłałem mu delikatny uśmiech.
Resztę podróży rozmawialiśmy o głupotach, nic szczególnego, po prostu miła rozmowa. Nim się zorientowałem byliśmy już na miejscu. Eric otworzył drzwi powozu, Will wyszedł pierwszy, zaraz za nim ja. Moim demonicznym oczom ukazała się wielka posiadłości. Znacznie większa od tej Willa. Otaczał ją wielki, pełen kwiatów ogród, kolorów było tak dużo, że nawet jako malarz, który doskonale zna barwy i ich nazwy, nie umiałem określić kolorów tych kwiatów, gatunku również.
-William! Witam was w moich skromnych progach! -do moich uszu dobiegł melodyjny, męski głos Lorda Lancastera, o którym Will mi już wspominał.
-Witaj Lordzie! -Will podszedł do swego przyjaciela zostawiając mnie z tyłu- Pozwól, że ci przedstawię, to jest Nightmare, mój… przyjaciel. -przedstawił mnie lekko wahając się z tym kim dla niego jestem.
-Miło mi cię poznać mój drogi. -Lancaster pochwycił moją dłoń i kłaniając się lekko ją ucałował. Na twarzy Willa wymalowała się zazdrość. Nie powiem zachowanie Lorda trochę mnie zdziwiło, a sam fakt, że go nie znam był dobrym pretekstem do wyszarpania swej dłoni z jego uścisku.
-Mi również miło poznać. -spojrzałem na niego trochę zdegustowanym wzrokiem.
-Nie lubi dotyku obcych ludzi. -wyjaśnił Will zdezorientowanemu moim zachowaniem Lordowi.
-Ooo~... Przepraszam, proszę wybacz moje zachowanie. -znowu skłonił się nisko. Tylko kiwnąłem głową.
-Moja służba zaprowadzi was do pokoi, na pewno jesteście zmęczeni podróżą. -powiedział Lancaster wchodząc z nami do środka.
-Dobrze. Eric pójdziesz z Nightmare’em. Ja porozmawiam z Lordem. -powiedział Will nawet na mnie nie patrząc, poczułem się trochę zazdrosny? Tak, chyba tak.
-Dobrze mój panie. Paniczu proszę za mną. -Eric posłusznie wykonał polecenie Willa, ja również nie protestowałem. Po chwili już nie widziałem ani Willa, ani Lorda.

*oczami Willa*

-To jest ten człowiek? -zapytał Lancaster zaraz jak Koszmarek i Eric zniknęli za rogiem.
-Tak. W rzeczy samej. -odpowiedziałem tak, by nie wzbudzić podejrzeń.
-Rada nadal nie ma pojęcia kim on jest, i szczerze mówiąc nie wiem czy znajdą cokolwiek na jego temat. Nie jest już nam potrzebny. Możesz zrobić z nim co chcesz. -jak to mówił poczułem ukłucie w sercu, gdybym się w nim nie zakochał pewnie uznałbym to za rozkaz pozbycia się  niepotrzebnego śmiecia.
-Zrozumiano. -odpowiedziałem bez uczuć.
-Bal nie będzie trwał dwóch tygodni, rada nie zezwoliła na dłuższą imprezę, minimum cztery dni. -szybko zmienił temat.
-Może to i lepiej? Ciężkie czasy nastały dla naszego społeczeństwa, liczne ataki na naszą rasę. Nie dziwię się radzie. -powiedziałem z ulgą w głosie.
-Ehhh~... co racja to racja. Nie będę cię już dłużej trzymał. Zajmij się tym człowiekiem. -ostatnie zdanie wypowiedział z taką pogardą, że miałem ochotę mu wyjebać, ale się powstrzymałem. Odszedłem tylko nawet nic nie mówiąc. Zmierzałem do pokoju, w którym obecnie znajdował się Koszmarek i Eric.
-Możesz nas zostawić samych? -wszedłem do jasnego pokoju. Eric posłusznie wyszedł.
-Coś się stało? -zapytał zmartwiony Koszmarek.
-Nic. Rada twierdzi, że już nie jesteś im potrzebny i kazali mi się ciebie pozbyć, dobra wiadomość jest taka, że bal został skrócony do czterech dni. -powiedziałem zirytowany.
-Ty nie chcesz się mnie pozbyć? Prawda? -pełen niepewności głos ukochanej osoby rozwiał moją złość. Wstałem i bez emocji spojrzałem na Koszmarka. Wziąłem jego twarz w obie dłonie i pocałowałem tak jakby to miał być nasz ostatni pocałunek.
-Nie bądź głupi! -wykrzyczałem z powagą- Jesteś mój, mój i tylko mój! Nie pozbędę się ciebie choćbym miał za to zginąć! -znowu go pocałowałem, oddał to.
-Obiecaj. -powiedział ze łzami w oczach odrywając się ode mnie.
-Obiecuję. -znowu splotłem nasze usta w namiętnym uścisku, to było pełne pasji.
-Kocham cię Koszmarku. -wyszeptałem między pocałunkami.
-Ja ciebie też Will. -usłyszałem głos Koszmarka echem odbijający się po mojej głowie.

~*~*~*~*~

Po pełnej namiętnych pocałunków i czułych uścisków godzinie. Bal się zaczną. Z początku wszyscy byli zaskakująco mili dla Koszmarka, nawet Dracarys przeprosił go za swoje zachowanie, znowu się przyjaźnią. To w sumie dobrze. Hrabia Winterfell zapewnił mnie, że Koszmarek może czuć się bezpiecznie w towarzystwie jego dziedzica, czułem ulgę, że Koszmarek nie jest sam. Lecz mój nie pokój wzbudził, ktoś obcy kręcąc się w towarzystwie Lancastera. Nie był to wampir, a przynajmniej nie był mi on znany. Osoba ta wpatrywała się w mojego demona. Miałem wrażenie, że Koszmarek się tym bardzo stresuje.
-Dracarys. Pozwól do mnie na chwilę. -wypowiedziałem w stronę chłopaka, ten przeprosił wszystkich, z którymi rozmawiał i podszedł do mnie.
-Coś się stało Williamie? -zmartwiony, ale poważny spojrzał na mnie.
-Zabierz z sali Nightmarea i to natychmiast. Nie może tu zostać, coś się szykuje, widzisz tego chłopaka obok Lorda Lancastera? Cały czas patrzy na Koszmarka. Mam złe przeczucia. Zabierz go stąd i zadbaj o jego bezpieczeństwo. -nakazałem chłopakowi, na co ten tylko skłonił się nisko i wrócił do Koszmarka. Po chwili już nie było ich na sali. Po chwili podszedł do mnie Lancaster z tym tajemniczym chłopakiem.
-Williamie. Poznaj proszę mojego gościa specjalnego. Viserion. -przedstawił mi chłopaka. Podałem mu rękę. Viserion, już gdzieś to imię słyszałem. Puściłem rękę chłopaka, gdy tylko sobie przypomniałem słowa Koszmarka:
“-Will to słodkie, ale Viserion jest teraz najpotężniejszym demonem.” - zatkało mnie. To był ten Viserion?! Najprawdopodobniej. Nie dałem po sobie poznać mojego szoku. Nadal prowadziłem konwersację z Lordem i tym parszywym demonem.
-Wybaczcie mi, muszę iść. -przerwałem w dogodnej sytuacji i jak najszybciej wyszedłem z sali balowej. Muszę znaleźć Nightmarea.

*oczami Koszmarkiem*

Nie rozumiałem o co chodzi, gdy Dracarys poprosił o wyjście z sali. Wyjaśnił mi to dopiero jak się od niej oddaliliśmy. Rozumiem Willa, ale nawet gdyby mi coś groziło muszę sobie z tym sam poradzić. Wszak już niedługo nadejdzie dzień, gdy będę musiał odebrać moce Viserionowi.
-O czym tak myślisz? -z zamysłu wyrwał mnie Dracarys lekko dotykając mojego ramienia.
-O niczym, nie przejmuj się. -odpowiedziałem z uśmiechem- Jestem zmęczony i tyle. -dodałem już trochę ciszej.
-Rozumiem. Chodź odprowadzę cię do pokoju. William kazał mi cię pilnować, a ja słowa dotrzymuję. -powiedział dumnie i odprowadził mnie do pokoju. Otworzył mi drzwi przed nosem. W pokoju, tyłem do wejście stał już Will.
-Dziękuję Dracarys. Możesz już iść. -powiedział nawet się nie odwracając.
-Do usług przyjacielu. -ukłonił się nisko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
-Usiądź i posłuchaj. -zaczął tylko, gdy się zbliżyłem do niego. Posłusznie wykonałem polecenie? Może prośbie? Nie ważne, po prostu zrobiłem to co powiedział. Nadal się nie odwrócił.
-On tu jest…- powiedział z taką powagą, że po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#

Witam.
Od razu przepraszam za brak publikacji w ostatnich tygodniach -_-
Ale mialam jakoś tak mało czasu, po za tym jestem chora ._.
Liczę, że mi to wybaczycie.
Ps. Tekst na podryw z góry 100% działa xD
Do zobaczenia kiedyś tam.

Anty WorldOnde histórias criam vida. Descubra agora