Rozdział I

27 5 0
                                    

     Było ciemno, moje oczy nie widziały nic oprócz ciemnej przestrzeni. Dało się wyczuć nieprzyjemną aurę tego miejsca. Ruszyłem się z miejsca wprost przed siebie w nicość. Nie wiem jak długo tak szedłem, ale na horyzoncie zobaczyłem las, a właściwie to już w nim byłem. Wytężyłam demoniczne zmysły, ale nic to nie dało. Głucha cisza odbijała się echem po mojej głowie.

     Nie przestałem iść. Zaszedłem już tak daleko, a przynajmniej mi się tak zdawało… nagle szelest z głębi lasu po prawej stronie od ścieżki, którą się poruszałem. Momentalnie przyjąłem pozycję bojową, a moje prawe oko rozbłysnęło barwami harmonii i chaosu (niebieski i fioletowy) i w moja dłoń stanęła w płomieniu o tych samych kolorach co oko. Nie zwróciłem na to uwagi mimo że z ograniczonymi mocami to było niemożliwe! Podszedłem bliżej tego nasilającego się szelestu, a on ustał. W oddali zobaczyłem dwa soczyście złote ślepia. Nie było to zwierze bo było wyższe ode mnie. Nie cofnąłem się ani na krok zato to coś się ruszyło w moją stronę. Nie spanikowałem posłałem tylko kilka pocisków w stronę przeciwnika, on wszystkich unikną. Tego ataku nie da się od tak uniknąć!!! Nawet demony ledwo co dawały sobie radę z tym. Zirytowany tym złożyłem ręce i wysłałem w jego stronę wielki promień, którego ni chuja nie uniknie!!! Zostałem powalony na ziemię prawdopodobnie przez to do czego posłałem śmiercionośny promień. Wyszarpywałem się, a przynajmniej próbowałem ale moje ludzkie ciało jest słabsze po użyciu blastera. Postać wpatrywała się we mnie tymi pięknymi świecącymi złotymi ślepiami, były cudowne, a fakt że nie widziałem twarzy przez duży czarny kaptur postaci zaciekawił mnie jeszcze bardziej. Zluzował nieco uścisk na moich nadgarstkach ale ich nie puścił. Przyglądał mi się długi czas nic nie mówiąc. Zrobiło się trochę nudno więc zacząłem mówić:

-Zejdziesz ze mnie? - powiedziałem z powagą i z lekkim wkurwem w głosie nie spuszczając wzroku z tajemniczej postaci. Odpowiedziało mi tylko parsknięcie rozbawionej istoty. Teraz trzymał mocno jedną ręką moje nadgarstki, a drugą odchylił moją głowę tak że moja szyja ukazała się cała. Widziałem błysk w jego oczach po czym poczułem jak wbija swoje kły w moją szyję. Zamroczyło mnie. Czułem jak znowu siły ze mnie uchodzą, a moje moce opuszczają mnie jak krew którą spijał ze mnie ten wampir. Zrobiło mi się słabo. Kiedy skończył na chwilę mogłem zobaczyć jego twarz, bo kaptur spadł z głowy, ale nie było mi dane wykorzystać tej szansy, bo… zemdlałem.

Obudziłem się z krzykiem w środku nocy z mojego oka wydobył się niebiesko fioletowy płomień. Nie mogłem złapać oddechu, nie mogłem uspokoić szaleńczo bijącego serca. Rozejrzałem się byłem w swoim pokoju. Zdenerwowanie przeszło tak samo szybko i gwałtownie jak przyszło. Ciężko oddychając opadłem na łóżko. Byłem bezpieczny, a mimo to się tak nie czułem. Na zegarku widniała 1:00 w nocy. Długo myślałem nad tym koszmarem. Nie mogąc zasnąć poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie gorące kakao. Usiadłem przed kominkiem i pstryknąłem palcami. W kominku rozpalił się jasny płomień, a ja sam byłem opatulony kocem. Wziąłem łyk napoju. Przez moje myśli przeszło:

-Ten sen może być wizją przyszłych zdarzeń, muszę wystrzegać się takiej sytuacji, ale nikt nie wie jakie okoliczności mogą do tego doprowadzić…

Racja, nie raz miałem takie wizje i zwykle się nie sprawdzały tylko dlatego, że unikałem podobnych sytuacji jak ognia, ale tu nie wiem co się zdarzyło przed moim wejściem do lasu, nie wiem nic co było wcześniej. Mogę tylko zachować czujność, bo ta dzisiejsza wizja nie była optymistyczna. Dopiłem kakao, ale nie mogłem, a raczej nie chciałem wracać do łóżka. Coś mi nie daje spokoju. Moje moce w wizji były silniejsze, prawie odnowione.

-A może… -powiedziałem i spróbowałem odpalić płomień w oku i dłoni, udało się! Tak jak rzucenie jednej kuli ognia w palenisko. Blastera lepiej nie będę testował, ale czuję się na siłach by go zrobić! To cud! Brakuje tylko bym zaczął lewitować nad ziemią, czytał w myślach, wyczarowywanie znikąd przedmiotów i zdolność opętania i zawarcia snów innej osoby i zawarcia paktu z inną istotą! Wtedy będę mógł powiedzieć, że moje moce wróciły. Tylko teleportacja między wymiarami… ale na tym mi nie zależy. Na mojej twarzy zagościł anielski uśmiech, byłem szczęśliwy. Ba! Skakałem z radości! Miałem ochotę się gdzieś przejść, ale wizja mogła być wydarzeniami mówiącymi właśnie o tym co zrobiłem pod wpływem emocji. Nie ma chuja ja nigdzie nie wychodzę! Nawet jakby miało mi się potwornie nudzić! Nie będę ryzykował. Nie teraz, gdy jestem już prawie w pełni sił!

Nie wytrzymałem, nuda dawała o sobie znać. Wpatrywanie się w przygasający ogień to nie jest najciekawsze zajęcie. Nudziłem się do tego stopnia iż stwierdzam, że spanie jest ciekawszym zajęciem. Ogień wygasł na dobre, a ja pstryknąłem palcami i w mniej niż sekundę byłem już w swoim łóżeczku. Księżyc rozświetlał cały mój pokój przez znajdujące się w tak nie dogodnym miejscu, że zawsze wschodzące światło słońca wdziera się do moje sypialni budząc mnie o samym świcie. Mimo to nigdy go nie zasłaniam. Lubię wstawać o poranku. Godzina 3:00. Senność dawał o sobie znać, a ja posłusznie oddałem się w uściski mojego miękkiego łóżka. Przymknąłem oczy i już po chwili słodko spałem.

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca około godziny 6:00. Przeciągle ziewnąłem przeciągając się przy tym. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Poranny prysznic jest ukojeniem dla mego pokrytego demonicznymi wyrytymi w skórze znakami. To ma odróżniać demony od ludzi. Moje lekko umięśnione ciało, moje fioletowe oczy, moja jasna karnacja i moje przydługie, ale nie za długie niebieskie włosy wyglądały tak nieziemsko! Podoba mi się moja ludzka forma, bardziej niż ta demoniczna. Uroda niczego sobie. Wszyscy tak mówię i nikogo nie odpycha nie naturalny kolor oczu czy włosów.

     Pstryknąłem palcami i już stałem ubrany w bardziej eleganckie ciuch na środku kuchni. W końcu trzeba jakoś wyglądać jak ma się oddać obraz klientowi by wyglądać na profesjonalistę. Taki byłem zapatrzony w swój wizerunek, narcystyczny demon. Zrobiłem sobie kawy i coś do jedzenia na szybko. Wystarczyło tylko czekać na pośrednika w transakcji, bo wątpię by ten tajemniczy klient chciał osobiście odebrać dzieło. Zacząłem czytać pierwszą lepszą książkę i nim się obejrzałem do moich drzwi ktoś zapukał. Podekscytowany wręcz wyskoczyłem w stronę drzwi, ale przed nimi opanowałem emocje. Pamiętaj o uśmiechu Nightmare...

#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#

Ten rozdział dedykuję Wielkiemu, wielmożnemu, oświecimemu, szustemu Pampasowcowi rangi Filozof aka. Starszy sierżant wywodzący się z Polski alias Szakal321.

Oto jest najzajebistrzy rozdział na świecie. Myślę, że wam się spodoba. Akcja powoli się rozkręca, a ja mam nadzieję, że moją ciążką nocną pracę wynagrodzicie mi komentarzami i gwiazdkami.

Kocham was :*

Anty WorldWhere stories live. Discover now