Zapomniałaś, co było cztery lata temu.

Start from the beginning
                                    

- Zapomniałaś, co było cztery lata temu? - głos mojego chłopaka unosi się i odbija echem sprawiającz że boję się im przerwać.

- Chyba ty zapomniałeś sukinsynie. - mówi oschle dziewczyna.

W pośpiechu ściągam swoją kurtkę i zakładam kapcie w świnki, które dostałam od Chrisa pod choinkę.

Wchodzę do salonu. Widzę swojego zdnerwowanego chłopaka stojącego w rogu, który wymownie patrzy w stronę Lauren. Kiedy mnie dostrzega Jego oczy łagodnieją podchodzi do mnie, jakgdyby nigdy nic i kieruję mną do naszej sypialni.

- O co chodzi? - pytam zdezorientowana.

- O nic. - odpowiada i całuję moją skroń.

- Przecież się kłóciliście. O co poszło?

- Oh, cóż.. O pilota. - odpowiada, ale wiem że kłamię.

- Nie rozumiem. Takie krzyki o głupiego pilota? - dopytuje.

- Taa, wiesz jak to rodzeństwo. - uśmiecha się a ja wiem, że muszę się dowiedzieć o co chodziło na prawdę. .

Przytukuję i owijam ręcę wokół Jego umięśnionej talii. Patrzy na mnie swoimi brązowymi tęczówkami i uśmiecha się.

- Dałem Lauren klucze i zaniosłem jej rzeczy do pokoju gościnnego. O dziesiątej rano mam samolot i..odwieziecie mnie razem?

- Co? Znaczy..um tak. - odpowiadam przygryzając wargę.

- Powiedziałem jej, że jak spadnie ci włos z głowy to ma przesrane. - śmieję się z niego.

- Idę pod prysznic a później możemy poleżakować trochę. - mówię a chłopak przytakuję.

***

Budzik Chrisa rozbrzmiewa w sypialni a ja przeszukuję łóżko chcąc odnaleźć telefon i wyłączyć tą irytującą melodię. Mój chłopak jeszcze śpi więc korzystam z okazji i idę zrobić mu kanpki na podróż. W kuchni widzę Lauren, która trzyma w ręku puszkę coli i piszę coś w telefonie.

- Hej. - zbieram się i mówie, ale dziewczyna mnie ignoruję.

Jak ma to tak wyglądać to mi jak najbardziej pasuję.

Rozkrajam kilka bułek i wyciągam z lodówki twarożek. Nakładam go na pieczywo i kroję pomidora w plastry.

- Cześć Karla. - mówi a ja odwracam się w jej stronę unosząc brew.

Widzę jej kpiący uśmieszek więc to olewam. Odwracam się do niej plecami i włączam ekpres do kawy.

- To twój prawdziwy tyłek? - pyta.

Patrzę na nią. Ma jedną rękę pod brodą a w drugiej trzyma puszkę coli. Przykłada ją do buzi i oblizuję językiem.

- Słucham? - odpowiadam przełykając głośniej ślinę.

- Głucha jesteś? - pyta przeszywając mnie swoimi zielonymi oczami.

- Nie rozumiem. - odpowiadam ignorując czerwień na swoich policzkach.

- Speszyłaś się Karla.

- N-nie, mój tyłek jest prawdziwy. - odpowiadam zażenowa tą sytuacją.

- Okej. - mówi a ja zabieram śniadanie i chowam do plecaka, który leży na małym barze.

- Idę obudzić Chrisa. Możesz zacząć się szykować. - mówię dziewczynie a ona prycha.

- Nie rozkazuj mi Karla.

- Tylko cię informuję. - odpowiadam i kieruję sję po schodach na górę. Czuję jej wzrok na moim tyle i czuję się okropnie skrępowana.

***

- Będę za tobą tęsknić kochanie. Kocham Cię najbardziej na całym świecie. Uważaj na siebie i zadzwoń jak wylądujesz. - mój potok słów przerywa pocałunkiem.

- Dobrze kochanie. Widzimy się za dwa tygodnie. Też Cię kocham. - mówi i przytula mnie mocno.

- A ty Lauren, bądź miła dla mojej przyszłej żony. - Chris mówi dumnie i spogląda na zielonooką.

- Taa. - odpowiada i czeka aż skończymy się żegnać.

- Pasażerowie lotu nr IA114 do Londynu proszeni są o zgłoszenie się do odprawy. Gate nr 01 - w głośnikach rozbrzmiewa głos kobiety a w moich oczach zalegają łzy.

Nienawidzę się żegnać, mimo iż wiem, że to tylko dwa tygodnie jego nieobecności przy mnie.

- Paa. - całuje mnie ostatni raz i rusza przed siebie.

Stoję i gapię się na jego plecy, kiedy wkrótce znika z mojego pola widzenia.

- Nie rycz, przecież nie umarł. - prycha Lauren i rusza do wyjścia z lotniska.

- Mam uczucia. - mówię sama nie wiedząc czemu.

Wstydzę się płakać przed dziewczyną, ale to jeat silniejsze ode mnie.

- Sądzisz, że ich nie mam? - pyta a ja biorę głębszy oddech.

- Nie wiem, nie znam cię. - mówię a ona odwraca wzrok. Wsiadamy do jej auta i ruszamy spowrotem do domu.

****

Siedzę w salonie i czytam książkę. Za oknem już robi się ciemno, ale ruch na ulicach dalej jest słyszalny. Staram skupić się na książce, ale jestem dziś wyjątkowo rozproszona. Lauren wyszła z domu od razu po naszym powrocie z lotniska i szczerze mówiąc cieszę się, że nie muszę słuchać jej komantarzy. Dochodzi wieczór a ja nie czuję zmęczenia, ogromnie się nudzę i chcę porozmawiać z Chrisem, ale dzwoniłam do niego dzisiaj już z dziesięć razy. Wiem, że porozmawia ze mną, ale nie chcę mu zawracać głowy. Ma dużo pracy a ten wyjazd to jego ogromna szansa na awans.

Czuję wibrację i uśmiecham się widząc zdjęcie Dinah na wyświetlaczu.

- Halo? - mówię i słyszę śmiech dziewczyny.

- Camila! - krzyczy na co odciągam słuchawkę od ucha.

- Przyjedź do klubu. Jestem z um...naszą szefową i mówi, że chciałaby cię poznać.

- Co? Dinah? Dlaczego jesteś w klubie w dodatku z szefową? I nie wiem czy..- mówię ale urywa mi dźwięk dudniącej muzyki.

- Wiesz, kto tutaj jest..- krzyczy

- Kto? - odgłos muzyki cichnie, co oznacza że wyszła z pomieszczenia.

- Lauren, Lauren tu jest. Przyjedź będzie fajnie. - mówi a ja wywracam oczami.

- Uh okej, ale nie na długo. Jutro Niedziela. Muszę dokończyć pracę. - mówię a ona się śmieje.

- Zdąrzysz. - sapie i żegnamy się.

Wysyła mi adres a ja zamawiam taksówkę. Szykuję się w piętnaście minut i pół godziny później przepycham się przez spocone ciała w poszukiwaniu przyjaciółki.

- Karla? - słysze zachrypnięty głos za mną.

Odwracam się i widzę zielone tęczówki dziewczyny. Ma popuchnięte czerwone usta, nieobecny wzrok a jej oczy są przekrwione. Śmierdzi alkoholem, który miesza się z nutą jej limonkowych perfum.

- Co ty tu robisz, Karla? - pyta, kiedy nie odpowiadam.

- Przyszłam do przyjaciółki. - mówię i skanuję wzrokiem klub.

- Daj znać jak będziesz wracała. - puszcza mi oczko i odchodzi.

Czuję suszę w gardle i jest mi niesamowicie gorąco. Ruszam po drinka a mojej głowie nasuwa się obraz czerwonych ust Lauren.




Dajcie znać, co sądzicie. :)

Another Wedding Camren Where stories live. Discover now