Rozdział 2.10

1.2K 87 6
                                    

JONATAN

Z każdą sekundą była coraz dalej ode mnie.
Kiedy się ze mną żegnała przed lasem wciąż miałem nadzieję, że zrezygnuje. Ale kiedy wbiegła do lasu i ostatnie co zobaczyłem to końcówka jej ogona... straciłem całą nadzieję. Nie widziałem jej jeszcze w drugiej postaci. Nie będę ukrywać, że mnie to ciekawi.... ale to nie jest teraz ważne.
Nie wytrzymałem i próbowałem odnaleźć ją myślami, ale nic nie poczułem. Tak jakby mnie blokowała. Byłem bezsilny.
Chwiejnie wróciłem do zamku. Nie mogłem usiedzieć w miejscu, więc przemierzałem swój pokój raz za razem.
Niech ten koszmar już się skończy...
Zrobiłbym wszystko, by była bezpieczna.

KATE

Miałam wrażenie jakbym wybudzała się z transu. Te wspomnienia nie były moimi wspomnieniami. A wszystko przez to, że posłuchałam tego głosu. Teraz już wiem do kogo on należy.Jak on mógł mi to zrobić?
Warknęłam gniewnie i przyśpieszyłam odrzucając na razie od siebie te myśli. Teraz są ważniejsze sprawy. Byłam już blisko ogrodzenia.

Zwolniłam i cicho zakradłam się do pierwszego strażnika. Z brzuchem przy ziemi zastygłam w bezruchu. Uważnie obserwował teren. Zaczynając od lewej strony wzdłuż swojego odcinka odrodzenia i teren ze swojej prawej strony i z powrotem. Dostosowując się do jego tępa bez problemu prześliznęłam się tuż za jego plecami.
Drugi strażnik miał inną strategię. Spacerował wzdłuż ogrodzenia rozglądając się na boki.
Trzeci stał bez ruchu praktycznie zlewając się z otoczeniem. Był jednak wyczulony nawet na najmniejszy szelest...
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że nawet mysz się nie prześlizgnie obok tak przeszkolonych i poważnie traktujących swą pracę strażników. Jak widać - każdy może się pomylić i źle ocenić swoje możliwości. Z prawdziwym drapieżnikiem nie mają szans.
Powoli brnęłam do przodu. Trudność sytuacji tylko bardziej mnie podniecała i zachęcała do dalszej drogi. Było to jak zabawa w kotka i myszkę. Podchodziłam jak najbliżej pozostając poza ich zasięgiem.

Doszła już do połowy i trochę mi się to wszystko znudziło... Więc postanowiłam to sobie troszkę urozmaicić i troszkę ich podenerwować.
Przechodząc koło jednego przejechałam pazurem po kamieniu.
Koło następnego wystraszyłam wiewiórkę, która akurat siedziała na pobliskim drzewie. Myślałam że ją zastrzeli tak się przestraszył... A mnie nagle naszła ochota aby za nią pobiec i ją upolować...
Najedzona ruszyłam dalej. Oblizując się po drobnym posiłku myślałam nad kolejnymi psikusami na jakie bym mogła sobie pozwolić.
Nagle niedaleko od miejsca w którym się znajdowałam usłyszałam szelest. Zastygłam w miejscu uważnie nasłuchując. Oprócz spokojnego bicia serca strażnika, który jeszcze nie dostrzegł zagrożenia wyczułam woń większego zwierzęcia. Wzięłam głębszy oddech próbując go zlokalizować... Jest tuż za ogrodzeniem po drugiej stronie i wcale nie próbuje się z tym kryć... idiota. Teraz już nawet strażnik dostrzegł go i poświecił w jego stronę latarką. Miał go idealnie na muszce a ten nawet nie drgnął.
- Zjeżdżaj stąd wilczku.
Nawet głos strażnika i dźwięk przeładowywanej broni nie zrobił na nim wrażenia. W świetle latarki wyraźnie mogłam dostrzec jego złote oczy i czarną sierść. Wygląda trochę znajomo...

Węszył coś z nosem przy ziemi i dopiero po chwili powoli ruszył wgłąb lasu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Węszył coś z nosem przy ziemi i dopiero po chwili powoli ruszył wgłąb lasu. Strażnik odczekał jeszcze chwilę, oświetlił teren wzdłuż ogrodzenia dla pewności, a później zgasił latarkę i wrócił na swoją pozycję.

To było dziwne, jeszcze nie spotkałam się z dzikim zwierzęciem które tak blisko podeszło by do człowieka. Bardzo dziwne... Ale na mnie już pora, muszę iść dalej, a o nim pomyślę kiedy indziej.

(529 słów)

--------------------------------------------------------

Przepraszam za dłuższą nieobecność ale nazbierało się trochę sprawdzianów...

do następnego
Kate

Jesteś Moja (Część 1 i 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz