Łatwo jest zatracić się w samotności
Gdy tylko pustka zapewnia ciszę
Łatwo jest poddać się bezsilności
Gdy echo to wszystko co słyszęCiężko jest zabić w sobie wspomnienia
Więc pozwól mi w końcu na sen
Pozwól odnaleźć wśród zapomnienia
Bym zapragnęła zobaczyć dzieńZnajdź słowa które mnie skruszą
By nigdy nie odpowiadać lamentem
Ułóż się wraz z mą duszą
Pod gwiazd firmamentem~~.~~
Gustaw westchnął, zamykając drzwi do baru. Zimne, nocne powietrze wypełniło z lekkim świstem jego płuca. Ten dzień był ciężki, jak każdy, ale miał też wiele innych zmartwień na głowie.
Spojrzał w stronę ciemnego lasu i ledwo widoczny zarys gór na czarnym niebie. Zawsze miał ochotę udać się na ten odległy, niemal niewidoczny teraz masyw i spojrzeć na świat z innej perspektywy.
Teraz czekała go jednak o wiele groźniejsza podróż. Góry będą musiały poczekać. Być może bedą musiały tak czekać bez końca...Westchnął ponownie, kiedy uświadomił sobie ile czeka go drogi i jak jest daleko w tyle jest za przyjaciółmi. A nocne wędrówki po okolicznych lasach nigdy nie były bezpieczną rozrywką.
- A ty nie miałeś zostać?
Mężczyzna wstrzymując oddech, odwrócił się w stronę głosu. Na dachu lokalu siedziała niewielka postać. Jej ogon delikatnie poruszał się, zwisając z skraju domu, a zielone oczy, niemal świeciły w ciemności. Nastolatka zeskoczyła zwinnie i bezszelestnie pod stopy barmana. Następnie wstała i otrzepała starą, potarganą już koszulkę.
- Szmitka... co ty tutaj jeszcze robisz? - Właściciel lokalu odetchnął z ulgą, na widok niewielkiej mutantki.
- A nie mogę? - dziewczynka spuściła głowę. - Przepraszam za kłopot...
- Nie, nie o to chodzi... po prostu... zdziwiłaś mnie. Zwykle nie przebywasz w mieście zbyt długo...
- Diana kazała mi pilnować, byś nie poszedł za nimi. - odparła, wchodząc w słowo mutantowi.
Gustaw przejechał palcami po długich włosach, po czym westchnął przeciągle. Mógł się spodziewać, że jego żona nie zostawi go całkowicie samego.
- Ja i tak tam pójdę... Szmitka, nie zatrzymuj mnie, proszę.
- Ale dlaczego, aż tak ci na tym zależy? - spytała dziewczynka, podchodząc bliżej. - Wszyscy cię tutaj lubią i ci pomagają jak mogą... a ty i tak chcesz tam iść, pomimo że samo dotarcie do celu będzie dla ciebie trudne... a co dopiero ewentualna ucieczka lub walka. Nie chcę byś zginął... - wyjąkała, chwytając jego dłoń. - Jesteś najmilszą osobą jaką znam, nie możesz zginąć.
Gustaw delikatnie dotknął policzka małej i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Po co chcesz tam iść? - ciągnęła dalej. - I tak się tam nie przydasz...
- Oj, Szmitka... ja czuję, że muszę iść... chociaż raz chcę. - Nabrał powietrza, spoglądając na gwiazdy. - Nie chcę być kaleką... Poddanie się jest prawdziwym kalectwem, a ja... ja nie zamierzam się poddawać.
Po tych słowach minął dziewczynę, która szybko chwyciła jego dłoń. Wyglądała jakby się nad czym zastanawiała lub wręcz toczyła wewnętrzną walkę, aż w końcu podniosła wzrok na mężczyznę.
- Obiecałam, że przypilnuję byś za nimi nie szedł. - Westchnęła przeciągle i pociągnęła go za rękaw koszuli. - Więc za nimi nie pójdziesz. Chodź pokażę Ci inną drogę.
CZYTASZ
Co wiesz o potworach?
Science FictionKażdy chce być idealny. Nie sprawiać problemów rodzinie, zadowolić rodziców, być pięknym, mądrym, wzorem do naśladowania. Ale czy chcielibyście żyć w świecie, w którym każdy człowiek jest identyczny? Zarabia tyle samo? Nie ma kłótni? Nie ma kolorów...