5. Znajomy, nieznajomy

11.8K 1.6K 495
                                    

RA1315 obudziła się, leżąc na ziemi. Była cała obolała i podrapana. Spojrzała w górę, ale nie mogła niczego dostrzec. Wszystko zasłaniało coś, czego nigdy w życiu nie widziała. Bała się.

- To są drzewa. - Usłyszała czyjś głos, więc szybko odwróciła się w jego kierunku.

Na wielkim kamieniu siedział chłopak, który uśmiechał się w dziwny sposób, odsłaniając swoje zęby. Jego oczy były przerażające. Nie miał białka, a czarną pustkę. Jedynie źrenice świeciły białym światłem. Siedział zgarbiony z rękami włożonymi do kieszeni czerwonej bluzy, a na nogach miał czarne, potargane dresy.

- Co się tak gapisz? To nie ja spadłem z nieba - stwierdził, bacznie obserwując nieznajomą. - Ale wiesz co? Zaciekawiłaś mnie. Pójdźmy więc na pewien układ. Ty opowiesz mi co się stało, a ja ci pomogę. Co ty na to? - spytał, cały czas wpatrując się w dziwny sposób w dziewczynę.

Nastolatka niepewnie i z wielkim bólem kiwnęła głową, następnie usiadła z trudem na ziemi. Schowała poranioną twarz w rękach i nauczona od małego odpowiadać na czyjeś pytania, zaczęła posłusznie mówić szeptem.

- Jestem wadliwa... tak mi wyszło na ceremonii. Zabrali mnie do jakiegoś specjalnego wagonu. Tam... tam przyszedł jeden ochroniarz i chciał, chciał bym coś mu dała. - Piętnastolatka zamyśliła się na chwilę, nie chciała wracać do wydarzeń sprzed kilku minut. - Chciał jakiś seks. Zaczął mnie dotykać... to było okropne. Włożył mi do ust palce. Wystraszyłam się... ugryzłam go, wtedy mnie uderzył... chyba butelką. Ze strachu otworzyłam drzwi i wypadłam. - Dziewczyna zaprzestała opowiadać, gdyż zaniosła się cichym szlochem.

Natomiast niewzruszony nieznajomy zeskoczył ze skały, odpowiadając obojętnym głosem.

- Naprawdę wzruszyła mnie Twoja historia - powiedział ocierając niewidzialną łzę z oka. - Miałaś ciężki czas. Niezłe z ciebie ziółko... Nie dziwię się, żeś wadliwa. Ale skoro przeżyłaś upadek z kilkudziesięciu metrów, to i teraz dasz sobie świetnie radę. - Chłopak odwrócił się na pięcie i ruszył zostawiając wadliwą na pastwę losu. - No, to na razie, małolato!

Zdezorientowana nastolatka próbowała ruszyć za nowo poznanym, ale najmniejszy ruch sprawiał okropny ból. Zdesperowana i przerażona zaczęła czołgać się po ziemi niczym nic niewarty owad. To było żałosne i aż błagało o współczucie, którego mężczyzna pomimo wszystko nie okazał.

- Czekaj! Obiecałeś, że mi pomożesz! - krzyknęła, ale zaraz potem tego pożałowała... Zakaszlała krwią. To wszystko było dla niej takie nowe, a zarazem bolesne. W końcu ludzie powinni sobie pomagać... prawda?

- Nie przypominam sobie czegoś takiego. - Zatrzymał się, zimno wpatrując w nieznajomą, zastanawiając, czy nie lepiej by było skrócić jej cierpienia. Bez jego pomocy zginie. Obrażenia są zbyt rozległe, do tego najprawdopodobniej ma krwotok wewnętrzny i strzaskane żebra. Sama nie ma szans na przeżycie, to jest pewne. - Ten świat nie jest taki jak ten, z którego przyszłaś. Tu nikomu się nie wierzy, tu nie ma regulaminu, który każe mi tobie pomóc, tu nie ma kar za kłamanie, tu nie jest idealnie.

- Ale ten świat miał być inny - powiedziała dziewczyna bardziej do siebie niż do chłopaka, ale wystarczająco głośno, by było można ją usłyszeć. - Gdzie zwierzęta? Gdzie wyjątkowość? Gdzie uczucia?

- Kto ci o tym wszystkim naopowiadał?

- Przyjaciel. Chyba przyjaciel... nie pamiętam - odparła zmieszana, opadając z sił. Była zmęczona, coraz trudniej było jej zebrać myśli... chciało jej się spać.

- Powiedz, wiesz co to imiona? - spytał z zaciekawieniem nowo poznany.

- Wiem czym jest imię, ale nie mam własnego... chociaż wydaje mi się, że kiedyś komuś jakieś dałam...

Młody mężczyzna wyglądał na zdezorientowanego. Wziął głęboki oddech. W końcu to niemożliwe, by to była ona. Takie rzeczy się po prostu nie zdarzają. Za dużo w tym przypadku.

- Wiesz co...? Powiedz mi jednak, jaki jest twój numer - zadał niepewnie pytanie, prosząc w duchu, by to nie była ona.

- RA1315.

Młodzieniec stał oszołomiony, nadal nie mogąc przyjąć do wiadomości, iż to ten numer, który jest dla niego tak bliski. Jego obawy się spełniły. Gdy chłopak otrząsnął się z pierwszego szoku, podszedł do znajomej i wyciągnął prawą dłoń.

- Dobrze... Pomogę ci. Wstawaj. - Objął uczennicę pod pachami, po czym pomału ruszyli przed siebie. - A tak w ogóle, to nazywam się Fnets.

Dziewczyna podniosła na niego półprzytomny wzrok i uśmiechnęła się lekko. On jednak miał serce.

- Fnets? Wydaje się znajome... - Po tych słowach, zemdlała ze zmęczenia, bólu i ran.

- Tak... Nawet nie wiesz, jak bardzo jest ci bliskie - szepnął i wziął swoją dawną przyjaciółkę na barana. - Mówiłem... prosiłem, żebyś zapomniała o wszystkim. Miałaś być idealna, żyć spokojnie, a nie zadawać się z potworami.

~~.~~

Dziewczyna otworzyła oczy. Była najwyraźniej noc, gdyż w pomieszczeniu panował mrok. Oparła się na łokciach. Leżała na kanapie w jakimś domu. Spojrzała na swoje ręce, które teraz były całe w bandażach... jak i reszta jej ciała.

- Witaj, widzę, żeś się obudziła - stwierdził chłopak siedział oparty o ścianę w kącie pokoju, a jego źrenice dosłownie świeciły na biało niczym latarki. - Na razie się nie ruszaj. Posmarowałem cię specjalnymi kremami, a do tego dostałaś mocne środki przeciwbólowe. Do rana możesz być trochę przymulona.

Nastolatka popatrzyła na niego oszołomiona. Rzeczywiście, czuła się dziwnie. Jednak by nie siedzieć w niezręcznej ciszy i może z powodu otumanienia po lekach, zaczęła mówić, co jej ślina na język przyniosła.

- Masz przerażający uśmiech - powiedziała, gdyż wyraz jego twarzy przyprawiał ją o ciarki.

- Fajne "dziękuję" za pomoc.

- Chciałeś mnie tam zostawić...

- Żartowałem. - W tej chwili mężczyzna spiął się. Nie chciał poruszać tego tematu. - Wiesz co? Pójdę nazbierać drewna do kominka. - Po tych słowach opuścił w pośpiechu dom. Nie pomyślał nawet o tym, że ta wymówka była bez sensu, gdyż na dworze było ciepło.

Idąc przez ciemny las, próbował pozbierać myśli. Nadal nie mógł uwierzyć, że to jest jego przyjaciółka. Cieszył się na jej widok, ale jednocześnie miał wyrzuty sumienia. To on ją zniszczył, to przez niego nie stała się idealna i to on ją skazał na wykluczenie ze spokojnego i bezpiecznego społeczeństwa. To jego wina. Chłopak kopnął kamień leżący na ziemi. Był zły na siebie. Do tego wszystkiego nie wiedział, jak ma się zachowywać w jej towarzystwie. Tak dawno jej nie widział. Zdążył pogodzić się z faktem, że jej nie zobaczy. Czy ona go teraz polubi? Zmienił się... życie go zmieniło i to bardzo, w ogóle nie przypominał osoby, jaką był w wieku dziesięciu lat.

"Czemu jako gówniarz opowiadałem jej to wszytko?" - pytał siebie w myślach, ale nie znalazł odpowiedzi. Po prostu za młodu nie myślało się o konsekwencjach. - "Tyle przeszła, a ja zostawiłbym ją na śmierć. Chociaż miała dużo szczęścia... patrząc na to, z jakiej wysokości spadła, to cud, że żyje i niczego nie złamała".

Chłopak wyjął z kieszeni bluzy lewą rękę i przez chwilę obserwował ze smutkiem białe kości. Po paru minutach zacisnął dłoń w pięść i obiecał sobie, że ona nigdy nie zobaczy jego prawdziwego ciała. W końcu, kto chciałby zadawać się z potworem? Z kimś kto nie miał prawa żyć? Z kimś kto umiał jedynie sprawiać ból?

"Nie pamięta mnie... ale to może lepiej" - pomyślał i usiadł nad rzeką.

Wiatr delikatnie poruszał ciemnobrązowymi włosami młodego mężczyzny, a na niebie świeciło więcej gwiazd niż zazwyczaj. W oddali słychać było rechotanie żab i cykanie świerszczy. Noc ta była wyjątkowo spokojna. Czyżby zapowiadała dobre czasy? A może to zwykła cisza przed burzą? Nie wiedzieć czemu, Fnets miał nieodparte przeczucie, że chodzi o to drugie.

.
.
.

Witam, witam was moi drodzy czytelnicy. Spodziewaliście się, iż Fnets pojawi się tak szybko? Jakie wrażenia? Czy widać, że Fnets się zmienił? Jak myślicie, co ukrywa? A RA go pozna? A może sam jej powie kim jest? Jakie macie teorie? Podzielcie się :D

Co wiesz o potworach?Where stories live. Discover now